Translate

czwartek, 3 listopada 2022

Klub uzależnionych skarpetowiczów


                                   

 

   Początkowo chciałam napisać, że będzie o "skarpetowiczkach", skoro uzależnione
od picia sa  nazywane alkoholiczkami, to taki termin wśród dziewiarek też może istnieć. Ale w czas przypomniałam sobie, że sześc lat temu, kiedy byłam uzależniona od chust i jedną z mozaikowych podarowałam koleżance z pracy w dniu jej jubileuszu, to ona w podzięce przyniosła mi parę skarpet, które zrobił jej brat. Otóż ten mężczyzna w kwiecie  wieku  ma podpisaną umowę i robi na drutach skarpety na rynek skandynawski. Dotychczas służą mi, ostatnio korzystam z nich na działce zakładając do botków gumowych. Teraz rozumiecie, że nie miałam prawa wyeliminować całkowicie mężczyzn z tej sfery dziewiarstwa ręcznego.

     O skarpetach możemy znaleźć mnóstwo różnych postów, ładnych romantycznych opisów ich przeznaczenia, jak też pomocnych wskazówek przy ich tworzeniu. Sama buszowałam po różnych blogach, kilkakrotnie studiowałam posty Bokasi, odnosiłam się do porad Marii . Obejrzałam niezliczone ilości filmików na yuotubie. Czego poszukuję w tematach skarpetkowych?  Chcę oswoić niektóre nowe dla mnie techniki, poszukuję dotychczas "idealnej" pięty, chcę poznać właściwości różnych włóczek przeznaczonych specjalnie do robienia skarpet. No i przy dzierganiu każdej pary wyłania się wiele  innych jeszcze "problemików ", które chce się rozstrzygać.  Napiszę o moich wrażeniach i refleksjach powstałych w toku pracy. Zacznę od różnych rodzajów pięty. Dotychczas zazwyczaj rozpoczynałam  skarpetę od palców i robiłam  piętę "bumerang" z klinkiem.

 

      Przy pierwszych parach nie wybrzydzałam, ale stopniowo zaczęłam tracić zaufanie do tej pięty, bo skarpeta przy noszeniu była skłonna zsuwać się ze stopy.

       Następną  była para dziergana od góry według "przepisu" Bokasi.Pięta jest  wyrabiana przy pomocy klapki i rzędów skróconych. Przy tej okazji nauczyłam się bardzo pożytecznej sztuki wykańczania skarpety  szwem dziewiarskim ( z filmików).



     Maria podsunęła mi myśl, że najlepiej sprawdza się skarpeta o pięcie z klapką i z klinem, ponoć nie zsuwa się z nogi nawet podczas snu. Też czasami śpię w skarpetach, więc musiałam ten powszechnie znany, bardzo często i gęsto w filmikach pokazywany "babciny" sposób wypróbować. Teraz już zawsze zaczynając od góry, czyli od ściągacza, bo bardzo spodobało mi się wykończenie igłą. Powstała taka para z Alize Superwash, Comfort Socks. 

 

          Owszem skarpeta  dobrze trzyma się nogi, ale... trochę mi przy tej pięcie zabrakło estetyki.


                                                     

           Adrenalina pobudza ciekawość, czy coś jeszcze nieznanego i pożytecznego mogę odkryć? Na przestworzach internetu zahaczyłam o piętę bardzo prostą w wykonaniu, z pionowymi klinkami wrabianymi od góry, ( dotychczas klinki układały się poziomo) dodając stopniowo z obu stron po 13 oczek. Potem wszystkie zbędne oczka szybko się redukują rzędami skróconymi. Na pewno wielu zna ten sposób, ja zaś zetknęłam się z nim po raz pierwszy. Najpierw powstały skarpety czerwone, potem tym samym sposobem żółte.

     
  

 

 

  Ta pięta z pionowymi klinkami  podbiła moje serce, bo jest bardzo łatwa w wykonaniu, no i podoba mi się jej forma na nodze.  Więc machnęłam jeszcze jedną parę tym sposobem, z włóczki PRO LANA ( od Meine Wolle). Włóczka przetykana srebrną nitką, w 100g 420m, 75% wełny, 22% poliamidu i 3% poliesteru. Włóczka przy pracy nie mechaci się, skarpety  ładnie się zblokowały.

  

  No i ostania para na dzisiaj. Z filmików dowiedziałam się, że bardzo łatwy sposób jest na piętę "strong". Bardzo podobna sytuacja, jak w pięcie z pionowymi klinkami. Chodzi o to , że po przerobieniu odpowiedniej długości nogawki poprzez dodawanie oczek "wklejamy " nie po dwa klinki trójkątne z 13 oczek po obu stronach skarpety, tylko rozszerzający się trapez na pięcie, dodając już 26 oczek. Potem identycznie jak w poprzednim sposobie redukujemy zbędne oczka. A dalej osiągamy początkową ilość oczek i lecimy w kierunku palców... Na nodze pięta skarpetkowa ładnie otula naszą piętę.

