Nie miałam w szafie żadnego czarnego swetra, ale czułam, że taki posiadać muszę. W tym celu nabyłam 14 motków czarnej włóczki "Nord" od Dropsa. Kupiłam i odłożyłam do czasu, aż zdecyduję się jakim wzorem, i jaki fason swetra będę dziergać. Chciałam znaleźć taki krój swetra, przy którym udałoby się ukryć pewne niedoskonałości mojej sylwetki. Wiedziałam z praktyki, że musi on mieć krój nieoblegający ciało, z rękawami kimono, czyli coś w rodzaju nietoperza. Ale szukając wśród opisów dziergania takich swetrów nie zachwyciłam się żadnym, aż moteczkom włoczki zaczęły grozić odleżyny. I tak faktycznie zapomniałam o tych swoich niezrealizowanych planach, aż niespodziewanie rozstrzygnięcie problemu przychodzi w postaci proponowanego udziału w testowaniu swetra " Open to warm" tu od Renaty Witkowskiej. Obejrzałam zdjęcia swetra na Renacie i zrozumiałam, że właśnie takiego potrzebuję. Mimo iż była sugerowana do projektu włóczka Air, to według wymiarów próbki mój Nord w dwie złożone nitki akurat pasował według grubości. Co do projektów Renaty, to kto z nią współpracował przy testach to wie, jak doskonale ma rozpisany krok po kroku, jak precyzyjnie obmyślone są wszystkie wykończenia, nieznającym jakichś nowych technik pomaga wskazując na pomocne filmiki. Więc bez wahania rzuciłam się w ten nurt, i zaczęło się ... Krótko ( bo nie chcę zdradzać tajników tego ciekawego projektu) - sposób wykonania jest wart, aby go wypróbować, ciekawe posunięcia autorki pobudzają adrenalinę, a końcowy efekt sprawia ogromną satysfakcję. Co do włóczki, to po blokowaniu dzianina staje się miękka i delikatna w dotyku. Niestety nie sprzyja czarny kolor zdjęciom. Ciągle brakuje na zdjęciach tego rzeczywistego nasycenia czarnej barwy, która, uwierzcie mi na słowo, dodaje szyku. Zeszło mi 11 motków, robiłam drutami nr4. Skończyłam pracę przed świętami, a teraz bardzo często testuję go zakładając na różne okazje.
Skoro jeszcze pamiętamy świąteczną atmosferę to pochwalę się prezentami gwiazdkowymi, które sprawiły mi mnóstwo radości. Apaszki jedwabnej faktycznie spodziewałam się, podoba mi pasuje jej kolorystyka i gatunek. Cieszę się bardzo, bardzo.
Miałam skryte marzenie - bardzo chciałam mieć ceramiczną miseczkę na kłębuszki włóczkowe. Nie wiem, jak udało się te moje głęboko ukryte chęci rozszyfrować, ale w worku z prezentami znalazłam to cudo. Do tego jeszcze zrobione własnoręcznie przez miłą, kreatywną osobę, której prawda nie poznałam osobiście, ale u której zadomowiła się jedna z moich szydełkowych maskotek.
Zapraszam na relacje o przeczytanych książkach.
Jonathan Franzen "Na rozdrożu". Lata 70-te, przedmieście Chicago, losy rozpadającej się, niby dotąd szczęśliwej rodziny pastora. Postacie nie budzące sympatii czytelnika. Autor chce pokazać, jak kruche bywają relacje między członkami jednej rodziny, członkami wspólnoty... Książka, która nie wywołała zachwytu, abym mogła ją polecać innym, ale nie miałam pokusy, aby ją odłożyć.
Kristin Hannah "Gdzie poniesie wiatr" . Po "Słowiku" i "Wielkiej samotności" przeczytałam też kilka słabszych książek tej autorki, które prawie rozczarowały mnie. Więc biorąc do ręki ostatnią nie spodziewałam się, że będę mile zaskoczona. Lata 30-te, Ameryka , Texas. Słyszałam o wielkiej depresji, o krachu na giełdzie, ale nie podejrzewałam, że do tego przyczyniła się też katastrofa ekologiczna, burze piaskowe w czasie długotrwałej suszy, erozja gleb. Miliony farmerów masowo opuszczali swoje domy i leżącą odłogiem ziemię, udawali się w miejsca, gdzie spodziewali się odnaleźć wodę, pracę i nowy dom. Większość, tak jak bohaterka, niezłomna kobieta Elsę Martinelli, nie podejrzewała, że na długo osiądą w obozach namiotowych, aby za kilkadziesiąt pensów pracować razem z małymi dziećmi pod palącym słońcem przy zbiorach bawełny. Powieść wciąga i odrywa od rzeczywistości, momentami widziałam siebie obok opisywanych postaci. Autorka po mistrzowsku opisuje każdego z bohaterów, emocjonalne ich portrety pozwalają lepiej zrozumieć podejmowane przez nich decyzje. Książkę polecam, bo jest tego warta.
Lise Gardner "Samotna" i "W ukryciu" Ponieważ piszących kryminały mamy bez liku, więc jako czytelnik jestem wybredna, i po książki niektórych powtórnie już nie sięgnę bo mnie nie pociąga ich twórczość. Najbardziej nie lubię, kiedy autor "stara się", abym poznała przestępcę na kilkudziesiątej stronicy, albo w połowie książki. Tak bywa, uwierzcie mi. Ale nie u Lisy Gardner. Autorka przekonała mnie, że będę czytała jej kolejne książki z tej serii, będę współczuła śledczemu o zagmatwanym życiorysie, będę poznawała, jakie tajemnice z przeszłości zmuszają ludzi do nieprzewidywanych wykroczeń.
Wszystkim tu zaglądającym życzę, aby w tym roku wasze najskrytsze marzenia dostały się na listę stopniowych realizacji.
Co za dobry Mikołaj!
OdpowiedzUsuńW tym roku nadzwyczajnie dobry, chyba byłam jednak grzeczną.
UsuńŚwietna jest Twoja wersja, komfort, szyk i odrobina nonszalancji. Ależ zachęcająco opisałaś pracę z tym projektem! Wzór już posiadam, choć na razie inne rzeczy mają pierwszeństwo na drutach, mam jednak nadzieję, że za dłuższe czekania przyjemność dziergania może być większa.
OdpowiedzUsuńPrezenty wspaniałe i z samej swej natury szlachetne. Serdecznie pozdrawiam:-)
Dzięki za uznanie, pochwała z Twoich ust wiele warta. Też myślę, że jeżeli z czymś zwlekamy, znaczy tak trzeba, i możemy spokojnie poczekać, aż wszystko się ułoży i do pracy przyłożymy. Pozdrawiam serdecznie, pomyślnego tworzenia życzę.
OdpowiedzUsuńTen czarny sweterek,a może raczej dziana bluzeczka bardzo mi się podoba na Tobie Honoratko.Rzeczywiście powinnyśmy taką rzecz w szafie posiadać.Cieszę się,że włóczka doczekała się prezentacji.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJedna włóczka zużyła się, ale już chyba jutro otrzymam niemałą paczkę z włóczką skarpetkową, skorzystałam z promocji. I tak w kółko, taki dziewiarski los. Dzięki, że tu zaglądasz, pozdrawiam z Wilna.
OdpowiedzUsuńHonorato, zrobiłaś piękny sweter! Bardzo Ci w nim dobrze. Czarny jest bardzo eleganckim kolorem. Ja, niestety wyglądam źle w czarnym, zwłaszcza zimą, a bardzo chcę nosić czarne ubrania. Jeśli już je zakładam, to wokół szyi muszę mieć jakąś kolorową chustę. Twoja apaszka ma eleganckie i uniwersalne kolory, pięknie pasuje do swetra. Jak to jest miło mieć wokół siebie duszyczki, które odczytują twoje myśli, twoje marzenia. Bardzo mi się podoba twoja misa.
OdpowiedzUsuńWiesz, że ja jeszcze nic nie czytałam p. Gardner? Niesamowite, zwłaszcza, że ja uwielbiam kryminały. Franzena czytałam Korekty i całkiem mi się podobały. Natomiast po Hannah już nie sięgnę, kilka ostatnich jej książek bardzo mocno mnie rozczarowało. Ale to jest fajne w czytaniu, że jest taka różnorodność autorów, gatunków książek, że każdy znajdzie dla siebie coś innego. Nudno by. było, jak wszyscy byśmy lubili to samo:))))
Sweter bardzo mnie wyręcza w różnych sytuacjach, jest bardzo uniwersalny, zmieniając dodatki mogę często go nosić. Teraz czytam "Sąsiada" Liz Gardner i jestem zafascynowana jej stylem podawania informacji. O Hannah mam podobną opinię, ale dwie książki mną wstrząsnęły, bo bardzo pożyteczną wiedzą O Alasce i Texasie popełniłam swoje zasoby. Wiesz, że bardzo czekam na Twój Post. Uściski.
OdpowiedzUsuńO, z czarnym swetrem nie jest łatwo, ile ja się naprułam letniego Safranu. Chyba czwarta wersja była dobra. Twój bardzo fajny. Mnie czeka jeszcze czarny Nepal chyba i czarny kaszmir, który ma być tak wyjątkowy, że aż sama nie wiem jaki.
OdpowiedzUsuńPrezenty przepiękne.
Nie załapałam się z komentarzem pod poprzednim postem, chciałam tylko zauważyć, że zaoszczędziłaś tysiące euro na choince, bo i Twoja śliczna i ta miejska też.
Pozdrawiam serdecznie i wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Jeszcze nie wymieniłam jednego bardzo miłego prezentu od dzieci, wczoraj byliśmy w Operze, słuchaliśmy "Bohemę", rozpieszczają nas. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJaki dobrze poinformowany Mikołaj Cię nawiedził :-) Sweter prezentuje się elegancko, czarny wygląda lepiej niż czerwony u Renaty, choć czerwony to mój ulubiony kolor. "Gdzie poniesie wiatr" dodałam do listy książek do przeczytania - przez czas akcji i problem skojarzył mi się ten tytuł z "Gronami gniewu" Steinbecka, od których oderwać się nie mogłam. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńAkurat teraz jestem w trakcie czytania "Gron gniewu",też nie mogę oderwać się.Muszę przyznać, że u Steinbecka od razu widać ten wyższy poziom władania piórem. Dzięki za pochwałę sweterka, bardzo mnie często wyręcza. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWyjątkowa grzeczna byłaś i Mikołaj sie postarał ;) :) Sweterek oglądałam w kilku wersjach i każda piękna. Choć przyznaję bez bicia że najbardziej lubię od Reni chusty mozaikowe, mam dwie i obie są moje ulubione. Chyba muszę ją zmotywować do wymyślenia kolejnej. ;) :) Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńChyba byłam, bo prezenty bardzo udane. Widzę, że już możesz pisać komentarze, więc biegnę na twoja stronę sprawdzić, czy będę mogła również u ciebie pozostawić wpis.. Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńTwoja wersja swetra Reni, gdy oglądałam wszystkie gotowe, była jedną z tych, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że muszę dla siebie taki sweter wydziergać. Bardzo, ale to bardzo mi się podoba Twoja praca. I na Tobie ten sweter wygląda doskonale :)
OdpowiedzUsuń