Translate

wtorek, 30 stycznia 2018

Bardzo długa przerwa



     " Mea culpa"... przyznaję, że nieprzyzwoicie długo milczałam, aż dzisiaj uzmysłowiłam sobie, że i tak  czasu wolnego na "Allegro" nie kupię, raczej będę jeszcze bardziej  zajęta w pracy, więc trzeba pisać- i już piszę. Ale za to z czystym sumieniem muszę się pochwalić, że ciągle śledzę losy koleżanek blogowych, wiem co u kogo "w trawie  piszczy...", jakie oczka macie narzucone na druty, i jakie książki wam towarzyszą.
   Trochę o swojej pracy, która naprawdę do lipca będzie w tym roku pod "wysokim napięciem". Otóż mam klasę maturalną, i w związku z tym moc pracy papierkowo organizacyjnej. Ciągle jakieś instruktaże, zbieranie podpisów... Kto pracuje w szkole ten mnie rozumie.. W tym roku nasza nowa władza na czele z panią minister oświaty postanawia, że trzeba egzaminy maturalne z czerwca przerzucić na półtora miesiąca wcześniej. I już od 5 maja absolwenci każdej soboty będą składać egzaminy maturalne, a w poniedziałki stawiać się do szkoły na dalszą naukę, aby nie przerywać procesu nauczania.A nauczyciele oczywiście mają dyżury na egzaminach, a potem sprawdzanie, i w ciągu tygodnia oczywiście prowadzimy lekcje. Dlaczego takie drastyczne zmiany? No bo tak mają na Zachodzie, a my musimy na kimś się wzorować. Zazwyczaj pod taki hasłem są przeprowadzane u nas reformy w szkolnictwie. Nikomu głowa nie boli, że tylko w listopadzie dowiedzieliśmy się  o nowym rozkładzie egzaminów, że według swoich planów nie zdążymy nawet przerobić niektóre tematy. A w tym roku aż 52  absolwentów zgłosiło się do składania egzaminu z fizyki. I jestem odpowiedzialna za przygotowanie tej całej gromadki, aby nie było problemu 19 maja, bo już taki termin jest wyznaczony na fizykę. A ponieważ większość uczni bardzo się do nauki przykłada, a po lekcjach na dodatkowe zajęcia już nie mają po prosu sił, więc od stycznia zaczęłam robić  zajęcia-konsultacje  w soboty. Całe szczęście, że od mojego mieszkania do gabinetu fizyki mam aż całe 5 minut drogi. Więc na drogę czasu nie tracę, "dzieciaczki" (18-19 lat) w pocie czoła pracują, pytają, dyskutują. Czuję wielką radość, bo zazwyczaj muszę przypominać im, iż po kilku godzinach pracy musimy już kończyć zajęcia. Wracam do domu zmęczona, ale bardzo szczęśliwa, bo lubię swoją pracę i lubię swoich uczni.
      W domu oczywiście robótki umilają chwile relaksu, i dlatego co nieco powstało za ten czas. Najpierw czapka z dropsowej "Flory". Bardzo cieniutka, ale ciepła i na taką zimę w sam raz. Dziergałam według wzoru z rosyjskiego blogu. Jest raczej niefotogeniczna, ( również oświetlenie dzisiaj do niczego) ale w rzeczywistości wygląda dużo lepiej.













     Następny  komplet pojemników i koszyk ze sznurka dla koleżanki, jako dodatek do prezentu urodzinowego.


 


   No i oczywiście po trochu powiększa się gromadka zwierzaków.  Teraz czuję sympatie do piesków, więc takowe dwa powstały.





I  o książkach przeczytanych .

    Julian Barnes "Zgiełk czasu". Słynny na całym świecie, ale  prześladowany i  upokarzany u siebie w ojczyźnie, Dymitr Szostakowicz całe życie toczy walkę ze sobą. Z jednej strony muzyk, który aby zostać przy życiu musi pokornie schylać głowę przed Stalinem, z drugiej strony człowiek, który sobą za takie czyny  gardzi. Wielka Muzyka, i wielka Polityka. Książka warta polecenia.

