Translate

czwartek, 31 grudnia 2020

Mija "taki" rok

          Był ten rok taki, o którym nie chce się  ani rozpisywać, ani analizować jego skutków. Może symboliczna data wejścia w nowy 2021rok pozwoli nam podbudować wiarę, że będzie lepszym pod każdym względem.

         Jak każdego roku lubię wspominać o przeczytanych ksiażkach. A było ich  tego roku 48 . Liczba ta niby nie odnosi mnie do gorliwych czytelników, ale starałam się mieć książkę w ręku jak najczęściej. Tradycyjnie moje "TOP-5" za rok 2020:

1.Delia Owens"  Gdzie śpiewają raki" 

2. Fredrik Backman "Mężczyzna imieniem Ove"

3. Wojciech Chmielarz" Żmijowisko"

4. Mitch Albom "Pierwszy telefon z nieba"

5. Sarah Lark " Czas ognistych kwiatów"

    Tak uszeregowałam te książki według moich subiektywnych wrażeń, widocznie każda znalazła się na mojej półce w odpowiednim dla mnie czasie. 

  O dzierganiu  mówią za siebie prezenty, które powstały w ostatnich dniach grudnia.

   Magda z Warszawy dostała ode mnie czerwony szal z Kid Silku dropsowego. Jest to  powtórka "chabrowego", bo bardzo spodobał mi się wówczas  końcowy efekt.  Ponieważ  miałam jeszcze czerwone motki , to bez namysłu skopiowałam.


 

 


 

 

 

 

 

 

 

      Do Krakowa zaś poleciały "Lotem" kapciuszki dla małego Maurycego.

       

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

       Każdego roku staram się wykonać maskotkę "symbol" nadchodzącego roku według kalendarza chińskiego. W tych dniach  musiałam udziergać byczka. Wybór padł na wzór ze strony https://www.instagram.com/luckytoys_crochet/. Taki sympatyczny byczek, nadzieja na przyszły lepszy rok będzie nam dzisiaj towarzyszyć przy spotkaniu Nowego Roku.


             Źyczę wszystkim tu zaglądającym wszystkiego, co daje szczęście.




























 

środa, 2 grudnia 2020

Migawki ze spaceru

 
  


        Sama się zdziwiłam, że aż osiem dni nie wychodziłam poza próg mieszkania.  Usprawiedliwień  moc.  Ostatnio mieliśmy ciemne, ponure, często deszczowe  wieczory. Z rana, kiedy czasami na krótko rozchmurzało się, musiałam prowadzić lekcje zdalne. Nie mamy psa, co mogłoby zmuszać do codziennych wyść ze zwierzyną. Zakupy ostatnim razem zrobił mąż. W domu miałam grubą książkę i kilka rozpoczętych robótek. No i jak tu nie tkwić w domu?     

           Ale poczułam,  że muszę  zaplanować poważny spacer, z określoną trasą.  Termin padł na niedzielne przedpołudnie.

            Nasz blok mieszkalny  był kiedyś na granicy między miastem i wsią, która tuż za nami się rozpoczynała.  W kilka minut można było okazać się na kwitnącej łące, a w kilkanaście dotrzeć do małego jeziorka,  które jak magnes przyciągiwało mieszkańców naszej dzielnicy.  Właśnie w kierunku tego jeziorka wyruszyliśmy w niedzielę na spacer. Najpierw musieliśmy labiryntami pokonać kilkadziesiąt metrów trasy wiodacej do drogi, bo wszędzie, tam, gdzie był jakiś skraweczek ziemi, wyrosły jak grzyby nowe domy. A od samego jeziora zostaliśmy odcięci przed kilkoma laty szeroką objazdówką. Więc trochę wspinaczki na most i jakże miłe, nostalgiczne widoki. 

        Ten widok szczgónie nas  rozczulił, bo  kiedyś mieliśmy  takiegoż psa wilczura, co się  Koltem zwał i bardzo często bywał z nami w tym miejscu.

 

 

         Do drzewa przytulił się  jakiś zagubiony i jakby trochę zawstydzony bałwanek.

 

            Wracając uzbieraliśmy trochę suchych traw ,sosnowych gałązek z szyszkami i przy samej obwodówce  znaleźlismy jeszcze  jarzębiny kilka gron. Wszystko, co niezbędne do adwentowego wianka przyniesliśmy z wyprawy.

         I jak każdego roku nasz wianek adwentowy został  zrobiony z naturalnych roślinnych elementów dekoracyjnych. Świece też zawsze takie niedobrane, ważne, aby były cztery. Jedna prawda jest z całym kalendarzem na grudzień. Za to czwarta, taka malutka bidula przytulona do tych poważnych.               

 

            Przy realizacji postanowienia wyrabiania  zapasów włóczkowych poczyniłam  takie nogogrzejki.  

          

 

   Wszystkim życzę ładnych słonecznych grudniowych  dni i podniosłego przedświątecznego nastroju.