Translate

piątek, 12 sierpnia 2016

Wirus olimpijski

      W czasie urlopów mój komputer postanowił trochę odpocząć i prawie  tydzień izolował mnie od internetu. Z tej też przyczyny post jest spóżniony na środowe spotkanie czytelniczorobótkowe  u Maknety.   Ale mimo wszystko próbuję uczepić się ostatniego wagonu odjeżdżającego pociągu. Podpatrzyłam na postach blogowych koleżanek, że praca wre, a najbardziej to mnie ciekawią przeczytane książki. Latem nie tylko wekujemy, dziergamy, ale i dużo czytamy? I jak tu wierzyć statystyce, że Polacy nieczytający naród?
      Co u mnie?  Z resztek sznurka po torbie zrobiłam takie dwa małe pojemniczki na różne drobnostki, i już jeden powędrował do koleżanki. Takie rzeczy dzierga się w kilkanaście minut, i jest możność likwidować pozostałości sznurka.
       .



        Szukałam pomysłu na robótkę przy transmisjach olimpijskich. No i jak to bywa przy zakażnych chorobach złapał mnie wirus, oczywiście "Wirus" -chusta dziergana szydełkiem.














        Bardzo dawno już ten projekt mnie pociagał, napatrzyłam się u koleżanek blogowych, a teraz zdecydowałam, że robótka w sam raz do telewizora. Bardzo łatwy wzór, zachęcam wszystkich, kto jeszcze tym nie przechorował, przez to trzeba przejść. Dziergam z półwełenki "Alize". Z kolorami może nie najlepiej, ale chciałam, aby była chusta wielokolorowa. Co było, to i kupiłam.

    Wczoraj zaś bardzo szybko śmigało szydełko, bo był udany dzień olimpijski dla dwóch drogich dla mnie krajów. I przedstawiciele Polski i Litwy tryumfowali w wioślarstwie, zbierając medale. Aby więcej takich dni, to i więcej udziergamy.
    Przechodząc do książek, to mam niemało zaliczonych za ten tydzień, bo aż trzy przeczytane. Ale mówić chcę tylko o jednej- to książka Zośki Papużanki "On". Bardzo ciężki temat, bardzo ciężko się czyta. Zmagania matki z otaczającym światem i surową rzeczywistością, beznadziejność matki, której dziecko jest "inne".
 Znowu pokazany przekrój poprzeczny średniej warstwy społeczeństwa w czasach socjalizmu, Nowa Huta, pomnik Lenina. Czy mnie zachwyciła książka? Już nie tak jak pierwsza - Szopka, ale jestem znowu pod wrażeniem stylu pisarki. Książka, którą musi przeczytać każdy nauczyciel, aby nie popełniać błędów, które potem bardzo są bolesne.  Z biblioteki zaś przyniosłam Marcela Prousta i po trochu oswajam się z myślą, że  będę go czytać i może nawet dam radę.
   Mimo zimnego już lata ( tak już u nas na Litwie odchłodziło się) życzę kibicom goracych chwil przed telewizorem, a nam wszystkim, kto do Olimpiady niedorósł, dobrych pomysłów i udanych prac.






8 komentarzy:

  1. Mi się kolorystyka podoba :) Ogólnie nie lubię pomarańczowego, ale ten odcień, który jest na chuście mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zależnie od nastroju, raz bardziej podoba się, innym razem mniej, ale dziergam dalej. Jeszcze powtórzę taką chustę w innym kolorze

      Usuń
  2. Też mam ochotę na ten wzór chusty... może kiedyś sobie wydłubię:)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. ..a my obejrzymy z przyjemnością

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawe robótki szydełkowe! Ja swoja przygodę z rękodziełem zaczynałam od szydełka, ale teraz przestawiłam się na druty. Ale bardzo chętnie i z sentymentem oglądam prace szydełkowe innych. Chusta będzie cudna w tych kolorach!

    OdpowiedzUsuń
  5. Z Olimpiady chyba już wyrosłam, bo w dzieciństwie oglądałam. A może dlatego oglądałam, że przy dwóch wtedy kanałach nie było większego wyboru, to się oglądało i Olimpiady i Wyścig Pokoju i skoki narciarskie.

    Mój Proust czekał na swoją kolej ponad dziesięć lat. Twój pewnie będzie czekał krócej, bo biblioteki na tak długo książek nie wypożyczają.

    Kolory chusty piękne.

    OdpowiedzUsuń