   

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Jeżeli spytacie, czy nareszcie natrafiłam na tą idealną piętę, to myślę, że najbliżej tego miana są skarpety z klinkami pionowymi ( tak je już nazwałam), a na drugim miejscu ulokowałabym piętę "babciną" ( ale nie ujął mnie sposób jej tworzenia). Prawda, jeszcze w różnych skarpetach muszę się przespać, aby według zasady Marii przetestować ich praktyczność. 

   Śmiało mogę twierdzić, że nie kupię więcej skarpetkowej włóczki NAKO Boho. Po zakupie natknęłam się na opinie, że jest niejednakowej grubości, mechaci się. Przekonałam się, że niełatwa jest w pruciu, sama faktura dzianiny nie zachwyca, więc musiałam wprowadzić wzorek, aby zatuszować nierówności. Jednym słowem rozczarowanie. Nadal lubię w skarpetach włóczkę Alize Superwash . Cieszę się, że jeszcze został mi motek  włóczki PRO LANA, tej z połyskiem, w odcieniu zielono fioletowym. Czeka mnie jeszcze Fabel i super włóczka angielska, ale o tym w następnych postach. 

    Nie będę ( tak mi się wydaje) ponownie próbować robić obie skarpety naraz. Nie moja to bajka, nie lubię, kiedy coś krępuje moje ruchy przy dzierganiu. Próbowałam, starałam się, ale w końcu zrezygnowałam.

    Bardzo krótko o literaturze. Przy robótce najlepiej spisuje się słuchanie audiobooków. Przyszłam do wniosku, że chyba dojrzałam na drugie podejście do "Mistrza i Małgorzaty". Czytałam powieść mając lat kilkanaście, bo tym zaczytywali się wszyscy, i bardzo byłam zawstydzona, że nie doznałam oczekiwanej euforii. Byłam po prostu za młoda na literaturę od Bułhakowa. Teraz jestem zachwycona, zauroczona, delektuję się każdym słowem autora. Słucham w wersji oryginalnej.

  Na kilka dni wpadli do nas syn z synową z Warszawy. Przy ładnej pogodzie  odwiedziliśmy obok Wilna leżące Troki. Chyba wielu z was było na Litwie i zwiedzaliście Troki, ale raczej latem. A takie są jesienne obrazki trockie.

 










 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   Życzę wszystkim przyjaznej jesiennej aury. Przypomniałam sobie jak moja Świętej Pamięci teściowa mówiła  kiedyś, że dla zdrowia trzeba nogi trzymać w cieple, głowę w chłodzie , a żołądek w głodzie. Co do nóg całkowicie się zgadzam, skoro tyle dziewiarek jesienią przestawia się na produkcję skarpet. 


            









13 komentarzy:

  1. Świetne te Twoje skarpetki, dziękuję za opisanie wrażeń z zastosowania poszczególnych metod dziergania pięty. Ja umiem zrobić tylko najprostsze, od palców z piętą półokrągłą , a bardzo zaintrygowałas mnie tymi z klinami pionowymi. Możesz podać jakiś link do wzorów takich skarpet , bo sama nie mogę wymyślić, jak redukować dodane oczka na kliny.
    Pozdrawiam
    Mariola (mp)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mariolo, wrzucam ci link na filmik, według , którego uczyłam się tego sposobu. Ale...jest w języku rosyjskim. Jeżeli nie znasz rosyjskiego, to od min. 28 autorka pokazuje jak od środkowych 2 oczek pięty zaczyna redukowanie oczek rzędami skróconymi. Nastaw filmik na spowolniony przegląd i mam nadzieję, że się połapiesz. Oczka na klinki dodajemy w co drugim rzędzie. Jak coś będzie niezrozumiałe, to odważnie pisz mi, a wytłumaczę inaczej. Pozdrawiam. https://www.youtube.com/watch?v=VWvFRhBKPFA&t=1680s

    OdpowiedzUsuń
  3. Już wiem jaką piętę zrobię w następnych skarpetkach! Z pionowymi klinikami, bardzo mi się podobają. Dziękuję, że podzieliłaś się swoimi odkryciami i opinią o włóczce nako. Kolekcja skarpetek cudna, podoba mi się każda para, a do błyszczącej nitki oko mi się zaświeciło:-) Masz rację co do tej babcinej pięty, nie jest ona najbardziej elegancka, poza tym nie przepadam za momentem nabierania oczek z boku. Przyznam też, że właśnie zrobiłam skarpety z nowym rodzajem pięty, który zaczyna się w połowie stopy. Pięknie dziękuję za jesienny, trocki spacer, nigdy tam nie byłam, a dziś poczułam się jakbym tam spacerowała. Przede wszystkim jest mi ogromnie miło, że wspomniałaś moje pisanie i skarpetkowanie, dziękuję za wzajemne inspiracje. Pozdrawiam ciepło:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem bardzo ciekawa tej nowej pięty, bo chyba pokażesz w kolejnym poście. Inspirujesz mnie do spacerów po jesiennym mieście, nie mogę teraz chodzić po Krakowie, to staram się nacieszyć oko podwileńskimi barwnymi widokami. W tym roku nie możemy narzekać na jesień, bo nam chłodów na razie oszczędza. Życzę ci wiele przyjemnych chwil i ciekawych nowych odkryć dziewiarskich. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do spacerów, gdybyś sama nie czuła takiej potrzeby, gdybyś sama nie wyszła z domu to na nic zdałyby się inspiracje:-) Dzięki za miłe słowa, pozdrawiam ciepło:-)

      Usuń
  5. Fajne te wszystkie skarpetki i nie jest to takie proste , żeby znaleźć idealne rozwiązanie.Trzeba pewnie zrobić z 10 par minimum,żeby być zadowoloną.Ja obecnie najbardziej lubię robić od góry z pięta "strong",z tym ,że dodaję tylko 20 -22 oczka na klin,bo wtedy nie odstaje skarpeta od nogi .Fajnie wyglądają skarpetki w paski (2 rzędy na 2 rzędy) gdzie ściągacz,palce i pięta jest w jednym kolorze.Pozdrawiam, Bożenka

    OdpowiedzUsuń
  6. Koniecznie spróbuję przy następnej parze zmniejszyć ilość dodawanych oczek w "strongu", i skoro też tym sposobem wyrabiasz piętę, widocznie ma swoje walory. Bo ja to jeszcze na nogach nie wypróbowałam, ale cieszę się, że dzielimy wrażeniami i zawsze możemy z podpowiedzi skorzystać. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za bardzo ciekawy i pożyteczny przegląd technik skarpetkowych! I jakie piękne efekty! Biorąc pod uwagę, że w swojej skarpetkowej działalności pozostałam przy drugiej z kolei technice wyrabiania pięty, z jaką się zetknęłam, to nawet nie wiedziałam, że jest aż tyle możliwości. A podejrzewam, że istnieje ich jeszcze więcej. Osobiście zawsze robię skarpetki od palców (nigdy nie próbowałam od góry), a piętę robię z klinem, potem dodaje się oczka i przerabia na nich rzędy skrócone, na koniec zbiera się te dodane oczka, by wrócić do początkowej ich liczby. Nie wiem, jak się ta metoda nazywa, nauczyłam się jej u Intensywnie Kreatywnej na kursie dziergania skarpetek "Tara" (wzór jest dostępny za darmo na Ravelry). Dla mnie ta pięta jest bardzo dobra, skarpetki zawsze dobrze leżą.
    Nigdy nie byłam na Litwie, tym bardziej jestem wdzięczna za każdą relację fotograficzną:) Ależ tam cudownie!!!
    Wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  8. Tez swoje pierwsze skarpetki wyprodukowałam zgodnie z filmikami IK gdzie nazywała swoje skarpetki "mglistymi" i bardzo długo tym sposobem dziergałam, ale bardzo lubię eksperymentować i poznawać. A do Litwy przy najbliższej okazji warto przyjechać, bo Wilno jest cudowne i inne miejscowości też. Pozdrawiam serdecznie .

    OdpowiedzUsuń
  9. Nooo, jak widzę ja siedzę w podstawowce, a Ty już gdzieś na skarpetkowym uniwersytecie. :D Nawet nie opanowałam nazewnictwa piętowego jak na razie. Ale z Twoją pomocą i tego postu może się uda. Dziękuję bardzo za spacer po Wilnie, urodą pewnie porównywalny z Krakowem. Pozdrawiam serdecznie!
    Skarpetholicy można mówić :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie, kochanie, do uniwersytetów (sądząc po tym co potrafią inne skarpetoholiczki) mnie jeszcze bardzo daleko, ale zawodówkę to już chyba w tym sezonie jesienno zimowym zaliczę. A ty, proszę, przyjedź zwiedzić Wilno. Niektóre dzielnice naprawdę mają podobieństwo do krakowskich, ale ponoć najbardziej jest nasze miasto podobne do Lwowa. Nie mogę sobie darować, że tak i nie odwiedziłam w swoim czasie Lwów, a teraz niestety ... Moniko, niech jesień za oknem nie zasmuca nas za często swoimi widokami, poznawaj nowe smaki herbat i ciesz się dobrą literaturą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Stopy i dłonie trzeba trzymać w cieple. Chyba zacznę w pracy w rękawiczkach siedzieć, bo ze względu na oszczędności dogrzewać się zabronili, a służbowa temperatura, czyli 18-20 stopni, to dla mnie za mało i sina siedzę. Do czerwonych skarpet aż mi się oczy zaśmiały, do tych nad nimi w szarościach i różu również. "Mistrza i Małgorzatę" czytałam przed czterdziestką - euforii nie było, ale i tak oderwać się nie mogłam i żałowałam, że tak szybko książka się skończyła, choć czytałam powoli. Pozdrawiam gorąco :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak, czasami w pracy rękawice się przydają, tez miałam w swoim życiu takie doświadczenie. Co do literatury, to jestem zdania , że książka musi znaleźć swojego czytelnika, i to w określonym czasie, kiedy jest przygotowany na jej odbiór. Dzięki, że zaglądasz, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń