Translate

czwartek, 31 grudnia 2015

W oczekiwaniu na nowe

                                                        
   Czego nowego oczekujemy ?  Każdy z nas ma swoją listę oczekiwanych " nowości".
Po pierwsze juz za kilka godzin:
nowej daty,
nowych tekstów w pozdrowieniach i życzeniach ( nie tych banalnych i powtarzających się co roku) ,
nowego dania na stole,
nowego kawału, choć może i starego, ale na nowo i kreatywnie opowiedzianego,
nowych znajomych,
nowych dobrych filmów i książek,
nowych gatunków włóczek,
nowych wzorów i projektów, od których dech zapiera, i musi się...
nowych dotąd nieznanych wrażeń.
 
              





    Ale bardzo często nowe, to jest dawno  "zapomniane stare".

 Więc nie starajmy sie pozbyć:
Starych sprawdzonych przyjaciół,
starych wypróbowanych przepisów (na wszystko),
starej muzyki,
starych wspomnień,
starych wygodnych butów...

 Wszystkim czytającym i piszącym blogi życzę wolnego czasu na pisanie i  czytanie, na swoje hobby, oryginalnych pomysłów i megametrów wyrobionej włóczki.

                                  Honorata


niedziela, 6 grudnia 2015

Niemiecka czapka


        Napewno niektórzy pamiętają jak za czasów socjalizmu Wielki Brat z Kremla narzucał innym narodom styl życia. Dyktowano gdzie i co ma być produkowane, gdzie i  jakie rodzaje jednostek wojskowych mają swoje bazy, jakie święta i z jakim rozmachem się obchodzi itd. W takim też czasie, między dwoma miastami Wilnem i niemieckim Erfurtem nawiązała się "przymusowa" przyjażń i zaczęły się wymiany delegacjami. Pamiętam jak pierwszy raz pojechałam z grupą uczni do erfurckiej szkoły i tam wśród nauczycieli, którzy nami się opiekowali była Marianna-nauczycielka historii. Po roku Marianna odwiedziła ze swoimi uczniami Wilno, i tak się rozpoczęła nasza przyjażń , która trwa ponad 30 lat.  Były listy , koleżanka przyjeżdżała do Wilna- to prywatnie do nas, to przy okazji z róznymi wycieczkami.
    Najbardziej  jesteśmy jej wdzięczni za te paczki, które przede wszystkim były pełne niesamowitych rzeczy dla dzieci. Dostawały to o czym u nas nie mogły marzyć. W trudne kryzysowe lata  90-te  były to paczki żywnościowe.  Marianna przyjeżdżała  na nasze imprezy jubileuszowe.I tak  stała się członkiem rodziny.
      Tego lata znowu Marianna tak ułożyła swoją trasę urlopową, że zahaczyła o Wilno. I właśnie wtedy dostała ode mnie w prezencie chustę" Maluka", która była moim wiosennym wyzwaniem. Dziergałam ją według kursiku IK.http://www.intensywniekreatywna.pl/tag/maluka-razemrobienie/
 Ponieważ koleżanka z robótkami się nie przyjażni, więc śmiało mogę ją obdarowywać swoimi udziergami.
      I oto tydzień temu otrzymuję przesyłkę świateczną z Erfurtu i tam wśród róznych smakołyków niespodzianka.

 

 



 Pudełeczko zawierało trzy moteczki grubej  włóczki po 40g na czapkę, grube druty(nr8) i opis wykonywania czapki albo komina. Tak to mnie zaskoczyło, że nie mogłam zwlekać z dzierganiem czapki. Pierwszy raz trzymałam druty nr 8 i dziergałam nimi. Ale za to czapka powstaje w ciągu jednego filmu dosłownie. Jeszcze został mi biały moteczek i trochę kolorowych, więc wystarczy  na czapkę dziecięcą.


