Po testowaniu u Renaty Witkowskiej sweterka "Open to warm" czułam, że jeszcze raz, przynajmniej do tego projektu powrócę. I chociaż raczej nie lubię powtarzać się przy robótkach, to tutaj zwyciężyły dwa żelazne argumenty, które sprawiły, że mam już na drutach początki nowej przygody z tym samym wzorem. A argumenty są takie: pierwszy, że sweter powstaje bardzo szybko ( tak go "stworzyła" autorka) i drugi, że bardzo jest przyjazny jego krój dla mojej "wybrednej" sylwetki. Podczas testowania zrobiłam czarny, to teraz, jak widać na zdjęciu, jest ładny chabrowy kolor. Włóczka też inna, ale o niej napiszę, kiedy zademonstruję gotowy sweter.
Ponieważ w internecie temat skarpetkowy ciagle aktualny, więc dzisiaj podzielę się swoimi nowymi spostrzeżeniami z tej dziedziny, może komuś się przydadzą. Szczególną uwagę zaczęłam zwracać na jakość włóczki i jej stosunek do ceny. Wypróbowałam też wzmocnioną pietę na dwa sposoby i o tym też przy odpowiedniej parze skarpet opowiem.
Na pierwszy ogień idą skarpetki damskie z włóczki Himalaya Socks. Słyszałam negatywne odezwy o tej włóczce, że często trafiają się węzełki łączące nić, ale u mnie tego nie było. Kolorystyka bardzo optymistyczna, włóczka jest taka, jaką chce się widzieć w skarpecie, nie za miękka, ani za szorstka. Wypróbowałam wzmocnioną pietę, z lewej strony klapki zdejmowałam nieprzerobione oczka tak, aby uzyskać wzór szachownicy. Taka struktura dzianiny na zewnętrznej części pięty nie pogrubia ją zbytnio. Stwierdziłam, że jest dobry stosunek jakości tej włóczki do jej przystępnej ceny.
Męska para skarpet z "Fabel" od Dropsa wyszła delikatna i mięciutka, bo taka już jest ta włóczka. Nie wiem, jak się zachowa przy noszeniu i częstym praniu. Piętę również wzmocniłam tym samym sposobem. Mam wrażenie, że skarpety z tej włóczki nie będą bardzo mocne, i chyba raczej pasujące do noszenia po domu, a nie do butów na dwór. Męskich skarpet z tej włóczki raczej już nie zrobię, damskie - owszem.
Następna męska para na dużą nogę jest zrobiona z Alize superwasch Comfort. I tu trafił mi się motek z dosyć szorstką włóczką, w sam raz na skarpety do trzewików. Pietę wzmocniłam nie w szachownicę, tylko rządkami nie przerabiając oczka na lewej stronie. Mam zaufanie do skarpetkowej włóczki Alize, bo jest też stosunkowo niedroga, dobrze trzyma fason, dzielnie znosi pranie i wyroby z niej długo służą.
Muszę przyznać, że damskie pary chętniej się dzierga, bo można trochę zaszaleć ze wzorami i kolorami. Włóczka Alize Artisan prawie niczym się nie różni od Alize Comfort, może tylko ma szerszą gamę kolorów, bo jest nowszym produktem. Miękka i miła w dotyku, o ciepłej jesiennej barwie nie potrzebowała wymyślnych wzorów, delikatne warkoczyki zupełnie wystarczyły, aby nadać skarpetkom trochę szyku.
A ta para powstała specjalnie z jednokolorowej włóczki, bo chciałam zastosować akurat ten nieznany mi dotąd wzór "warkoczy-wężyków". Włóczka Alize Comfort. Bardzo łatwy wzór, szybko się dzierga, jeszcze będę do niego powracać.
Zamówiłam nieznaną mi włóczkę PROLANA Surprize Glitzer. Byłam ciekawa jej właściwości. Okazało się, że nie pasuje na skarpety, bo nie trzyma formy, w próbce jest jak rozpływająca się galareta. Do tego jeszcze miała w sobie taką błyszczącą metalową nić. Postanowiłam wykorzystać włóczkę dziergając metodą Heliks z żółtą Alize. Efekt jest zadowalający, chociaż na zdjęciu niestety nie widać, że ta pstra włóczka z połyskiem ładnie się wkomponowała między żółtą włóczkę. Przynajmniej nie wyrzucę ją, bo jeszcze z jakąś resztką przyzwoitej włóczki, która dobrze trzyma kształt skarpety, będę mogła skomponować. Ale już takiej nie kupię na pewno .
Od początku tego roku zaczęłam skrupulatnie notować wszystkie dane o konkretnej parze zrobionych skarpet. ( powstało ich już 8). Zapisuję ilość nabranych oczek, schematy wzorów, nazwę i numer włóczki, rozmiar drutów, oraz ilość zużytej włóczki w gramach. Po kilku takich wpisach widzę, że na jedną damską parę trzeba 60-70 g włóczki, na męską 85-95 g.
Z nadejściem wiosny chyba mniej skarpet będzie powstawać, ale jeszcze wielu kandydatów mam do obdarowania, i włóczki skarpetkowej też mam moc. W ubiegłą niedzielę zaprosiliśmy przyjaciół do nas na tradycyjne zapusty, aby godnie pożegnać czas karnawałowy. Z jedną z przyjaciółek dawno się nie widziałyśmy, i dlatego też nie dostała ode mnie skarpet przed zimą. Postanowiłam to naprawić i wręczyłam przeznaczoną jej parę teraz. Zaskoczenie i ta szczera radość w jej oczach potwierdzają moje przypuszczenia, że jeszcze w tym temacie posiedzę.
Jak zawsze na koniec - sprawy książkowe. Lubię kryminały, i bardzo lubię kryminały autorów skandynawskich.
Kiedy napotkałam w prasie informację, że autorem „Najlepszego Szwedzkiego Kryminału 2021” została wybrana Asa Larson, musiałam po tą książkę sięgnąć. Jest to " Niegodziwość ojców". Niestety, zbyt wiele oczekiwałam od tak głośnego tytułu. Przeraziła mnie ilość uczestników i ilość opisywanych wydarzeń. Niektóre bardzo ciekawe wątki pogubiły się, niektóre postacie długo pozostawały wielką niewiadomą dla czytelnika. Na pewno z tej książki da się stworzyć wieloodcinkowy serial, bo czytało się prawie jak scenariusz z dosyć prymitywnymi scenami, które może na ekranie byłyby na swoim miejscu. Doczytałam, ale...
Przeczytałam "Złap mnie " Lisy Gardner . Ta autorka w każdej książce potrafi uwagę czytelnika trzymać w napięciu, chociaż oprócz spraw zawodowych poznajemy też głównych bohaterów w roli małżonków i rodziców. Szczerze polecam.
I na koniec "wisienka na torcie", czyli " Życie Violette " Valerie Perrin. Jestem teraz w trakcie czytania i dosłownie nie mogę się od książki oderwać. Empik reklamuje, jako jedną z najlepszych książek 2022 roku. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po kilku przeczytanych stronicach pojęłam, że główna bohaterka jest dozorczynią na cmentarzu w niedużym francuskim miasteczku. Myślałam, że zaniecham czytania, bo po co mi ta ponura atmosfera przy porządkowaniu nagrobków? Jakże się myliłam. Poprzez bohaterkę i jej rozmowy z odwiedzającymi cmentarz poznajemy wiele ciekawych historii, czasami tragicznych, jak też komicznych. Violette bardzo wiele ucierpiała w życiu i musiałaby załamać się i znienawidzić ludzi, ale ona... Nie będę przekazywała treści, bo tych, którzy sięgną po książkę pozbawię ciekawych doznań. Szczerze polecam szerokiemu gronu czytelników.
Wszystkim tu zaglądającym życzę moc dobrych emocji, ciekawych, miłych wydarzeń, radosnych nowin.
Dziękuję za ten solidny i rzetelny przegląd włóczek skarpetkowych, u mnie w kolejce trochę niemieckich, aż muszę spojrzeć jak to wypada cenowo. Moja ulubiona jak dotąd to Regia, piorę w pralce, zakładam do butów i trzyma się świetnie.
OdpowiedzUsuńMuszę zobaczyć tę Violette, mam Empik go, może jest w abonamencie. Pozdrawiam serdecznie!
Czytałam bardzo dobre odezwy o Regii i mam 3 małe moteczki do wypróbowania. Czasami warto kupić włóczki mniej, a lepszej jakościowo. Myslę, że Violette Cię nie rozczaruje. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać o skarpetkach! Dziękuję za ten wpis i uwagi im poświęcone! Wszystkie skarpetki prezentują się wspaniale! Moją uwagę przykuła oczywiście pięta w żółtych - ależ jest śliczna! Z Fabela mam sporo skarpet. Moje się trzymają nieźle, ale męża są dosyć zmechacone. Szczególnie pięta - muszę zacząć robić taką wzmocnioną właśnie. Z książkami mam podobnie - jeśli jest za dużo bohaterów, gubię się, muszę wracać do początku, czytać jeszcze raz, co mnie denerwuje, bo od książki oczekuję odprężenia przy jej czytaniu. Te dwie pozostałe pozycje chętnie przeczytam. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTez bardzo lubię czytać o perypetiach związanych z dzierganiem skarpet i oglądać filmiki, gdzie autorki demonstrują swoje udziergi. Bez książki nie wyobrażam sobie życia. Jeżeli skusisz się na książki Lisy Gardner ( a warto), to cykl tych powieści nazywa się "Detektyw D.D.Warren" i 1 tom to " Samotna" , warto przestrzegać kolejności, bo "Złap mnie" to już 6 tom. Jeszcze muszę wypróbować chlebek według Twojego przepisu. Serdeczne pozdrowienia z Wilna.
UsuńW Twoim wpisie odnalazłam swoje dzisiejsze nastroje dziewiarskie, od rana myślę o tym, że chciałabym zrobić sobie sweter, ale jakiś szybki, a poza tym bardzo stęskniłam się za skarpetkowaniem, niby całkiem niedawno robiłam skarpety, a jednak brakuje mi tego. To świetny pomysł, żeby robić notatki, od pewnego czasu też zapisuję, zwłaszcza ilość oczek w obwodzie. Nigdy nie robiłam takiej szachownicy na pięcie, cudnie wygląda. Wszystkie skarpetki bardzo mi się podobają, nie wybiorę jednej ulubionej pary, bo każda z nich ma w sobie coś urzekającego, połączenie heliksowe urocze, wszystkie warkoczyki bardzo efektowne, zwłaszcza te wężowe. Artisan też polubiłam, nie wiem tylko czemu nie kupiłam tego apetycznego jesiennego koloru:-) Dziękuję za cenne informacje i miłe emocje, serdecznie pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńMiło, Mario, że tak utalentowana dziewiarka ( bo taka jesteś sadząc po Twoich pracach) docenia moje "dzieła" . Sweterek naprawdę dzierga się szybciutko. Trochę trzeba uwagi zanim wykona się karczek, ale jest bardzo dostępnie rozpisany cały proces. No i ta taka niezwykła jego forma kusi. Muszę, Mario, Cię uprzedzić, że czerwony Artisan ( color 56) szalenie puszcza farbę przy praniu. Robiłam z niego ażurowe dla córki. Zetknęłam się z tym ja, i również o tym przeczytałam u innych dziewiarek. No i przydały się moje notatki, bez trudu znalazłam numer koloru, bo banderole od motków po użyciu wyrzucam. Pozdrawiam serdecznie, dobrych dni Ci życzę.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam ze Alize ma włóczkę skarpetkową. Widzę ze nadal skarpetkowy nałóg trwa. Może i ja skończę swoje skarpetki , wloczka leży i czeka . Tyle tych skarpetek i kolorów 🤭 . Aż mnie mobilizujesz do działania 😉 pozdrawiam cieplutko Honoratko.
OdpowiedzUsuńMa, i to z dużym wyborem kolorów. Alize była moją pierwszą włóczką skarpetkową, którą wypróbowałam. Wkręca to strasznie, ręce same sięgają po druty i motki, no ale nie musimy siebie hamować, skoro coś robić chce się. Uściski.
OdpowiedzUsuńDziękuję za przegląd włóczek skarpetkowych. Już dojrzałam wreszcie do skarpet i jak skończę dziergać czapkę, to narzucę na druty dropsowego Delighta z zapasów, z którego zrobiłam już kiedyś jedną parę skarpet i noszę ją do dziś po domu. Twoje skarpety są śliczne i inspirują mnie do działania.
OdpowiedzUsuńZawsze to Ty inspirowałaś mnie do jakichś nowych wyzwań, więc miło mi , że komuś moje rozmyślania też mogą się przydać. Skoro zabierzesz się do skarpet, to tli się iskierka nadziei, że może niedługo zwołasz nas na test skarpetek mozaikowych. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSkarpety z Himalaya Socks kolorystycznie bardzo mi przypadły do gustu, podobnie jak sweterek. Skarpety to jest takie coś, co można produkować przez cały rok, żeby w odpowiedniej porze mieć gotowe na podarki. Książkowo zaintrygowało mnie "Życie Violette" i już je dodałam na wirtualną półkę. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńJuż te skarpety co Ci się podobały zostały wręczone pielęgniarce, która od kilkudziesięciu lat pracuje z naszym lekarzem rodzinnym. Książka warta poświęconego dla niej czasu. Życzę zdrówka i pogodnego nastroju na każdy dzień.
OdpowiedzUsuńPerfekcyjna robota:): Super skarpety:):)
OdpowiedzUsuńDzięki za słowa uznania, bardzo miło. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń