Translate

niedziela, 27 maja 2018

Pożegnanie z dzieciństwem

          No i nadszedł wreszcie ten tak ważny dla wielu dzień. Dla uczni szkolny dzwonek brzmiał ostatni raz, dla mnie było to oficjalnym zakończeniem swojej kariery wychowawczej. Od przyszłego września moi "maluszkowie" będą studentami, a ja zaś zostanę tylko przy wykładaniu przedmiotu.
   Świąteczne pożegnanie ze szkołą odbyło się we czwartek, 24 maja. Mamy bogate tradycje szkolne, które może kogoś zaciekawią, więc krótko opiszę, jak wszystko u nas się odbywa.
           Z rana, od godziny 9-ej, co dziesięć minut do szkoły uroczyście wkracza klasa maturalna z wychowawcą. Klas takich mamy co roku aż 7. Przed szkołą, pod muzykę i rzęsiste oklaski  spotykają maturzystów koledzy z młodszych klas, administracja i nauczyciele. Oczywiście zawsze stawia się ktoś z rodziców, i cicho tą łezkę rozrzewnienia uciera. Następnie w klasach  lekcję "życia" przeprowadza nauczyciel, którego uczniowie sami wybierają, i jest to zazwyczaj ktoś bardzo przez nich lubiany. Drugą zaś z rzędu lekcję przeprowadza wychowawca klasy. Jest to faktycznie "ostatnia" lekcja w szkole. Po tym udajemy się na uroczystą galę do auli szkolnej.
           Więc, aby było ciekawiej i więcej zabawy, uczniowie zawsze starają się wymyślić jakiś ciekawy sposób wkraczania na dziedziniec szkolny. Chodzi o to, aby  w jakiś wymyślny sposób "dowieźć " wychowawcę. Dlatego też z rana uczniowie zabierają wychowawcę z domu, i przed szkołą czeka przesiadanie do czegoś czym się ruszy z orszakiem idących uczni pod bramę szkolną.
           Ponieważ mam do szkolnych drzwi od swojego mieszkania aż 80 metrów, więc w moim wypadku byłam od szkoły na kilkaset  metrów odprowadzona dalej, bo tam czekała wynajęta czerwona limuzyna i tam też zbierały się klasy przed wyruszeniem do szkoły. Krótka sesja fotograficzna z chłopcami i ruszamy. 




        Więc nasz orszak też, ruszył i po kilku  minutach  już byliśmy powitani gorąco przez wszystkich czekających.
        Klasę zastaliśmy ładnie upiększoną, a ponieważ trzecioklasistom  poręczyłam, aby była  namiastka dzieciństwa, więc ujrzeliśmy dużo zabawek pluszaków wykorzystanych do dekoracji klasy. I tu " moi" bardzo się roztkliwili na ten widok. No myślę: zaczekajcie, aż ja was zaskoczę prezentami.
       Podczas swojego ostatniego występu przed klasą w skrócie przypomniałam  o prawdziwych wartościach, więc było o patriotyzmie,  o przyjaźni, o miłości, o rodzinie, o odpowiedzialności. A potem powiedziałam, że każdemu z nich zrobiłam własnoręcznie prezent z uwzględnieniem każdej osobowości. Miałam przemyślane intencje każdemu, i wręczając maskotki moje krótkie charakterystyki przeznaczone każdemu  wywołały burze radości. Najważniejsze, zrozumiałam, że trafiłam do ich serc, bo byli tak mile zaskoczeni  i swojej radości nie potrafili ukryć.
             
      
        Przed rozdaniem.
        I po rozdaniu.


    Skończyłam dziergać ostatniego misia dopiero we wtorek wieczorem. Ale zdążyłam. Teraz trochę przybliżę uczestników całej tej "awantury".

    Zaczniemy od "dziewczynek", było ich 16.
 
        Chłopców zaś 12.



   No i cała 4e klasa. Jak widzicie  są podobni, ale nie ma dwóch identycznych.


   Znowu "chłopcy-radarowcy" w plenerze.

No i jeszcze raz cała gromadka przed rozstaniem się.


    Na dzisiaj już będzie tyle. Pozdrawiam wszystkich, a szczególnie swoich kolegów po fachu, bo zawsze w maju mamy mnóstwo "nadgodzin".




18 komentarzy:

  1. Jakie piękne tradycje! To wspaniałe podkreśla uroczystość. No i wzruszyłam się ich wzruszeniem. Teraz dopiero naocznie można sobie uświadomić wagę Twojego upominku. Abiturienci musieli się poczuć wyjątkowo. :) A banda świetnie wygląda w ogródku. :)) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci za miłe słowa,które dla mnie też wzruszają. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wykonałaś niesamowitą pracę, przygotowując własnoręcznie zabawki. To taki prezent od serca. i cieszę się, że sprawił im radość, co widać na ich twarzach. Gratuluję wspaniałych dzieciaków, wyglądają na szczęśliwych. A teraz wakacje dla nich . Pozdrawiam bardzo ciepło:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wakacji właśnie nie mają, bo egzaminy maturalne w toku. Dopiero w lipcu mamy bal maturalny,i potem już trochę odetchną przed rozpoczęciem studiów. A teraz po rozdaniu maskotek czegoś w domu dosłownie brakuje, ale ciesze się, że trafiły w dobre ręce. Pozdrawiam z upalnego Wilna.

      Usuń
  4. Coś pięknego. Też się wzruszyłam. Piękne zakończenie!

    OdpowiedzUsuń
  5. I sama tez czuję, że warto było... pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. No, ale niespodzianke swoim wychowankom zrobilas ... i piekna macie mlodziez. Zycze wszystkim powodzenia. Pozdrawiam, Jagoda.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję , Jagodo, Właśnie w taki dzień, kiedy się rozstajemy, to zapominają się wszelkie trudności i problemy. pamięta się tylko dobre, a tego było moc. Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  8. Honorato, pomysł z misiami fantastyczny.
    Piękne pożegnanie okraszone tradycją. To wszystko wzbudza wiele ciepłych emocji. Chwila ta, pozostanie w pamięci Twojej i Twoich Wychowanków na długo.
    Czego Ci życzę i gratuluję z całego serca:))

    OdpowiedzUsuń
  9. Misie, koty, pieski i zajączki. Myślałam, że długo już nie wezmę szydełka do rąk, a tu jakoś po wszystkim czuję, ze czegoś mi brakuje. Chyba znowu coś wydziergam. Uzależniłam się. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jaka elegancka pani profesor z Ciebie, a młodzież jaka radosna :-) Dziergane maskotki prześliczne :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki, dzięki... Musiałam w tym dniu wyglądać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękne i aż niewiarygodne :)
    Zastanawiałam się, czy to jest w ogóle możliwe? Ale doczytałam... Wilno!
    Jestem pod ogromnym wrażeniem! Dobrze, że nie muszę gadać, bo głos by mi uwiązł w gardle ;)
    Jednak nadal trudno uwierzyć mi w to, że jeszcze są nauczyciele, którzy kochają swoją pracę, dzieci, młodzież. Wychowawcy, którzy mają autorytet... szacunek...
    Musi, że to inna planeta jest ;)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    Z tego wszystkiego zapomniałam o maskotkach; )
    Są śliczne! I na 1000% przez resztę życia będą im przypominać ten dzień :) Co ja piszę? Toż to cztery lata!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko, mam nadzieję, że w Polsce również jest mnóstwo "oddanych' swojej pracy nauczycieli, moc wdzięcznych i grzecznych uczni. Mnie się powiodło, bo dostałam klasę bardzo zdolnych, kreatywnych i towarzyskich dzieci. Cztery lata nas bardzo zbliżyły, więc i dzierganie traktowałam jako sprawianie radości swoim najbliższym. Dziękuję za odwiedziny na blogu.

      Usuń
  13. Honorato, wzruszylam sie niesamowicie Twoim postem, piekne tradycje i oby zawsze byly kultywowane, Moja corka tez w tym roku konczy liceum i od wrzesnia na studia rusza, takze dodatkowo ma to dla mnie osobiste znaczenie. Tak jak czytalam to zastanawialam sie, czy tez tak bylo jak moj dziadek przed wojna konczyl szkole srednia w Wilnie:)
    Misiaczki sa obledne i z pewnoscia beda zawsze towarzyszyc Twoim uczniom, za to ile wlozylas w to pracy, a co jeszcze wazniejsze ile serca. Pieknie wygladasz, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Też jeszcze pozostaję wzruszona do dzisiaj. Bo akurat dzisiaj moi "maluszkowie" mieli konsultacje przed maturalnym egzaminem z litewskiego i wpadli czterej aby przywitać się i "poplotkować". I tak się nam dobrze gawędziło, że nie chcieli wychodzić. Co jeszcze raz potwierdziło nasze dobre relacje. A w przedwojennym Wilnie chyba tradycje były skromniejsze... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo ciekawe i przyjemne te zwyczaje. Aż by chciało się zapozyczyc i zaproponować w szkole córki. :)
    Zdjęcie grupowe urocze. Te uczniowskie oraz te misiowe. :)
    Musze przyznać, że wyglądała Pani cudownie. Napatrzec się nie mogę!
    Pomysł z maskotkami to strzał w dziesiątkę.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuje , kochanie. Muszę przyznać, że tradycji ładnych mamy sporo. W lipcu na balu maturalnym na pewno też będą jakieś miłe niespodzianki.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń