Pierwszy wiosenny miesiąc ucieka nam milowymi krokami, a ja, z dnia na dzień odkładając pisanie na blogu, omal nie zostałam bez marcowego postu. Kolejny raz przekonuję się, że ludzkiemu lenistwu nie ma granic. Przecież nie chodzę do pracy , korepetycji udzielam w godzinach popołudniowych, a zawsze potrafię wynaleźć moc usprawiedliwień. Co tam ukrywać, że najprzyjemniej czas wolny poświęcam robótkom i czytaniu. Co roku przed świętami układam sobie i zapisuję plan prac "obowiązkowych" i z wielką satysfakcją wykreślam każdy wykonany punkt. W tym roku już kilka ważnych punktów z planu zostało skreślonych, ale ciągle mam jeszcze przed sobą mycie okien ( na razie pogoda nie sprzyja), czy też porządkowanie podokiennej strefy ogródkowej przy naszym bloku.
Postanowiłam, że się pochwalę swoimi ostatnimi osiągnięciami robótkowymi, i tym razem, o dziwo, nie będą to skarpety. Otóż bardzo upodobałam sobie robienie szali moherowych z Drops Kid Silku i kiedy wszyscy potrzebujący byli obdarowani, to zostało mi w zapasach cztery motki tej włóczki w kolorze czerwonym i dwa z połową czarnej. Ponieważ jestem teraz w trakcie wyrabiania resztek, a ze skarpetami włoczka ubywa bardzo pasywnie, to decyzja padła na najprostszy zwyklak w kompozycji czerwono-czarnej. Długo szukałam jakichś inspiracji w internecie, ale w końcu przyszłam do wniosku, że będą to po prostu szerokie pasy. Sweter jest robiony od góry reglanem, ale ponieważ lubię przy każdej robótce nauczyć się czegoś nowego, to i teraz postanowiłam przetestować "reglan zerowy". Jest to sposób na rozpoczęcie rękawa od jednego oczka. Oczywiście przed tym obejrzałam kilka filmików, zrobiłam próbkę i obliczyłam po ile oczek należy dodawać na rękaw , a ile na korpus swetra. Sposób jest tym wygodny, ze w trakcie mozna przymierzać, aby momentami trochę pozmieniać ilość dodawanych oczek. Robiłam drutami nr4 i dodałam cieniutką niteczkę półwełenki. Całość waży 190g, nie prześwieca się, sweter jest ciepły i lekki w noszeniu.
Kiedy sweter już był zrobiony, to zetknęłam się z innym problemem, a mianowicie, z czym będę go nosić. Od dawna mam w głowie taką zasadę, że nie można przy komponowaniu góry i dołu przekroczyć ilości trzech kolorów. I akurat niczego odpowiedniego oprócz czarnej spódnicy i szarych spodni w szafie nie miałam. Ale był materiał, w drobną biało-czarną krateczkę, który długo leżał na półce czekając na odpowiedni moment. Nie przepadam za maszyną do szycia, bo to nieskończone przymiarki, prucie... Ale musiałam zebrać wolę w garść i dać radę kolejnemu wyzwaniu. Ogólnie jestem sobą zadowolona, bo odwaliłam taką robotę, i zyskałam komplet pasujących do siebie ubrań. Wiosenne odnawianie garderoby mam za sobą.
Oczywiście , że nie zaniechałam swojego projektu skarpetkowego, i kolejne 4 pary marcowe powstały, ale pokażę je w następnym poście.
Zaliczyliśmy już dwie wyprawy na działkę. Byliśmy ciekawi, czy w tym roku znowu sarny powyciągają z ziemi kwiaty cebulowe, jak ubiegłego roku. Ale czekała nas niespodzianka, bo w tym roku zwierzątka upodobały sobie listki juki, może jeszcze i na tulipany i na lilie przyjdzie czas, bo na razie ledwo wysuwają czubki z ziemi. A na parapecie już rozpoczął się sezon pomidorowy. Po udanym ubiegłym lecie, kiedy pomidorów było w bród, w tym roku pełna nadziei na dobry urodzaj zasiałam aż dziewięć odmian pomidorów, jak eksperymentować, to z różnymi gatunkami.
Porozważajmy o przeczytanym. Zebrało się tytułów niemało, ale chcę zatrzymać się przy tych książkach, do których powracałam myślami, które chciałoby się, bo myślę, że warto, polecać innym miłośnikom literatury. Bardzo lubię zaglądać na portal "Lubimy Czytać', bo ciekawią mnie nowości literackie, opinie czytelników, wywiady z pisarzami. W tym roku brałam udział w głosowaniu na książkę roku 2023. Czułam wielką satysfakcję, gdyż w kilku kategoriach były nominowane książki, które już czytałam, i na które chętnie oddałam swoje głosy. Teraz często tam zaglądam, bo staram się nadrobić i przeczytać niektóre z wymienionych pozycji.
