Już na początku lata zaczęłam analizować swoją garderobę wczasową i przyszłam do wniosku, ze brakuje mi kilku ciuszków na upały. Potrzebowałam lekkiej sukienki, która pełniłaby rolę podomki i w której mogłabym też na plażę się udać. I jeszcze nie musiała się gnieść podczas podróży w walizce. Udałam się do sklepu z materiałami, bo postanowiłam , że taką zwykłą, to dam radę uszyć sama. Wybór padł na dzianinę trykotową, która kosztowała dosłownie grosze. Na Uyo Tube znalazłam do wyboru kilka filmików, gdzie krawcowa , dosłownie prowadząc za rękę, pomaga narysować odpowiedni wykrój sukienki od razu na materiale. Szycie poszło nawet bez większych problemów. Prawda, kiedy doszło do wykończenia kieszeni w bocznych szwach, to ze dwa razy je prułam, aż osiągnęłam na obu jednakowy efekt.
W trakcie szycia, pobuszowałam po internetowych zasobach i natknęłam się na filmik, gdzie bardzo zachęcająco był nagrany proces kroju i szycia letniej sukienki z muślinu. Z tego materiału jeszcze nigdy niczego nie szyłam, a eksperymentować czasami mam ochotę. W końcu materiał był z tych tańszych, więc w razie fiaska przy maszynie nie poniosłabym wielkich strat. W sklepie po długich rozważaniach zdecydowałam się z ogromu oferowanych kolorów wybrać coś między brudnym różem i światłym bordo w białe kropki. Szyło się ( znowu według filmiku) bardzo sprytnie, aż do momentu wykańczania podkroju dekoltu. Tu się namęczyłam , aż obszycie podczas przymiarki przestało się wywracać na zewnątrz. Muszę któregoś dnia na jakichś skrawkach materiałów poćwiczyć sobie dobrze przy szyciu kieszeni w bocznym szwie, jak też różnego rodzaju obłożeń dekoltów. Ale trzeba przyznać, że końcowe efekty po uszyciu sukienek mnie nie rozczarowały i w czasie tak upalnego lata były chętnie noszone.
Działka w okresie letnio-jesiennym też zmienia swoje kolory, więc krótki spacer z fotografowaniem przybliży nam panujące tam teraz klimaty:
O czytaniu...
Po pierwszym przeczytanym kryminale od Anny Kańtoch ( pisałam w poprzednim poście) postanowiłam przeczytać jeszcze coś z jej dorobku i wybór stanął na książkach z jednej serii : "Wiosna zaginionych", "Lato utraconych" i "Jesień zapomnianych". Na razie postanowiłam zrobić pauzę, przed tomem jesiennym, bo poczułam lekki niedosyt...
Joudi Picoult "Iskra światła" Staram się przeczytać wszystkie książki wychodzące z pod pióra tej autorki. Wiem , że porusza bardzo aktualne, trudne i kontrowersyjne tematy.Grupa kobiet i lekarz mężczyzna zostają uwięzieni w roli zakładników w klinice ginekologicznej. Książka nie czyta się łatwo, bo autorka opisując historie każdego z bohaterów nie stroni od częstych przeskoków w czasie.
No i bardzo mocno zaintrygowały mnie książki Juana Gomez-Jurado. Po pierwszej "Reina Roja. Czerwona Królowa" z wielkim oczekiwaniem rzuciłam się do czytania drugiej części "Loba Negra Czarna Wilczyca". Odetchnęłam , kiedy w prologu przeczytałam , że autor jeszcze obieca nam spotkanie z tą dziwną parą- zakompleksionym inspektorem Jonem i najinteligentniejszą kobietą świata, niezastąpioną na miejscach zbrodni analityczką Antonią, Miłośnikom thrillerów mocno polecam.
Wszystkim tu zaglądającym życzę ciepłych jesiennych dni, miłych spotkań, pozytywnych emocji.
Podziwiam Twoje umiejętności krawieckie, wybrałaś piękne materiały i dobre fasony, świetnie wyglądasz w obu sukienkach, ta w kropeczki nadaje się też na eleganckie okazje. Kocham kieszenie w spódnicach i sukienkach:-) Piękne to Twoje lato pod wieloma względami, a grzyby i wrzosy zapowiadają też piękną jesień. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZnam podstawy szycia, w młodości mnie to ratowało kiedy chciałam wyczarować coś dla dzieci, nawet ze swoich starych ubrań. Ale te zajęcie nie mogę nazwać pasją, jak na przykład drutowanie. Grzybów mieliśmy bardzo mało, bo było sucho, mamy nadzieję, że jeszcze jesienne prawdziwki się ukażą. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZamawiam sukienkę według kroju nr 2 na przyszły sezon!
OdpowiedzUsuńJeżeli będziesz grzeczna...
OdpowiedzUsuńSukienki rewelacyjne - zazdroszczę umiejętności. Póki byłam jedynaczką, mama od czasu do czasu coś dla mnie szyła, ale nie odziedziczyłam po niej tej umiejętności. Ogród letnio-jesienny prezentuje się pięknie. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńAnnette, też byłam jedynaczką, i podobnie mama obszywała całą rodzinę korzystając z bardzo trudnej w obsłudze maszyny. Nam wszystkim to pasowało. Po ukończeniu studiów, kiedy miałam więcej wolnego czasu, mama zmusiła mnie dosłownie ukończyć trzymiesięczny kurs kroju i szycia. Jak się ja sprzeciwiałam i nie leżało serce do tej czynności. Ale teraz jestem mamie wdzięczna, bo często mnie te nawyki nabyte w młodości ratują. Dzięki , że tu wpadasz, życzę Ci dobrych dni jesiennych.
OdpowiedzUsuńMiło mi Cię poznać, zobaczyć:)Pozdrawiam Jola
OdpowiedzUsuńZapraszam zaglądać. pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń