Translate

czwartek, 29 czerwca 2017

Letnia apatia


        Mnie też, jak i niektóre koleżanki blogowe, dopadła  letnia apatia.  Wraz z cieplejszą pogodą nie chce się dziergać tyle ile dziergało się w zimie, czy w czasie zimnej naszej wiosny.  Widzę, że coraz mniej "Dziergających i czytających" dotrzymuje towarzystwa Maknecie we środy. Część już urlopuje, część chyba  więcej czasu spędza na działkach. Musimy cieszyć się, że widocznie wiekszość z nas (sądzę po sobie) ma więcej czasu na bezpośrednie obcowanie z bliskimi, możemy wymówić się, nasłuchać się i   stąd mniejszy ruch w "wirtualnym świecie". Ale... w ostatnim poście u Maknety zaniepokoiło mnie rozważanie autorki o tym, czy spotakania środowe mają dalej istnieć. Bardzo rozumiem ją. My możemy sobie pozwolić nie pisać  kiedy nam się nie chce, nie komentować kiedy uważamy, że nas to nie dotyczy, albo nawet i z lenistwa,  zaś od Maknety oczekujemy każdej środy wiadomości, że znowu mamy  możność zaistnieć, odezwać się,  kogoś nowego poznać.  Podejrzewam, że  zapracowana i zajęta nieustanną troską o dzieci  ta kobieta często pisze  środowe posty "padając z nóg" kosztem snu i wypoczynku. A posty jej są zawsze mądre i przemyślane. I dlatego bardzo bym chciała i dalej razem z "Maknetą ' bywać we środy, czy to z książką w ręku, czy to z robótką...Co do zmiany nazwy spotkań środowych, to chyba musi zadecydować autorka pomysłu, a zaproponowane środy dla czytających na pewno przywołają miłosników czytania  do bycia razem, a jeżeli jeszcze ktoś pochwali się swoimi udziergami, wypiekami, czy innymi "wyczynami", to tylko te spotkania wzbogaci.
      
      Dzisiaj chcę powiadomić swoich czytelników i przede wszystkich byłych "wilniuków" o ostatnim bardzo wielkim wydarzeniu, które odbyło się w Wilnie po raz pierwszy. Otoż 25 czerwca czyli w ubiegłą niedzielę mieliśmy okazję uczestniczyć  w  uroczystościach  beatyfikacyjnych  abp. Teofila Matulionisa - kapłana, męczennika czasów komunizmu. Uroczystościom beatyfikacyjnym  na placu Katedralnym przewodniczył prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kardynał Angelo Amato.  







      A teraz czas na książkę, no bo wreszcie lato mamy, a latem się czyta... Za ten czas co nie pisałam  przeczytałam książek sporo, ale mówić chce się tylko o kilku z nich. Przede wszystkim książka, która jest kontynuacją powieści  Mahmoody Betty  "Tylko razem  z córką ". Otóz córka Betty, Mahtob Mahmoody dopiero po śmierci ojca wydała książkę "Nareszcie wolna". Z książki, którą napisała Mahtob będąc już zawodowym  psychlogiem, dowiadujemy się o jej, i jej matki losach po powrocie do Ameryki. Książka nie jest tak wciągająca jak autentyczne przygody opisane przez matkę, ale jest przestrzegającą przed podjęciem tak ważnych decyzji, jak związek z  przedstawicielem innej kultury.
       No i druga pozycja, którą chcę na letnie czytanie polecić, to książka Sandry Braun "Lokator". Autorka, znana nam raczej  z kryminałów, tu przedstawia powieść obyczajową o trudnych decyzjach podejmowanych w ostatnich dniach życia, o honorze i godności, o czystych uczuciach i sytuacjach "bez wyjścia"...

        A co z dzierganiem? A no nie idzie mi i już.  Bardzo dużo  prucia, bo kilka rozpoczynanych projektów bardzo szybko rozczarowało mnie. Chyba decyzje były zbyt pochopne. Przed telewizorem siadam z szydełkiem w ręku i nadal bawię się maskotkami. Niedługo pokażę nowe zabawki.
      Gorące pozdrowienia wszystkim czytelnikom z "zatopionego" dzisiaj Wilna. Ulewa nocna sprawiła, że niektóre ulice dosłownie "utonęły". 

   

środa, 7 czerwca 2017

Bakcyl ogrodowy




       O moim stosunku do internetu pisałam już i post był poświęcony temu, jak korzystam z różnych porad, inspiracji i wskazówek w swoich pracach. Nikogo już do tego nie trzeba przekonywać, jak wygodnie jest nie wychodząc z domu załatwiać najprzeróżniejsze sprawy. Dzisiaj będzie o relacjach międzyludzkich. Poprzez internet  poznałam i polubiłam mnóstwo ludzi. Bo okazało się, że bardzo dużo jest podobniemyślących, prowadzących podobny tryb życia, i najważniejsze - odkryłam sobie na nowo świat czytających. A teraz konkretniej o jednej  nowopoznanej przyjaciółce z Białegostoku.
Na początku wiosny skarżyłam się czytelnikom bloga, że nie mam dobrej ręki do roślin, i wysiane nasiona na sadzonki znowu tą zasadę potwierdziły. klik   Jak na to reaguje  współczująca mi działkowiczka z Białegostoku? Otóż zabiera sadzonki bazylii, tymianku, rozmarynu, ładny pęk suszonej lawendy, i razem z koleżanką w maju wyrusza  do Wilna. Nie przesadzam, tak się stało. Tylko, że ... Przyjzd Marii poprzedził list. Okazało się, że urodzona w Wilnie, małą dziewczynką będąc, razem z rodzicami wyjechała do Polski. Mieszkała niedaleko mnie i może kiedyś nawet mijałyśmy się na ulicach naszego miasta.  Ponieważ jest również robótkomaniaczką, więc natknęła się na mój post, i jak mówi"- nie mogła do mnie nie napisać". Dotychczas czas nie potrafił w tej kobiecie zatarć przywiązania do Wilna, i w jej listach czuję  tą nostalgię. W maju Maria zaplanowała wypad do Wilna z koleżanką. Niestety  tak się ułożyło, że spotkanie nasze trwało tylko godzinę, ale moim zdaniem, że się polubiłyśmy. Jest taka fajna... A sadzonki oczywiście posadziłam. Bazylia Marysi buja ( moja zaś poległa). Rośnie i już kwitnie tymianek i krzak rozmarynu czuje się dobrze. O taka wydarzyła się mi historia pewnej znajomości, i mam nadzieję,że i przyjażni.
       A będąc przy temacie ogrodowym, to w tym roku nie mamy tak rażącej różnicy między wyglądem naszej działki i sąsiedzkich (tych bardziej zadbanych). Z powodu tak mocno spóźnionej wiosny u wszystkich grządki wyglądają dosyć skromnie, warzywa bardzo długo nie kiełkują. Jak zawsze, tak i w  tym roku sezon działkowy zaczęliśmy dosyć późno, i prawie mamy podobną sytuację, jak i u wszystkich - też licho rosną wysiane warzywa, niektóre tylko zaczynają obchodzić.
Jakoś w tym roku ciągnie nas częściej na działkę, chyba połknęliśmy tego bakcyla działkowego.

                       Kilka migawek z naszej skromnej i trochę zaniedbanej działki
                                  Bazylia od Marysi




        Czas na robótkowe realacje. Zaliczyłam sobie wypad do pasmanterii, o czym świadczy poniższe zdjęcie. Co z tego "wyrośnie"?
      


      Otóż muszę chrześniaczce męża udziergać piórkowy z zakupionej wcześniej  bladoróżowej  włóczki dropsowej. Do niej dokupiłam jeden motek cieniutkiej  fińskiej wełenki Haapsalo. Mieszanka z bawełny i akrylu "Aliza"jest przeznaczona  na zabawki szydełkowe ( a jednak będą powstawać, bo mam w głowie szalony pomysł), no i różowy sznurek na torbę dla szwagierki. A jasnoszary wpadł do koszyka tylko dlatego, że to taki ładny kolor...

                                 No i   jakoś zupełnie  niespodziewanie powstał kot Bazyli.




      Za to na spotkanie u Maknety nie mogę pochwalić się przeczytaną książką, bo mi się nie spodobała. Przeczytałam "Frost i Boże Narodzenie" R.D. Wingfielda. Kryminał mnie nie zaciekawił, jak również nie poczułam sympatii do głównego bohatera Forsta. Przebrnęłam do końca, ale w porównaniu z innymi mistrzami detektywu autor wyraźnie rozprasza się i nie trzyma czytelnika w napięciu. Takie jest moje zdanie.
       Życzę wszystkim nam dobrej letniej pogody, odpowiedniego nastroju na czytanie i robótkowanie, a także na leniuchowanie, no bo lato ...

piątek, 2 czerwca 2017

Trochę luzu


 

      Dzisiaj już mogę odtechnąć, bo faktycznie był to ostatni dzień, kiedy odbywały się lekcje. Oceny roczne już są wystawione, dzienniki prawie sporządkowane. Klasy maturalnej w tym roku nie miałam, więc konsultacji przedegzaminacyjnych też nie poprowadzę. Czyż nie luz? Oczywiście. Co robimy w czerwcu w naszych szkołach?  Co kilka dni odbywają się egzaminy maturalne, gdzie nauczyciele muszą czuwać nad ich przebiegem. Osobiście będę zaangażowana do przeprowadzania egzaminu z chemii. Do pracy się chodzi w te dni,  kiedy w szkolnym gmachu  nie odbywają się egzamina. Część nauczycieli ma zaplanowane wycieczki z uczniami. W pracy wynajdujemy sobie zajęcie przy porządkowaniu literatury metodycznej, szykujemy testy na rok przyszły, dużo czasu poświęcamy  na zaległe rozmowy  z koleżankami, "dzielimy się " doświadczeniem przy kawie. No i wygląda, że praca w szkole, to wymarzony raj. Gdyby... Gdyby nie było przedtem dużo sobót i niedziel spędzonych przy sprawdzaniu prac kontrolnych i kartkówek, przy pisaniu planów lekcji, gdyby po kilkadziesiąt godzin trwające wycieczki nie wyrywały nauczyciela z życia rodziny, gdyby rodzice nie dzwonili o każdej  porze doby, czasami w bardzo pilnej sprawie, czasami zaś, aby zadać bardzo banalne pytanie. A jeszcze do tego wszystkowidzący "starszy brat" czyli czuwajaca nad wszystkim administracja. Uważam, że w tym roku zasłużyłam na luźniejszy czerwiec, bo na przyszły rok, kiedy gdzieś około pół setki maturzystów będę szykowała do egzaminu z fizyki, to wszystko nadrobię.. A tak na serio, to bardzo lubię swoja pracę, lubię swoich uczni, i lubię też wakacje letnie.

     Jak widać na zdjęciu powróciłam do "lalkowania", bo na razie tej czynności moje ręce potrzebują. Każda lalka dzierga się bez wzoru, tak , jak mi podpowiada intuicja. Chce się udziergac taką, która będzie mi służyła za wzór.  Teraz powstała Wisia. 
     Na spotkanie u Maknety znowu się spóźniam, i zamiast w maju we środę, dołączyłam się już aż w czerwcu w piątek.






     Obiecałam napisać o przeczytanej książce.
     Otóż Jaremi Przybora przekazuje Magdzie Umer dużą brązową kopertę z napisem "Agnieszka"ze słowami : " Zastanawiałem się, co zrobić z jej listami, i doszedłem do wniosku, że nie jestem w stanie tego zniszczyć. Myślę, że literatura polska by nam tego nie wybaczyła. Zaopiekuj sie tym ". Z kolei zaś Agata, córka Agnieszki, znalazła listy Jeremiego do jej matki. Konstanty Przybora , syn Jeremiego, nie miał nic przeciwko temu, aby je wydać. I tak dzięki tej decyzji możemy przeczytać te listy i bliżej poznać postacie tych nieprzeciętnych "artystów". Ta historia trwała od 1 lutego 1964 do czerwca 1966 roku. 
  "Trafił swój na swego. Takie talenty, takie urody, takie inteligencje i takie poczucia humoru zdarzają sie raz na sto lat. Obydwoje byli dziećmi szczęścia obdarzonymi przez los więcej niż talentem. Geniuszem. Czyli kłopotem."
    Książka w pięknym wydaniu, dużo zdjęć, oraz dołączony  audiobook( czytają Magda Umer i Piotr Machalica). LIteratura dla romantyków, lubiących poezję. Zachęcam stokrotnie, nie pożałujecie.
 
     Pozdrowienia dla wszystkich miłośników drutów i szydełka oraz zagorzałych czytelników przesyłam z letniego Wilna.