A teraz o przeczytanych książkach. Toschikazu Kawaguchi " Zanim wystygnie kawa" . Muszę przyznać, że oczekiwałam czegoś więcej, od zwycięzcy plebiscytu " Książki 2022 roku". Bardzo dziwny wątek, bohaterzy opisywanych wydarzeń odsunięci na drugi plan, wszystko kręci się dookoła samej kawiarni, gdzie jest podawana kawa. Akcja rozwija się w bardzo wolnym tempie, no bo wiadomo iż są tu skąpi na emocje Japończycy . W tym roku plebiscyt wygrał drugi tom tej powieści, którego jeszcze nie czytałam.
Etam Ruf " Pamiętaj, że nie jesteś mężczyzną" Wzruszająca historia o losie palestyńskich kobiet, które nawet w Ameryce nie mogą marzyć o prawdziwej wolności, o studiach i karierze.
Emily St.John Mandel " Stacja jedenasta" Nie jestem fanką książek o tematyce postapokaliptycznej, ale kilka mam przeczytanych. Na tą książkę natrafiłam w bardzo aktualnym czasie, bo bohaterzy powieści, to ludzie po pandemii, borykający się z różnymi wyzwaniami, ale nie tracący nadziei, wiary w człowieka... Polecam bardzo.
Stephan King "Holly", " Pan Mercedes" Byłam przekonana, że książki Kinga są nie dla mnie, bo twórczość autora kojarzyła mi się z horrorami, upiorami i wampirami. Aż trafiłam na świetny kryminał "Pan Mercedes", po przeczytaniu, którego sięgnęłam po następny czyli " Holly", gdzie znowu ta świetnie współpracująca grupa przypadkowych ludzi tropi przestępców... Śmiało polecam miłośnikom dobrego kryminału.
Katarzyna Zyskowska " Nocami krzyczą sarny". Świetna książka, warta polecenia. Była w tym roku wśród nominantów w kategorii literatury pięknej, Ważna problematyka mieszkających pod jednym dachem polskich uchodźców i niemieckich gospodarzy. Akcja toczy się po niemieckiej stronie, która wkrótce stanie się polską. Przeczytanego długo nie da się zapomnieć, autorka umieszcza narratorki w trzech strefach czasowych, co tylko wzbogaca powieść.
Tyle na dzisiaj. Życzę wszystkim tu zaglądającym Wesołych |Świąt, miłego spędzania czasu, dobrej pogody.
To się nazywa kreowanie, powstaje sweter, świetny zresztą, niemal z resztek, potem powstaje pytanie z czym go nosić, znajdujesz w szafie tkaninę i wyciągasz maszynę, choć nie przepadasz i szyjesz elegancką spódnicę. Świetnie w tym wyglądasz!
OdpowiedzUsuńSzczerze podziwiam umiejętność szycia i współpracę z maszyną:-) Chętnie czytam też Twoje relacje książkowe, bo i ja lubię czytać, ale już nie piszę o tym, ze względu na... czas. No właśnie jak to się stało i kiedy, że zrobił się już przedświąteczny tydzień? Wszystkiego wspaniałego Honorato!
Dziękuję za miłe słowa. Z maszyną do szycia to tylko cierpimy jedna drugą, nie chce mi się jej głaskać. Bo druty potrafię przekładać, przeliczać , zachwycać się nimi. Życzę treściwych, pełnych nowych wrażeń, radosnych Świąt.
OdpowiedzUsuńNo i znowu mnie zmotywowałaś do przypomnienia sobie jak zrobic taki rękaw 🙈 robiłam w 2015 tym sposobem sweter i pojęcia nie mam jak to szło 😅 . Ale pamietam ze sweter służył mi przez kilka lat. Wspaniałe połączyłaś te kolory , patrzę i patrzę i dosłownie nie mogę przestać . Idealnej wielkości te pasy. Sweterek leży z taka klasą i elegancją. Co do książek to czuje sie zawstydzona, ja czytam jedną i dość powoli 😅 . Porządki mam za sobą. Okna czekają na ciepłe dni 😉 . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWiesz , Aniu, myślałam w czasie robienia swetra, że wynik będzie o wiele gorszy, ale byłam mile zaskoczona. Co do porządków i tyrania przed świętami, to na FB przeczytałam, że "przecież nadchodzą święta a nie Sanepid do naszych domów". Ale mimo wszystko dzisiaj się natyrałam, nawet piekarnik wyczyściłam... Życzę Ci świątecznego nastroju.
OdpowiedzUsuńOd zawsze świąteczne sprzątania były dla mnie traumatyczne. Odkąd mam swoją rodzinę, podchodzę do porządków inaczej. Nic nie muszę. To podstawowa zasada. Kiedy widzę, że okna, czy inna część mojego mieszkania wymaga mojej ręki i mam chęć, to wówczas sprzątam. I jest mi z tym bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńSweter wyszedł bardzo ładny, podoba mi się to połączenie kolorów. A przede wszystkim wykorzystałaś zapasy. I jaka śliczna broszka!!!
