Wiem , że jest nie fair z mojej strony tyle czasu nie podać żadnej informacji o Wilnie wilniukom, ich potomkom, albo po prostu symatykom naszego miasta. Ale dzisiaj nadrobię z nadwagą. Bo akurat dzisiaj, 4 marca, mamy w Wilnie tradycyjne "Kaziuki", lub jak kto woli "Jarmark Kaziukowy". W ubiegłym roku o nim pisałam tu. Dzisiaj sobota, pogoda dopisuje, więc i "stary i mały" wyruszają z samego rana na starówkę, by nacieszyć się tą niecodzienną atmosferą, pochodzić, obejrzeć i coś kupić. Tym, co to być z nami nie mogli proponuję za pomocą zdjęć zanurzyć się z nami w te uliczki, pogapić się na ciekawe stragany, podziwiać wymyślne palmy, A więc wyruszamy od Ratusza ulicą Wielką w kierunku Katedry. Tylko, proszę, uważajcie, bo łatwo zgubić się w tłumie.
Na schodach Ratusza jeden ludowy zespół zmieniał inny, aby stwarzać wesołą i radosną atmosferę.
Wiosenną atmosferę zwiastują szpakówki.
Jak i każdego roku symbolem jarmarku były palmy. Od najbardziej wymyślnych, po zwykłe bazie powiązane w "pączki".
Oczywiście swoje wyroby głośno zachwalają rzemieślnicy:
Może ktoś kupi tą przemiłą krówkę ceramiczną za 100 eurów?
Tu palmy sprzedaje prawdziwa Litwinka, przybrana w strój ludowy.
A tu "nieprawdziwa" Litwinka też w stroju ludowym.
Uliczni muzykanci jak zawsze są miłym akcentem.
Wydmuszki, pisanki i drewniane jajka napominają, że święta już nie za górami.
Po długim spacerze można też posilić się.
Chlebek domowego wypieku też idzie jak "bułeczki".
Było mnówstwo kramów z piernikami, obwarzankami, słodyczami. Ale... do takich nie zbliżaliśmy się i zdjęć nie robiliśmy, bo z nastaniem postu mamy jako takie zobowiązania. ( Czy wytrwamy, to inna historia).
No i jak ogólnie było? Fajnie. Świadczy o tym zadowolona mina anioła, który z góry spoglądał na to wszystko.
Jeżeli ktoś wytrwał z nami do końca, to dziękuję, za cierpliwość, życzę wszystkim dobrej, prawdziwej wiosny.
Honoratko, dziękuję za te Kaziuki! Cudne. Jestem uzależniona od drewnianych łyżek i wiklinowych koszy, których u Ciebie mnogość, więc jestem usatysfakcjonowana. Podobają mi się też te białe z kolorowymi oczkami. :) Ale anioł to dziwny jest. :D
OdpowiedzUsuńTakich aniołów to mamy po mieście kilka. Planuję na przyszłość poswięcic im jeden z moich postów. Cieszę, się, że "byłaś " ze mną na jarmarku.
OdpowiedzUsuńByłam kiedyś w Wilnie na jarmarku, jednak o ile dobrze pamiętam było to bliżej Wielkanocy, chyba w niedzielę palmową. Było pięknie. Palemek już nie mam, ale drewniane jaja owszem.
OdpowiedzUsuńMasz rację Barbaro. Przed Wielkanocą w niedzielę Palmową też mamy wiekie targi z palmami i akcentami światecznymi. A po palmę trza przyjechać. Dziękuję, że tu wpadasz i poczytujesz.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie jarmarki:)) Gdybym choć mieszkała trochę bliżej to na pewno już bym tam była.
OdpowiedzUsuńA może kiedyś się wybierzesz, bo na pewno nie pożałujesz decyzji.
OdpowiedzUsuńAleż pięknie i... klimatycznie.
OdpowiedzUsuńW rzeczywistości tak i było, cieszę się, że udało mi przez fotografie to przekazać.
OdpowiedzUsuńJak ja lubię takie imprezy, zwłaszcza jarmarki. 4 marca moje miasto obchodzi rocznicę wyzwolenia.
OdpowiedzUsuńWięc cieszę się, że razem ze mną przeszłaś się po naszym jarmarku.
OdpowiedzUsuńTeż tam byłam, chlebek wileński jadłam i kwas piłam...:)
OdpowiedzUsuńUdało mi się być na tegorocznych Kaziukach, obeszłam wszystkie uliczki ze straganami aż oczopląsu dostałam :) Było cudownie jak zawsze w Wilnie
Pozdrawiam
Ewa
Oj jak miło mi. Może nawet gdzieś się zderzyłyśmy wymijjając się. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWspanialy jest klimat takich jarmarkow, bo wesolo i mozna cos kupic, te palemki przepiekne, no i zjesc swojskie jedzonko...cudownie:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMasz rację, takie imprezy sa bardzo potrzebne, żeby ten odziennie zabiegany człowiek trochę odsapnął.
OdpowiedzUsuń