Translate

poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Gdy odchodzi lato




           Lato było ciepłe,  słoneczne, urodzajne i jak wszystko, co jest dobre, szybko mijające. Niestety już wczoraj wieczorem Wilno przyodziało się w kurtki. Kobiety szybciutko skorzystały z okazji, aby zawinąć się w ładne kolorowe chusty i szale. Tak raptowna zmiana  pogody, jak kubeł zimnej wody na głowę, zmusza do pogodzenia się z kalendarzem. Lato, niestety, odchodzi.
           Tak się ułożyło, że w tym roku nie mogliśmy wyruszyć , jak co roku, nad któreś  z ciepłych mórz.  Na początku urlopu bardzo sobie z tego powodu "współczułam", ale potem postanowiłam nie roztkwilać się nad sytuacją i spróbować te lato w mieście nie zaprzepaścić. Postanowiłam nie planować wielkich prac, unikać stresujących zajęć, w miarę możliwości spędzać czas na działce, i starać się robić to, na co mam ochotę.  Tak też i było. Czytałam do drugiej w nocy, bo tak mi się chciało, prawie nie dziergałam, bo mi się nie chciało. Ponieważ przyroda nie poskąpiła nam w tym roku upałów, więc bardzo często jeździlismy na działkę aby podlewać i ratować roslinność przed suszą. I nawet chciało mi się pracować w warzywniku i przy kwiatach . Chyba dlatego, że w tym roku wszystko tak ładnie obrodziło, otaczające kolory tak działały, że aż tak nudna praca, jak plewienie nie była udręką. W miarę dojrzewania plonów  zaczęłam po trochu te dary lata lokować  w słoiki. Ponieważ nie mamy tak wielkich pól uprawnych, więc nie musiałam przy tych zajęciach przepadać całymi dniami w kuchni. Kiedy miałam ochotę, to szperałam wsród różnych przepisów, i eksperymentowałam.
         Oboje z mężem jesteśmy zodiakalnymi lwami, więc zaliczyliśmy też spotkania z przyjaciółmi i rodziną z okazji urodzin. I tak czas po trochu upływał, aż 23 sierpnia musiałam stawić się w pracy. Dobrze, że mamy bardzo wyrozumiałą administrację, i bardzo stopniowo jesteśmy wprowadzani w nowy rok szkolny.
        
 
         
   A w ogródku   na dzień dzisiejszy  dominują cynie i dalie. 











\



   Po drodze na działkę mamy znane nam  leśne zakątki, gdzie prawie zawsze, chociaż na zupę, grzybów uzbieramy.



    Nie garnęłam się do robótek, nie miałam żadnych ambitnych planów i tego lata  od drutów i szydełka odpoczywałam. Po udzierganiu kilkudziesięciu maskotek myślałam, że do szydełka z rok przynajmniej nie powrócę. Ale... poczułam raptem, że muszę udziergać misia. No i stało się - misio jest.








        Letnie czytanie było, i było  intensywnym (i nadal jest)           
    "Dżentelmen w Moskwie” Amora Towlesa, to książka o tym, jak Hrabia Aleksander Iljicz Rostow, zostaje skazany prrzez władzę bolszewicką na dożywotni areszt w moskiewskim hotelu Metropol. Człowiek wychowany na salonach i zmuszony  zamieszkać w małej klitce, nie traci godności, przyjmując swój los ze stoickim spokojem. Książka pochłania całkowicie, bo  bohater ze swoimi wykwintnymi manierami, i poczuciem taktu wywołuje wielką sympatię. Autor tak mistrzowsko opisuje codzienne, niby nie bardzo ciekawe parypetie hrabiego w hotelu, że czytając ksiażkę łapałam się , iż po prostu tymi opisami delektuję się. Bardzo polecam, bo utwór wzbudza dodatnie emocje, zachwyca opisami  innych, bardzo kolorowo opisanych postaci.
     Fannie Flag "Babska stacja".  Po przeczytaniu "Smażonych zielonych pomidorów" miałam nadzieję na również udaną książkę. Prawie sie nie zawiodłam. Trochę słabsza, bo momentami irytuje dośc infatylna główna bohaterka. Ale tych, co przebrną przez dosyć słaby początek czeka z kolei ciekawy wątek polski. Trzy siostry pewnej polskiej rodziny  po rozpoczęciu się II wojny światowej przejmują po ojcu  prowadzenie stacji benzynowej, a następnie ochotniczo wstępują do WASP-amerykańskiego korpusu kobiet-pilotów. Książka, jak i mówi nazwa, jest akurat adresowana do kobiet. Znajdziemy tu mnóstwo komicznych sytuacji, często w opisywanych scenach poznamy siebie, albo kogoś bliskiego. Na koniec lata polecam.
       Kathryn Stockett „Służące‘. Kto tak, jak ja, nie oglądał filmu, niech sięgnie po ksiażkę. Ameryka, lata 60-te, segregacje rasowe i początki trudnej walki o równouprawnienia. Mimo trudnego tematu, jest niemało wesołych wątków. Teraz chcę obejrzeć film.
      Scholes Katherine „ Królowa Deszczu“. Tajemnicza, i jednocześnie piękna, niebezpieczna i dzika Afryka zawładnęła  sercami misjonarzy pracujacych w Tanzanii. Kraj pełen niebezpieczeństw, jak choroby zaraźne, dzikie zwierzęta, walki między plemionami. Jest to wspaniała historia o poświęceniu się, o dumnych wojownikach, o miłości, o zaklinaniu deszczu przez czarownice. Jak najbardziej  polecam . 
  Paula Hawkins „Zapisane w wodzie". Nie sprawiła ta książka na mnie takiego wrażenia, jak wcześniejsza  "Dziewczyna z pociągu". Ale przeczytałam.
            Beckett „Chemia Śmierci“-Kryminał, który na pewno nie wszystkim się spodoba, z powodu niektórych  opisywanych scen. Chodzi o zbyt dokładne relacje z miejsc zbrodni. Lekarz mieszkający w małym miasteczku pomaga policji przy ustalaniu czasu, miejsca, oraz narzędzi zbrodni. Ponieważ mój mąż 7 lat pracował w laboratorium kryminalistycznym i oględziny miejsc zdarzeń były u niego na porządku dziennym, więc i u mnie  takie sceny raczej nie wywołują  oburzenia. Wątek powieści ciekawy, na prawdziwego sprawcę skierowałam swoje podejrzenia dopiero w połowie książki. Miłośnikom kryminałów mogę polecić.
     
     Wszystkim życzę jak najdłużej zachować letnie słoneczne wspomnienia, odpowiednio  dostosować do skrócających się dni,  nigdy nie tracić pogody ducha i czytać zawsze i wszędzie.


10 komentarzy:

  1. Miałaś świetny urlop!
    Tak, w tworzeniu małych maskotek masz dużą praktykę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, nie jestem po takim urlopie zmęczona, ani fizycznie, ani moralnie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, ostatnio jadlam kurki przeszlo trzydziesci lat temu. Kwiaty masz piekne! Duzo czytasz. Zaciekawila mnie pozycja Towlesa ... i juz ja mam na kindlu :)) przeczytam. Pozdrawiam, Jagoda.

    https://plus.google.com/u/0/108812927116307664979

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na zupkę. Co do ksiazki, to bardzo lekko i przyjemnie sie czyta. Pozdrawiam

      Usuń
  4. O, kurki! I zachciało mi się jajecznicy z nimi. Misiaczek uroczy, a lista książek imponująca. Lato nam się popsuło, nie ma już uwielbianych przeze mnie upałów i powoli zaczynam marznąć. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety nie mogę podrzucić Ci "ciepła', bo też już kilka dni z rzędu
    mamy poniżej 20 stopni. Trzeba się jakoś nastawić i lody zamienić gorącą herbatę. Ale pozdrowienia mogę Ci przesłać bardzo gorące.

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz piękny ogród! Nie dziwię się, dlaczego tak dobrze w nim wypoczywasz. Tyle w nim kolorów! Mój ogród musi na mnie poczekać. Tu mam balkon, ale też postawiłam kwiaty, bo je bardzo lubię.
    Wzeszłym roku, jak zrobiłam ponad 100 podkładek pod kubki, to myślałam też, że będę miała dosyć szydełka. I podobnie jak ciebie, ciągnie mnie dalej. Myślę, że to już uzależnienie. Pozdrawiam ciepło:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale te podkładki , Danusiu, były takie polskie, takie ładne. Sama się dziwię, że w tym roku tak wszystko buja w ogrodach i sadach. Widocznie przy takiej pogodzie letniej, jaką mieliśmy, to i kij wsadzony do ziemi pokryłby sie listkami.
    Jestem ciekawa, czy podczas urlopu w Polsce uadało sie wam trochę ochłodzić, czy też trafiliście na upały? I czy ciągnęło was z powrotem już do Malezji, czyli "do domu"?

    OdpowiedzUsuń
  8. Honorato, ciesze sie , ze lato spedzilas robiac to na co mialas ochote. Sporo przeczytalas , a i praca w ogrodzie daje radosci, szczegolnie, gdy wszystko tak piekie kwitnie. Pozdrawiam i zycze wszystkiego dobrego na nowy rok szkolny:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję , Kamilo, serdecznie. Już dzisiaj zaczął się u nas nowy rok szkolny. A więc trochę trzeba zmienić rozkład dnia. Pozdrawiam Ciebie serdecznie.

    OdpowiedzUsuń