         Przy dzierganiu myslałam, że będzie to oczywiście czapka dla córki ( przyjedzie na Święta), ale akurat dzisiaj z rana tak mi przylgnęła do czaszki, że zrozumiałam-jest MOJA. W końcu to mam jeszcze czas na udzierganie czapki dla córki. A prosiła o udzierganie czapki upiększonej dużymi guzikami , bo taka wpadła jej w oko w Krakowie. Coś będę kombinowała, oczywiście pobuszuję w internecie. A może ktoś mi podrzuci jakiś pomysł na te guziki?
Pozdrowienia z Wilna



poniedziałek, 30 listopada 2015

Przedświątecznie



        A jednak będę pisać. Po miesięcznej przerwie (kiedy nastrój nie sprzyjał i  dusza nie spiewała), po dlugich rozważaniach , czy nie zaniechać dzielenia się swoimi spostrzeżeniami z innymi natknęłam sie dzisiaj na post, w którym autorka, po półrocznej przerwie, po udżwignięciu się z różnych perypetii nawołuje blogowiczki do pisania, ubolewa, że część blogów  stopniowo obumiera.   Postanawiam, że jeszcze nie czas na zamykanie się w sobie. Nie muszę i chyba nie będę użalać się a to na zły los, a to na chandrę jesienną. Przecież zawsze można złe czasy przemilczeć, przeczekać i starać się znowu toczyć do przodu.
        A teraz do dzieła. W Wilnie zapalono już  główną choinkę na placu Katedralnym. Oglądając zdjęcia
 byłam trochę zszokowana takim wyborem upiekszenia choinki. Dlatego też wczoraj wieczorem pognaliśmy na plac, aby obejrzeć "cudo" na żywo- i bardzo miła niespodzianka, bo choinka naprawde robi wrażenie.
Dzieci będą mogły wejść przez drzwi do środka choinki i w odpowiednim czasie wysłuchać nagrane bajki.
Niestety nie zawsze zdjęcia potrafią  oddać tą podniosłą atmosferę. Będziemy jeszcze mieli  bardzo okazałą choinkę przed Ratuszem. Przyjeżdżajcie do Wilna, warto...




      Niestety pogoda nie sprzyja  dlugim spacerom, mokro, niby deszcz , niby śnieg. Ale za to do dziergania ciepłych rzeczy jest większa motywacja. Ostatnio otrzymałam  wsparcie od pewnej osoby, która była ze mną, kiedy bardzo jej potrzebowałam. A jak można się odwdzięczyć w takich sytuacjach? Więc prosto pytam ,co mogę jej udziergać, obie biegniemy do pasmanterii i kiedy włóczka jest wybrana ( bardzo ważne, że przez przyszłą włascicielkę) zaczynam chustę.
   
  Z jednego motka Angory, według moich "widzi mi się " powstała zupełnie odpowiednich wymiarów chusta pod futerko. Niestety zdjęcia są "do niczego".
W rzeczywistości kolor jest bardzo ciepły, a i wzór strukturalny ladnie wygląda na niezbyt cienkiej włóczce. Nawet sama jestem ze swojej pracy zadowolona.
       Teraz znowu inny "dlug" wdzięczności się dzierga. Jest już gotowa czapka, a chusta też z Angorki  tylko, że czarnej powstaje wedlug tego samego schematu.

   Ostatnio przeczytałam dwie kolejne powieści Menkella Henning. Pociąga mnie w jego książkach kunsztownie przekazana analityczna praca szwedzkiego wydziału kryminalistycznego. Szkoda, że już więcej nie będzie nowych książek, bo autor tej jesieni zmarł.
    Pozdrowienia wszystkim dziergajacym i niekoniecznie, czytajacym i piszacym z "mokrego" dzisiaj Wilna.
    
    
    

wtorek, 27 października 2015

Miasto wielu kultur narodów i religii


          Dzisiaj powracam do postanowienia pisać o swoim mieście, bo ostanio były posty wyjątkowo robótkowe. Ponieważ wielu Polaków odwiedza nasze miasto, więc pisać o tym jakie jest ładne i drogie dla nas "wilniuków" nie ma sensu. Dlatego będę starała się pokazać obrazki z Wilna przez mój pryzmat, pisać o tym , co mnie "boli" lub "cieszy".
     Spacerując po mieście pewnej niedzieli mój mąż podpowiada mi temat : " Religie Wilna". Naprawdę jest to temat rzeka, bo w mieście namy świątynie różnych wyznań, ale nie będę rozpisywała się szeroko, tylko wytłumaczę czytelnikom bloga, o co chodzi, kiedy się mówi, że Wilno -miasto wielu kultur, narodów i religii.

 Na dzień dzisiejszy dominująca  religią na Litwie  jest chrześcijaństwo, Według ostatniego spisu ludności 77% wierzących mieszkanców to katolicy, 4% -prawosławni ,0,7% -staroobrzędowcy, 0,6% luteranie, 
  0,09%- muzułmanie, 0,04% wyznawcy judaizmu, 0, 01% karaimi. Mamy oczywiście jeszcze znikome liczby przedstawicieli innych wyznań, ale chcę dzisiaj pokazać jak zmieniała się sytuacja religijna w Wilnie.
       Dzisiaj mamy 40 kościołów katolickich, 20 cerkwi prawosławnych, kościół luterański, jedną synagogę i jedną kinesę - świątynia Karaimów. Naprawdę to kościoły , ich wieże , dzwonnice stwarzają ten niepowtarzalny wizerunek miasta. Całe szczęście, że za władzy "sowietów" nie doszło do wyburzenia kościołów na Litwie.   Synagog bylo w Wilnie przed Holokaustem 110. Dzisiaj mamy tylko jedną. Z kolei na dzień  dzisiejszy nie mamy w Wilnie meczetu.


       Nie mogę nie zacząć od sanktuarium Ostrej Bramy. żaden  turysta nie ominie tego miejsca z cudownym obrazem.
   

                                                                          
        
                
                          Kościół Św. Katarzyny, który teraz pełni funkcję sali koncertowej.




  Kościół Świętego Ducha, jedyny w Wilnie, gdzie nabożeństwa odbywają się tylko w języku polskim.



           Widok na kościół Świętych  Janów, który jest kościołem uniwersyteckim


 

  Kościół Św. Kazimierza, w którym za czasów radzieckich było muzeum ateizmu. Obecnie oddany wiernym











                                                                   Cerkwie (czynne obecnie)





      Synagoga Chóralna, jedyna pozostala ze wszystkich byłych na terenie miasta. Była poza terenem getta.
(czynna obecnie)



     
Kinesa- świątynia karaimska (czynna obecnie)




                       Świątynia luterańska (Czynna obecnie)

        Takie wielonarodowe jest nasze Wilno. Uczymy się być razem, unikać konfliktów, nieporozumień, szanować tradycje innych. Czy zawsze się udaje? Nad tym też trzeba pracować.




\



     Czas na robótki. 
    Dzięki Dagmarze złapałam wirusa mitenkowego. Słowa uznania koleżanek blogowych uskrzydlają. Więc łapię druciki i jeszcze jedna para ( już swojego pomysłu) powstaje w komplecie do czapki udzierganej wcześniej. Ale cała technika wykonania została zaczerpnięta z poprzedniej pary. 











        Życzę wszystkim  ciepłej jesiennej pogody.

wtorek, 20 października 2015

Nie zawiodłyśmy


     Mogę twierdzić, że Dagmarę nie  zawiodłyśmy, bo już troche tych mitenek naprodukowałyśmy i nie jedna z nas jeszcze kogoś z bliskich mitenkami obdaruje. Najważniejsze, że bardzo na czasie podsunięto nam pomysł, który chwycił . Brawo nam (uczestniczkom) i sto razy brawo autorce kursiku. No i czas pochwalić się wyrobem:




  http://yellowmleczyk.blogspot.lt/2015/10/zrob-sobie-mitsy-czesc-4-i-ostatnia.html











           Moje zdobyte doświadczenie:
1. A mimo obaw pokonałam te 4 druciki przeszkadzające sobie nawzajem.
2. I kciuk w robocie nie jest taki "straszny" jak myślałam.
3. Bardzo odpowiednia robótka na likwidację małych bezpańskich moteczków.

 No i co dalej? Czy gdzieś jeszcze rodzi się jakiś kursik? Pozdrowienia z Wilna dla wszystkich "mitenkowych" koleżanek.


