Postanowiłam, że muszę jeszcze złapać za ogon ten umykający miesiąc, aby zaliczyć post grudniowy.
I już po Świętach. Poczuło się jako taki luz, kiedy nie boli głowa, czy wszystko jest kupione, czy prezenty dobrze obmyślane, czy mieszkanie wysprzątane... Korzystamy z wolnego czasu tak, jak się nam podoba. Książki, seriale i robótki to dla wielu najlepsze towarzysze w czasie relaksu.
Tradycyjnie postaram się podsumować odchodzący rok, przeglądając swoje "rękoczyny". Robótkowo poświęciłam ten rok na "swetrowanie", ucząc się jakichś nowych technik, poznając nowe włóczki. W dorobku znalazło się osiem swetrów, dwie bluzki i top. O wszystkich pisałam w poprzednich postach, a o tym najbardziej pracochłonnym i najświeższym opowiem teraz. Wspominałam niejednokrotnie, że bardzo lubię różne wyzwania, które motywują mnie do poznawania nowych technik. Długo się przyglądałam na Pinteresie przeróżnym wyrobom z "kwadratów babuni". Niektóre rzeczy podobały się mi, niektóre były nie do zaakceptowania. Już nawet nie pamiętam, jak się stało, że z córką wpadłyśmy na pomysł, żeby zagospodarować pozostałe motki bawełnianoakrylowe w postaci kwadratów. No i zaczęło się... Schematów na kwadraty jest mnóstwo. Po obejrzeniu kilku filmików i po poczynionych próbkach zrozumiałam, że na początek trzeba zaczynać od najprostszych. Dominował w naszych motkach kolor czarny, trochę było szarego i fioletowego. Więc trzeba było kombinować wzory z tych kolorów. Postanowiłam, że sweter będzie z trzech gatunków kwadratów. Codziennie po kilka musiałam wyprodukować, bo potrzebowałam na całość ich 59. Muszę przyznać, że szybko dopadła mnie nuda, bo to wszystko się powtarzało. No, ale skoro się zaangażowało, więc brnęłam do przodu. I przed Świętami sweterek narzutka był gotowy. Córka mówi, że się podoba i będzie noszony.
Czy będę chciała przedłużyć przygodę z kwadratami, najwyraźniej "nie". Jednak u mnie szydełko przegrywa w konkurencji z drutami. Skarpet tego roku wyprodukowałam 30 par. Lubię dziergać te małe formy, więc na pewno tego w przyszłym roku nie zarzucę.
Książki... Niestety tylko 54 przeczytane w tym roku. Ale bardzo dużo różnych żyć przeżyłam razem z bohaterami tych przeczytanych utworów. Do niektórych codziennie myślami powracam, a to znaczy, że warto było czytać... I jak co roku "TOP 5 książek":
1. Maciej Siembieda trylogia "Katharsis", "Nemezis", "Kairos"
2. Jakub Jarno "Światłoczułość"
3. Barbara Kingsolver " Demon Copperhead"
4. Karin Smirnoff trylogia " Pojechałam z bratem na południe", "Jedziemy z matką na północ", "Wracam do domu"
5. Izabela Janiszewska "Apartament"
Wszystkim tu zagladajacym życzę, aby nadchodzący rok był hojny w dobre wydarzenia, a skoro jest to rok "konia", to niech obdarzy nas końskim zdrowiem.



.jpg)


.jpg)