Nie wiem jak się stało, ale przegapiłam pierwszą rocznicę powstania mojego blogu. Właśnie 12 sierpnia minął rok, jak zaistniałam w świecie wirtualnym, i myślę, że przy tej pierwszej świeczce urodzinowej wypada mi zrobić jako takie podsumowanie.
Od czego się zaczęło? Oczywiście, jak i inne "robótkomaniaczki" buszowałm po blogach, z zachwytem patrzyłam na zdjęcia, "podpatrywałam' niektóre cudze pomysły, kilka razy załapałam się do testowania, ale nigdy nawet nie marzyłam o prowadzeniu bloga, bo to jak myślałam "nie na moje progi". Lubię eksperymentować i poznawać "nowe" z robótkowych tajemnic. Moje dzieci kilka razy sugerowały, że mogłabym spróbować przygody z blogiem, bo mam wystarczająco prac, które można wystawiać na sąd publiczności, ale przeszło to mimo moich uszu. Aż...naprosiłam się na testowanie chusty "Publicznej" u Dagmary. Po krótkiej , ale bardzo treściwej korespondencji Dagmara spytała: "A dlaczego nie zakładasz bloga?" Widocznie te słowa padły jak najbardziej w odpowiedniej chwili, bo zakiełkowały. I postanowiłam- teraz, albo nigdy. W domu nie mam żadnego informatyka, więc zakładaniem strony zajął sie syn, a potem kiedy wyjechał, do wszystkiego przy prowadzeniu bloga dochodziłam sama. Teraz już z rozbawieniem wspominam, jak kilka dni trwała próba wklejania pierwszego banerka, ale ileż było radości, kiedy dałam z tym radę.Często sprawę komplikuje fakt, iż nie znam angielskiego ( w szkole miałam lekcje niemieckiego). Ale do czego są pomocne blogi i porady dla początkujących? I tak po trochu zaczęłam płynąć z prądem. Pierwsze posty powstawały przy ogólnych domowych naradach. Tematy długo dojrzewały w głowie, były poddawane krytyce, aż mogłam nareszcie swoje myśli przekazać na blogu.
Jak i przystało noworodkowi byłam bardzo niesamodzielna, niepewna swoich sił. Ale bardzo szybko poczułam tą wirualnie wyciągniętą rękę nowych koleżanek i dzięki ich słowom otuchy kroki stawiałam coraz rażniej.
Moja reakcja na komentarze? Bardzo sobie cenię każde wypowiedziane słowo pod moim postem. I tak mi się wiedzie, że zawsze dostaję w komentarzach to, czego najbardziej tego dnia potrzebuję. Prawda, sama też piszę komentarze nie do wszystkich czytanych postów, ale wtedy, kiedy mam coś konkretnego powiedzieć dla tej osoby.
Podsumuwując wydarzenia blogowe za rok, muszę stwierdzić, że bardzo wiele zyskałam. Po pierwsze, wielka radość z obcowania z podobnie myślącymi. Chyle głowę przed Maknetą za jej akcję dla czytających i robótkujących. Przez całe życie idę z książką, i bardzo lubię "podglądać'", co czytają inni. Wyzwania koleżanek zmuszają poznawać nowe techniki dziergania, a przecież człowiek musi uczyć się czegoś każdego dnia.No i muszę pochwalić się, że są postępy techniczne w prowadzeniu bloga. Nie mogę wszystkiego wymienić, ale na razie nie widzę żadnej przeszkody, aby tego zajęcia zaniechać. Tyle podsumowań wystarczy na dzisiaj.
Jak i przystało na taką rocznicę, pokażę, coś "maluczkiego", co udziergało się za ostatni tydzień. Bardzo mile pracowało się przy takiej malutkiej sukieneczce dla Zuzi z Jeleniej Góry. Znowu wykorzystałam resztki wełenki od czapek i nawet starczyło na buciczki. Kiedy sukieneczka blokowała się, mąż spytał, czy zostało mi jeszcze rożowej włóczki. I po tym padło kategoryczne stwierdzenie: " musisz jeszcze zrobić opaskę z kwiatuszkiem! ". Nie miałam wyboru, opaska dołączyła do tego kompleciku. W sobotę prezent ma dotrzeć do adresatki.
Odkąd wpadłam w towarzystwo u Maknety polubiłam środy, bo wtedy czerpię informację o tym, co tam u Was, drogie blogowiczki, jest na półkach książkowych. W tym roku przeczytałam 37 książek i niektóre tytuły zagościły na mojej liście, dzięki Waszym recenzjom i rekomendacjom. Uwielbiam czytanie, ale lubię też o przeczytanych książkach dyskutować, a nie zawsze można znależć uszy, które chcą cię słuchać, i to konkretnie w tym czasie, kiedy tobie chce się mówić.
Teraz za naradą syna, czytam książkę Igora T. Miecik " Reportaże zRosji". Mimo iż do 1990 roku byliśmy częścią składową tego państwa, jednak nie mogliśmy poznać tej prawdziwej Rosji, bo u nas na Litwie było zawsze trochę bardziej po "europejsku". Napewno wielu czytało niektóre reportaże, bo były publikowane w "Polityce". Bardzo aprobująca literatura, i bardzo ciekawie, poprzez obcowanie z ludżmi z tych najbiedniejszych warstw, przekazywana.
Po trochu szykowałam siebie do M. Prousta, i nawet przyniosłam z biblioteki "Uwięzioną", ale niestety okazało się, że ta książka jest piątym tomem w 'Poszukiwaniu straconego czasu". Więc w najbliższym czasie muszę udać się do biblioteki, aby znowu na półce przy łóżku zagościł stos nieczytanych jeszcze książek, co tak raduje oko, uspokaja duszę i jest zapowiedzią do przeżycia cudownych chwil.
Już dzisiaj pierwszy raz po urlopie byłam w pracy i zrozumiałam, że muszę stopniowo przestawiać się na pisanie planów, na załatwianie różnych spraw, bo już pierwszego wrzesnia nie za górami. Wszystkim koleżankom i kolegom po fachu życzę dobrego roku szkolnego, pracowitych i ambitnych uczni, oraz mądrych i wyrozumiałych ich rodziców. Pozdrowienia z ciepłego i słonecznego dzisiaj Wilna.