Dwa tygodnie temu na chwilę wpadliśmy do Ustki i trochę ogarnęliśmy ogród.
Bardzo różnorodne książki czytałaś. Z tego zestawu tylko Kinga znam, resztę zapisuję:)
Zgadzam się całkowicie, że niczego na siłę. A ponieważ przy kolejnej akcji okazyjnie kupiłam nowa szczotkę do mycia szyb, to chcąc ją wypróbować machnęłam sobie mycie okien w balkonie, bo mamy je oszklone. Ale chęci starczyło mi tylko na jeden balkon, drugi poczeka na mój odpowiedni nastrój. Wyobrażam sobie, ze masz już niemało nowych udzierganych rzeczy za ten czas, czekamy... A z książek, to polecam "Jedenastą stację" i "Sarny,,,," Pozdrawiam serdecznie i niech Ci mile upływa czas.
OdpowiedzUsuńJesteś bardzo pracowitym leniem, Honorato.
OdpowiedzUsuńTen sweter z resztek wygląda pięknie i elegancko, a w zbliżeniu widać, że jest mięciutki i przyjemny w dotyku i prawdopodobnie w noszeniu.
A wełna czarna na zdjęciu wygląda na bardzo ciemno szarą i jakby nierównomierną w kolorze. To też dodaje uroku. Bo taka czysta czerń w dużej połaci czasem wygląda jak dziura w wizji, a tu nie.
I spódnica rzeczywiście pasuje.
Pozdrawiam serdecznie, pracowita osobo.
Czasami napada fala lenistwa i pozwalam sobie jakieś obowiązki odłożyć na dalej. Czarny kolor właściwie jest z nalotem szarego puszku, więc wypatrzyłaś prawidłowo. Teraz wolny czas muszę dawkować na prace rolnicze, bo za miastem mamy działkę. Po zimie jestem stęskniona za pracą na ziemi, tylko że ostatnio mamy znaczne ochłodzenie. Życzę Ci satysfakcji z Twoich prac, no i dobrej pogody.
OdpowiedzUsuńSweter śliczny! I podziwiam spódnicę, ja dalej się nie lubię z maszyną, szyję coś jak już naprawdę muszę, a ubrań w zasadzie nie muszę.
OdpowiedzUsuńPorządki robiłam, po pierwsze jednak źle się czuję, jak mam nieposprzątane na święta, po drugie przyjechały wnuczki, więc musiał być porządek, żeby mogły robić bałagan.
Ach, King, to była moja miłość, teraz go nie czytam, ale zawdzięczam mu wiele godzin pasjonującego czytania. Pierwszą przeczytałam Cujo. To raczej thriller moim zdaniem. No i potem Gra Geralda (taki psychologiczny thriller) - świetny, trzyma w napięciu, tylko końcówka słaba, ale King w ogóle ma słabe końcówki. Misery też mi się podobała, tu akurat film jest niezły. W każdym razie, nie czytam go już, ale moim zdaniem jest świetnym opowiadaczem.
Pozdrawiam serdecznie!
Jeszcze tylko dodam, że w Zgierzu co roku są Kaziuki inspirowane wileńskim jarmarkiem - zawsze myślę wtedy o Tobie, a w tym roku wreszcie udało mi się wybrać. :D
OdpowiedzUsuńOj, witaj, witaj... Bardzo się cieszę, że odezwałaś i u mnie i u siebie na blogu. Co do maszyny do szycia , to ją zaniedbuję, bo nie czuję radości przy szyciu, ale czasami się zmuszam, aby nie zapomnieć tego procesu. King mnie pasuje, na pewno jeszcze powrócę. W tym roku moja jedna blogowa znajoma specjalnie przyjeżdżała do Wilna na Kaziuki, warto, może kiedyś zawitasz. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńEj a gdzie wpis kwietniowy?
OdpowiedzUsuń:)
A.
Moja wina, może będą dwa majowe
UsuńSuper!
Usuńposzukałam i znalazł się "kwietniowy"
UsuńTrzy wiosenne miesiące umknęły mi nie wiadomo kiedy - pewnie dlatego, że sporo się działo i niekoniecznie przyjemnie, co nie sprzyjało czytaniu i blogów i książek. Wiosenna kreacja swetrowo-spódnicowa bardzo przyjemna dla oka. A wiesz, że i ja przestrzegam zasady trzech kolorów? Z przeczytanych przez Ciebie książek na mojej półce czekają oba tomy kawiarnianych historii Kawguchiego, dziś dorzucam do nich "Pamiętaj, że nie jesteś mężczyzną". Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuń