Translate

sobota, 31 grudnia 2022

Kartka z kalendarza

  

         Mijający  rok  zaskoczył nas  niespodziewanymi  wydarzeniami i chyba dlatego bez żalu żegnamy go z optymizmem czekając na polepszenie się sytuacji na świecie.  Niech w nadchodzącym roku  zapanuje  pokój na świecie i  i spokój w naszych sercach.  A skoro według chińskiego kalendarza będzie to rok królika  to tradycyjnie nie mogło tych maskotek zabraknąć w moim domu w sylwestrową noc. Ten mniejszy powstał dosłownie na kilka chwil przed północą.




           






   Robótki pomagają mi zrelaksować się, cieszyć się  nową, czasami w pocie czoła, powstającą rzeczą. Ale najbardziej lubię przeżywać różne historie razem z bohaterami czytanych książek. W tym roku było ich 58.  Jak każdego roku chcę podzielić się z czytelnikami bloga utworzonym przeze mnie TOP 5 najlepszych książek, z tych przeczytanych w tym roku. 

        1. Michaił  Bułhakow   "Mistrz i Małgorzata"

       2. Bonnie Garmus "Lekcje chemii"

       3. Yoko Ogawa "Podziemie pamięci"

      4. Tara Westover "Uwolniona" 

      5. Kristi Hannah " Wielka samotność"

  Wszystkim moim wiernym czytelnikom chcę życzyć roku bez wielkich problemów i kłopotów, niech każdy z was znajdzie czas na ulubione zajęcia i dobrą książkę. 

     I na koniec chcę pokazać, jak prezentuje się choinka na placu katedralnym w Wilnie. (zdjęcia z internetu). Projekt kosztował podatników 230 000 euro.

   A taka jest u nas i kosztowała 28 euro.

sobota, 26 listopada 2022

Poprzez sploty dzianinowe do neuronowych





      Często strofuję siebie, że zamiast wybrać najprostszą drogę do realizacji jakiegoś pomysłu potrafię iść "krętymi ścieżkami" tracąc przy tym więcej czasu i energii, przysparzając sobie  sporo problemów. Rozpatrzmy przykładowo  robótki ręczne. Można natrafić na wzór i fason, który najlepiej nam się udaje, najładniej się układa i przy którym  kolejny z rzędu egzemplarz będzie po prostu wykonywany automatycznie, nie zaprzątając głowy liczeniem oczek i rzędów. Zaoszczędzimy  czasu i nerwów. Bardzo racjonalne podejście, ale u mnie nie działa nawet przy takich krótkotrwałych projektach, jak dzierganie skarpet. W tym roku zrobiłam chyba z dziesięć par i w każdej starałam się wypróbować różne sposoby. Były pary robione od palców i od ściągacza,  wzorem strukturalnym i gładkim, z piętą bumerang, strong,  klinkami pionowymi, z  klapką i podkową. Ściągacze 1 na 1, 2 na1, 2 na 2. Warkoczyki i wzór japoński, długie skarpety i krótkie. Wyszukuję w internecie różne ciekawe okazy, próbuję zrobić, pruję, i  sama siebie karcę iż marnuję tyle czasu na eksperymenty. Ale już od tygodnia żyję z  przekonaniem, że postępuję prawidłowo, znalazłam bardzo argumentujące usprawiedliwienie, które mnie zadowala i myślę, że i dalej będę posuwała się raczej po tych trudniejszych szlakach. 

   A stało się to tak, kiedy przy kolejnej parze skarpet słuchając różnych podcastów natrafiłam na wykład profesorki z dziedziny neuronauki i psycholingwistyki. Temat był ciekawy, bo uczona mówiła  o możliwościach ludzkiego mózgu, o jego umysłowo-poznawczych zdolnościach, o jego kontroli nad narządami i procesami ludzkiego ciała. Na koniec wykładu profesorka poświęciła kilka minut problemom z  pamięcią. Kilka razy podkreśliła, że człowiek  musi ciągle ćwiczyć mózg, zmuszać go do aktywnej pracy unikając rutynowych, powtarzających się, automatycznie wykonywanych czynności. Bardzo polecane są gra w szachy, muzykowanie, haftowanie, różne robótki ręczne, nauka języków. Najbardziej pożyteczne są zajęcia przy ciągle zmieniających się warunkach i okolicznościach. Wracając do domu zaleca się  unikać przetartych szlaków, zegarki przełożyć na inną rękę, oglądając zdjęcia, trzymać je do góry nogami i  wyszukiwać na nich znane osoby. Bardzo się ucieszyłam, że robótki były wymienione wśród zajęć pożytecznych do ćwiczeń mózgu, i na pewno moje  poszukiwania ciągle czegoś nowego, nawet przy robieniu skarpet, nie prowadzi do rutyny, a zmusza mózg do wzmożonej pracy.  A to znaczy, że troszcząc się o swoje zdrowie musimy ciągle  poznawać, szukać, odkrywać.  

      A teraz pokażę, jakie moje kolejne  "odkrycia " zeszły z drutów.  Skarpety z Fabel sa miękkie i przytulne. Bardzo przyjemna włóczka w dotyku. Nad czym głowiłam się przy tej parze? Robiąc piętę z boku klapki nabierałam boczne oczka wkłuwając się od razu w dwa kolejne, aby wyciągnąć jedno. Najpierw nabierałam oczko z pierwszego i drugiego razem, następne z drugiego i trzeciego itd...Przez to mam ładnie, równo, bez dziurek wyciągnięte boczne oczka. Byłam wynikiem zadowolona, skarpety już wysłane koleżance do Niemiec.


 

     Następna para zrobiona z "Alize" Superwash Comfort Socks. Co raz bardziej przekonuję się do tej włóczki, po blokowaniu ładnie wygląda, jest optymalnej grubości. Zrobiłam piętę strong, ale teraz w połączeniu z podkową i zamykając na podeszwie w kształcie rombu. Pięta bardzo sympatycznie prezentuje się na nodze. Połowę nabranych oczek przerabiałam ściągaczem "2na2", co pozwala dostosować się skarpecie do różnej szerokości stopy.

      Skarpety z cieniutkiej delikatnej włóczki Signature prosiły się o jakiś ażurowy wzorek. Odważyłam się wypróbować wzór przypominający japońskie sploty, bo od dawna marzyłam sprostać temu wyzwaniu. Bardzo szkoda, że na zdjęciach nie udało się   przekazać właściwy bardzo ładny ciepły brzoskwiniowy kolor tej włóczki.



        No i musiałam  i zrobić parę krótkich skarpet do adidasów. I znowu nauka podwójnego ściagacza, rzędu skrócone przy tworzeniu nadpiętka ( termin według Bokasi). Pięta z klapką, podkową i już wypróbowanym nabieraniem bocznych oczek. Znowu włóczka Alize nie zawiodła, mięciutkie pastelowe skarpety czekają aż będą zapakowane i wręczone właścicielce.

 

 

      Czego jeszcze nie było? Nigdy jeszcze nie próbowałam "ząbkowania" przy dzianinie. Przy zużywaniu resztek od Fabel i  Pro Lany postanowiłam zrobić "łagodne ząbki", bo narzut robiłam po dwóch przerobionych oczkach.  Jeszcze w tej parze obie włóczki łączyłam w trakcie roboty metodą heliks. Na razie "ząbków" nie zaliczyłam do swoich faworytów. Może to tak z pierwszym podejściem bywa...


 

    W produkcji skarpet nastąpi wymuszona przerwa, bo zaciągnęłam się do testowania swetra i znowu mam okazję poćwiczyć swój umysł, staram się samodzielnie rozwikłać powstające problemy przy odczytywaniu instrukcji i ciesze się, kiedy mi udaje. No i żeby uniknąć rutyny ( według zaleceń neuronauki ) planuję i moralnie szykuję się  do zmiany drutów na szydełko, bo tradycyjnie chce się odnowić jakieś dekoracje świąteczne. 

     Kolejne przeczytane książki. Kristin Hannah "Pozwól odejść". Ta autorka nie zawodzi. O przyjaźni, o ciężkich chwilach po odeściu najbliższych, o trudnych relacjach między dziećmi i rodzicami. Powieśc, która zmusza czytelnika zamyslić sie nad swoim sensem życia.

   Przeczytałam też pierwszy kryminał Lisy Gardner "Crash and Burn"i byłam mile zaskoczona umiejętnością autorki trzymać czytelnika w napięciu, nie dając możliwości samemu w trakcie czytania wytropić przestępcę. Czytałam po litewsku, nie znalazłam przekładu tej powieści na polski. Na pewno do książek Lisy Gardner jeszcze powrócę.

  Teraz czytam książkę, o której bardzo dawno słyszałam, że cieszy się wielką popularnością. Chodzi o książkę Jennifer Gardy "Co w brzuchu burczy". Autorka w bardzo dostępny sposób przekonuje młodego czytelnika ( tak, to jest książka raczej napisana dla dzieci), że warto przyjrzeć się bliżej różnym procesom fizjologicznym zachodzącym w organizmie człowieka. Czasami przy czytaniu nie można pohamować wybuchów śmiechu, bo autorka zaskakuje nas  bardzo trafnymi i  zabawnymi porównaniami organów ciała do różnych przedmiotów. Uważam, że wszystkim można polecać tą książkę. 

     Za oknem prawie już zima.  Chociaż dzisiaj mamy w Wilnie tylko -1C. Życzę wszystkim tu zaglądającym ciepłego wieczoru, miłej atmosfery, i dla wielu Polaków dobrych wiadomości z Kataru po kolejnym meczu polskiej drużyny. Też kibicujemy szczerze.



 

 


czwartek, 3 listopada 2022

Klub uzależnionych skarpetowiczów


                                   

 

   Początkowo chciałam napisać, że będzie o "skarpetowiczkach", skoro uzależnione
od picia sa  nazywane alkoholiczkami, to taki termin wśród dziewiarek też może istnieć. Ale w czas przypomniałam sobie, że sześc lat temu, kiedy byłam uzależniona od chust i jedną z mozaikowych podarowałam koleżance z pracy w dniu jej jubileuszu, to ona w podzięce przyniosła mi parę skarpet, które zrobił jej brat. Otóż ten mężczyzna w kwiecie  wieku  ma podpisaną umowę i robi na drutach skarpety na rynek skandynawski. Dotychczas służą mi, ostatnio korzystam z nich na działce zakładając do botków gumowych. Teraz rozumiecie, że nie miałam prawa wyeliminować całkowicie mężczyzn z tej sfery dziewiarstwa ręcznego.

     O skarpetach możemy znaleźć mnóstwo różnych postów, ładnych romantycznych opisów ich przeznaczenia, jak też pomocnych wskazówek przy ich tworzeniu. Sama buszowałam po różnych blogach, kilkakrotnie studiowałam posty Bokasi, odnosiłam się do porad Marii . Obejrzałam niezliczone ilości filmików na yuotubie. Czego poszukuję w tematach skarpetkowych?  Chcę oswoić niektóre nowe dla mnie techniki, poszukuję dotychczas "idealnej" pięty, chcę poznać właściwości różnych włóczek przeznaczonych specjalnie do robienia skarpet. No i przy dzierganiu każdej pary wyłania się wiele  innych jeszcze "problemików ", które chce się rozstrzygać.  Napiszę o moich wrażeniach i refleksjach powstałych w toku pracy. Zacznę od różnych rodzajów pięty. Dotychczas zazwyczaj rozpoczynałam  skarpetę od palców i robiłam  piętę "bumerang" z klinkiem.

 

      Przy pierwszych parach nie wybrzydzałam, ale stopniowo zaczęłam tracić zaufanie do tej pięty, bo skarpeta przy noszeniu była skłonna zsuwać się ze stopy.

       Następną  była para dziergana od góry według "przepisu" Bokasi.Pięta jest  wyrabiana przy pomocy klapki i rzędów skróconych. Przy tej okazji nauczyłam się bardzo pożytecznej sztuki wykańczania skarpety  szwem dziewiarskim ( z filmików).



     Maria podsunęła mi myśl, że najlepiej sprawdza się skarpeta o pięcie z klapką i z klinem, ponoć nie zsuwa się z nogi nawet podczas snu. Też czasami śpię w skarpetach, więc musiałam ten powszechnie znany, bardzo często i gęsto w filmikach pokazywany "babciny" sposób wypróbować. Teraz już zawsze zaczynając od góry, czyli od ściągacza, bo bardzo spodobało mi się wykończenie igłą. Powstała taka para z Alize Superwash, Comfort Socks. 

 

          Owszem skarpeta  dobrze trzyma się nogi, ale... trochę mi przy tej pięcie zabrakło estetyki.


                                                     

           Adrenalina pobudza ciekawość, czy coś jeszcze nieznanego i pożytecznego mogę odkryć? Na przestworzach internetu zahaczyłam o piętę bardzo prostą w wykonaniu, z pionowymi klinkami wrabianymi od góry, ( dotychczas klinki układały się poziomo) dodając stopniowo z obu stron po 13 oczek. Potem wszystkie zbędne oczka szybko się redukują rzędami skróconymi. Na pewno wielu zna ten sposób, ja zaś zetknęłam się z nim po raz pierwszy. Najpierw powstały skarpety czerwone, potem tym samym sposobem żółte.

     
  

 

 

  Ta pięta z pionowymi klinkami  podbiła moje serce, bo jest bardzo łatwa w wykonaniu, no i podoba mi się jej forma na nodze.  Więc machnęłam jeszcze jedną parę tym sposobem, z włóczki PRO LANA ( od Meine Wolle). Włóczka przetykana srebrną nitką, w 100g 420m, 75% wełny, 22% poliamidu i 3% poliesteru. Włóczka przy pracy nie mechaci się, skarpety  ładnie się zblokowały.

  

  No i ostania para na dzisiaj. Z filmików dowiedziałam się, że bardzo łatwy sposób jest na piętę "strong". Bardzo podobna sytuacja, jak w pięcie z pionowymi klinkami. Chodzi o to , że po przerobieniu odpowiedniej długości nogawki poprzez dodawanie oczek "wklejamy " nie po dwa klinki trójkątne z 13 oczek po obu stronach skarpety, tylko rozszerzający się trapez na pięcie, dodając już 26 oczek. Potem identycznie jak w poprzednim sposobie redukujemy zbędne oczka. A dalej osiągamy początkową ilość oczek i lecimy w kierunku palców... Na nodze pięta skarpetkowa ładnie otula naszą piętę.

   

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Jeżeli spytacie, czy nareszcie natrafiłam na tą idealną piętę, to myślę, że najbliżej tego miana są skarpety z klinkami pionowymi ( tak je już nazwałam), a na drugim miejscu ulokowałabym piętę "babciną" ( ale nie ujął mnie sposób jej tworzenia). Prawda, jeszcze w różnych skarpetach muszę się przespać, aby według zasady Marii przetestować ich praktyczność. 

   Śmiało mogę twierdzić, że nie kupię więcej skarpetkowej włóczki NAKO Boho. Po zakupie natknęłam się na opinie, że jest niejednakowej grubości, mechaci się. Przekonałam się, że niełatwa jest w pruciu, sama faktura dzianiny nie zachwyca, więc musiałam wprowadzić wzorek, aby zatuszować nierówności. Jednym słowem rozczarowanie. Nadal lubię w skarpetach włóczkę Alize Superwash . Cieszę się, że jeszcze został mi motek  włóczki PRO LANA, tej z połyskiem, w odcieniu zielono fioletowym. Czeka mnie jeszcze Fabel i super włóczka angielska, ale o tym w następnych postach. 

    Nie będę ( tak mi się wydaje) ponownie próbować robić obie skarpety naraz. Nie moja to bajka, nie lubię, kiedy coś krępuje moje ruchy przy dzierganiu. Próbowałam, starałam się, ale w końcu zrezygnowałam.

    Bardzo krótko o literaturze. Przy robótce najlepiej spisuje się słuchanie audiobooków. Przyszłam do wniosku, że chyba dojrzałam na drugie podejście do "Mistrza i Małgorzaty". Czytałam powieść mając lat kilkanaście, bo tym zaczytywali się wszyscy, i bardzo byłam zawstydzona, że nie doznałam oczekiwanej euforii. Byłam po prostu za młoda na literaturę od Bułhakowa. Teraz jestem zachwycona, zauroczona, delektuję się każdym słowem autora. Słucham w wersji oryginalnej.

  Na kilka dni wpadli do nas syn z synową z Warszawy. Przy ładnej pogodzie  odwiedziliśmy obok Wilna leżące Troki. Chyba wielu z was było na Litwie i zwiedzaliście Troki, ale raczej latem. A takie są jesienne obrazki trockie.

 










 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   Życzę wszystkim przyjaznej jesiennej aury. Przypomniałam sobie jak moja Świętej Pamięci teściowa mówiła  kiedyś, że dla zdrowia trzeba nogi trzymać w cieple, głowę w chłodzie , a żołądek w głodzie. Co do nóg całkowicie się zgadzam, skoro tyle dziewiarek jesienią przestawia się na produkcję skarpet. 


            









czwartek, 20 października 2022

Ocieplania się ciąg dalszy


          Może to moja więź z fizyką zmusza mnie do szukania we wszystkim logiki. Skoro za oknem zimna pora roku, a tylko dopiero wczoraj w Wilnie rozpoczął się sezon grzewczy, więc zgodnie z logiką  muszą schodzić z moich drutów rzeczy przeznaczone do ocieplania naszego ciała. Już na początku września odczuliśmy "uroki" mieszkania na parterze, kiedy to ciepło z mieszkania (czyli energia) zaczęło znikać przy zetknięciu się z zimną podłogą, bo pod nami już tylko piwnice. Zapomnieliśmy, jak podobna sytuacja była zbawczą w upały i jak latem cieszyliśmy się podłogą chłodzącą nasze zgrzane stopy. Teraz zaś chciało się ubierać na cebulkę, albo zanurzać się w jakiś objętościowy, gruby sweter, który po prostu nie istniał, ale był w moich planach. Czułam potrzebę udziergania takiego "zwyklaka"- bardzo grubego, który pochłonąłby niemało różnych resztek włóczki i który nie sprawiałby problemów przy robocie. Po trochu zaczęłam zbierać włóczkę i łączyć ze sobą, aby dobrać  kolory i grubość nici roboczej. Sweter zaczęłam  od dołu, robiąc naokoło przód i plecy razem  aż do rękawa. Na potrzebnej wysokości podzieliłam robótkę na dwie części i dalej robiłam osobno przód i tył. Na przodzie zostawiłam miejsce na plisę i rzędami skróconymi utworzyłam nieznaczny skos na ramionach. Popełniłam wielki błąd, nie uwzględniłam iż przy tak grubej fakturze wyrobu trzeba było wybrać po kilka centymetrów z boków na rękawa. Ale o tym przekonałam się tylko po zszyciu ramion i wstawieniu rękawów. Trochę za dużo się marszczy w niektórych miejscach (zapamiętam na przyszłość) , ale chodziło przede wszystkim, aby sweter był ratunkiem na chłody, i taki właśnie teraz  jest. Robiłam drutami nr 5,5. Włóczka zbiorowa, i czego tam tylko nie ma. Od dołu czarna półwełna z bordowym akrylem pozostałym po kardiganie, dalej dużo szarego koloru z koralowym Airem, fioletowy Haapsału z szarą Karismą i Nordem, wszystko łączone tak, aby dominowały kolory wrzosowe. Wykończyłam przód niegłębokim rozcięciem z plisą, która ładnie przeszła w ściągacz dookoła szyi. I tu znowu mi zostaje kłębuszek mięciutkiej włóczki Air, którego już nie da się zagospodarować. I kolejne wyzwanie, a może spróbować pierwszy raz w mojej praktyce dorobić do swetra kaptur. A może to tylko dla młodych? Jak będzie nie na miejscu, to spruję i po sprawie. Ale jak widzicie na zdjęciach nie sprułam, sweter jest bardzo na czasie,przytulny, codziennie noszony i wypróbowany na działce przy pracach porządkowych.

      

     

 

 

 

 

 

 

 

 

  Przy ocieplaniu się nie sposób nie wspomnieć o sezonie skarpetkowym. Włóczka do ocieplania nóg zakupiona, (uwierzcie mi na słowo w bardzo pokaźnej ilości i różnorodności ) poszukiwania tej "najlepszej pięty" trwają, ale o tym napiszę w następnym poście.    

 

 









            Mimo, że narzekamy na jesień, to w tym roku pogoda sprzyjała pracom na działce, gdzie mogliśmy stopniowo porządkować teren i przygotowywać ziemię do zimowania. W końcu zdecydowaliśmy się wyremontować szklarnię, została pokryta nowym dachem, uzupełniono ubytki w szybach szklanych. Po wszystkim wyszorowałam szkła i w końcu dokonaliśmy dezynfekcji szklarni używając do tego siarki. Na zdjęciu obok szklarni jest wapno rozsypane aby odkwasić glebę,  a nie śnieg. Widoki działki jesiennej są raczej smutne, no bo wiadomo, że nastrój nadawały kolorowe kwiaty, których brak, a opadające z drzew liście potrafią tylko przysparzać ogrodnikom pracy.

        Z "książkowej półki" będzie dziś o książce, którą  chcę polecić czytającym koleżankom blogowym. Bonnie Garmus "Lekcje chemii". Nie mogłam oderwać się od czytania, od bycia razem z bohaterką powieści Elizabeth Zott. W latach pięćdziesiątych, kiedy ogólnie kobiecie przypisywano funkcję  dbania o dom, męża i dzieci, Elizabeth, pozbawiona możliwości  pracować prawdziwym w laboratorium chemicznym, stworzyła laboratorium ze swojej kuchni. Prostolinijna i szczera inspiruje inne kobiety do zmian i realizacji swoich marzeń. W książce znajdziecie cudownie przekazane portrety wielu ludzi otaczających Elizabeth, zaskoczy was mądra nad wiek córka bohaterki, a także niezwykły pies, który dzięki Elizbeth poznał znaczenie przeszło dziewięciuset  słów i nazywa się Szósta Trzydzieści. Chyba wielu już zaintrygowałam. 

      Życzę wszystkim tu zaglądającym udanego ocieplania się w te jesienne i nie zawsze pogodne dni.