    Pisałam nieraz już, że lubię dobry kryminał, ale jestem też do takiego gatunku literatury bardzo wymagająca. Niedawno koleżanka podrzuciła mi książkę Michella Bussi "Czarne nenufary". Jakbym przeniosła się  w atmosferę prowincjonalnego miasteczka Giverny, w którym żył i tworzył Claude Monet. Szereg dramatycznych zdarzeń zakłóca spokój mieszkańcom tej miejscowości. Porywa niezwykły styl łączący chronologicznie w jedno całe wydarzenia z różnych lat. Byłam zmuszona czytając tą książkę zapoznać się z niektórymi obrazami Moneta, na których są namalowane nenufary(lilie wodne). Okazuje się, że było tych obrazów aż 272.
    Tak spodobała  mi się książka i styl autora, że z rozbiegu rzuciłam się do czytania następnej jego książki  "Nigdy nie zapomnij". I znowu jestem pod wrażeniem. Znowu nie wykryłam sprawcy. aż do ostatnich stronic. Jeżeli napotkacie książki tego autora, i lubicie dobry kryminał, to jak najbardziej polecam.
    Tyle mojego sprawozdania za styczeń. Mam nadzieję, że następny wpis ukaże się po krótszej przerwie aniżeli ten.
        Wszystkim, kto do tego miejsca dobrnął posyłam serdeczne pozdrowienia z niestety "pochmurnego" dzisiaj  Wilna. Czekamy na ładniejszą pogodę. Jak na razie zima u nas  "nijaka".


poniedziałek, 1 stycznia 2018

Rok z "żółtym"psem

          Wszystkim, kto "celowo" lub "niechcąco" zajrzał na tą stronę, życzę dobrego roku, z dobrymi nowinami, i radosnymi wydarzeniami.
            Jak i w ubiegłe lata w Wilnie, na Placu Katedralnym stoi niepowtarzalna choinka. Internauci w plebiscycie na najładniejsza choinkę stolic europejskich wybrali właśnie wileńską. Aż duma rozpiera.
 


        Nie chcę podsumowywać wydarzeń tego roku, co to dotknęły mnie i moją rodzinę. Było i dużo chwil radosnych, i tych smutnych też. Chcę raczej spojrzeć na swoje miejsce w roku ubiegłym wśród grona czytelników, jak też i dziewiarek.
        Więc na początek dorobek czytelniczy. Przeczytałam 55 książek i jestem z tego zadowolona. Takich, którymi się rozczarowałam, albo żałowałam poświęconego na czytanie czasu było bardzo mało.
        Moje Top-5 wygląda tak:
       1.Paul Yuong "Chata"
       2. Wiesław Maciejewski "Traktat z łuskania fasoli"
       3.Richard Falangan "Ścieżki północy"
       4. Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy na wyczerpanym papierze
       5. Zygmunt Miłoszewski "Domofon"
    Taka ta moja lista, tak mi się to ułożyło.
     
     Ostatnio przeczytane w grudniu:       
    Khaled Hosseini "I góry odpowiedziały echem”, Justyna Wydra "Ponieważ wróciłam"
      Tomasz Sekielski „Zapach suszy   Monika Sznajderman „Fałszerze pieprzu”. 

         Uwielbiam książki Khaleda Hosseini . W tej również bardzo dostępnie i konsekwentnie autor wraz z bohaterami prowadzi nas przez różne wydarzenia historyczne w Afganistanie,  ale uważam ,że jego  " Chłopiec z latawcem " jest najlepszą z jego powieści.
     Książka Justyny Wydry do mnie nie dotarła. Chociaż, to może ja do niej nie dorosłam.
     Tomasz Siekielski stara się w swoim thrillerze politycznym pokazać Polskę z przed kilkoma laty. Handel ludźmi, porachunki szefów mafii, walka o stołki polityczne... Nie wiem , czy sięgnę po następne dwie z tej trylogii. Słyszałam, że "Sejf" tegoż autora powala z nóg.
      O książce "Fałszerze pieprzu najtrafniej mówi sama autorka"
       "Wbrew tytułowi, to nie jest książka historyczna. To książka o pamięci. A właściwie o dwóch pamięciach, które się w żadnym miejscu nie spotykają. I o losach, które od stuleci toczyły się równolegle, nigdy razem. Losach moich dwóch rodzin - polskiej i żydowskiej".

     Nie było w tym roku też kryzysu i na "froncie" robótkowym. Poznałam kilka nowych technik, zaczęłam dziergać rzeczy, które kiedyś odnosiłam do kategorii  "niedostępnych dla mnie". 
W prezencie dla syna udziergałam duży, ciepły sweter z Limy. Właściciel  się ucieszył i serdecznie dziękował. Dziergałam od dołu, na okrągło, bez zszywania boków. Zużyłam 700g Limy, i cały projekt jest "z głowy".

 



   No i jak to bywa przy dzierganiu objętościowych rzeczy trochę nas łapie nuda, więc z radością rzuciłam się do dziergania "żółtego psa", który to jest symbolem tego roku.  Jak zaplanowałam, tak się też stało, piesek powstał przed północą 31 grudnia, i razem z nami spotkał " swój" rok.





      Jeszcze raz pozdrawiam wszystkich tu zaglądających.  Życzę, aby każdy z nas był w tym roku zadowolony i dumny z siebie.