     

środa, 14 października 2015

Mitenkowo



        .Bardzo chciałam poznać sposób dziergania mitenek. A tu akurat  Dagmara proponuje wspólne dzierganie, no i jak tu można nie podjąć się wyzwania. Kursik jest tak dostępnie opracowany, z ilustracjami ,krok po kroku prowadzi nas od oczka do oczka.
  Zajrzyjcie tu koniecznie

Ma dar kobieta w przekazywaniu wiedzy innym. No i jak tu nie schwycić tych czterech drucików i nie zacząć robótki? Ufff..trochę się namęczyło przy pierwszych okrążeniach, bo tych drutów jest za dużo, ale potem już dziergało bez problemu. Wiem, że ta włóczka nie bardzo odpowiada strukturalnie ,ale była odpowiedniej grubości i wiem również, że to nie ostatnia para,która w tym roku wyprodukuję. 
   



 Oczywiście inne prace muszą zaczekać.



 Wiem, że taką falbankę na pewno gdzieś jeszcze zastosuję,bardzo łatwo się dzierga i daje bardzo efektowne wykończenie. Pozdrawiam wszystkie "mitenkujące" uczestniczki projektu.

niedziela, 4 października 2015

Świąteczny nastrój i dzierganie dla "puszystych"



       Wczoraj spędziliśmy cudowny dzień w Kownie. Przyczyną wyprawy było zaproszenie od naszych znajomych na operetkę, bo w Kownie jest Teatr Muzyczny. Bardzo cieszyliśmy się na ten wyjazd, bo oboje z mężem lubimy teatr.


















       W ciągu niepełnych dwóch godzin dojechaliśmy do dzielnicy, gdzie nasi koledzy mają świeżo nabyty domek jednorodzinny. Po "ochach" i "achach" nad nabytymi metrami gospodarze zaprosili nas na obiad do restauracji na terytorium Klasztoru kamedułów.



 Widok na Klasztor kamedułów z paralotni.

      Pogoda  cudowna, ciepły jesienny dzień, miła rozmowa  przy stole, kaczka bardzo smaczna. Po obiedzie chciało się zostać w tym spokojnym ładnym zakątku, ale niestety czas naglił i udaliśmy sie na starówkę, aby nie spóżnić się na przedstawienie.
 
          Teatr Muzyczny

         Spacerując po starówce dotarliśmy do Teatru Muzycznego, gdzie spędziliśmy 3 godziny pod dzwięki muzyki. Oglądalismy operetkę " Bal w Savoy". Cudowna gra aktorów, lekka fabuła, wszystko stwarzało świąteczną atmosferę. W czasie przerwy miła niespodziąnka- czekał nas zarezerwowany stolik z szampanem .I w pewnym momencie koleżanka zwraca się do mnie:" No i  czy poczułaś, że już nastąpił dzień nauczyciela?"  I wtedy sobie  skojarzyłam, że to wszystko czego doznałam w gościnie , to jest najlepszym prezentem z okazji naszego święta, bo na Litwie dzień nauczyciela obchodzimy 5 pazdziernika. Po drodze do domu długo nie mogłam ochłonąć z wrażenia. A jeszcze przecież w szkole otrzymam kwiaty od swojej klasy i jak tu narzekać na swój zawód ?





      Kowno leży w bardzo malowniczej okolicy, bo własnie tam Wilia wpada do Niemna.



      Miasto jest  drugim co do wielkości i od 1920 roku do 1940 pełniło funkcję stolicy.

          Nasz kolega ( Albertas Bałtrunas) udostępnił nam zdjęcia swoje i syna ( Saulius) robione z paralotni. Jest bardzo dużo ładnych zabytków. Miasto warte zwiedzania.

 Robótkowo:
     Nie mogę wyhamować i zaniechać "pikotkowania". Miałam jeden motek wełenki, która swoim kolorem do niczego nie pasowała, a działała na mnie tak, że  musiałam ją "wykończyć". Po prostu była zbyt kolorowa, jak na mój gust. No i zaczęłam przerabiać zwykłym pończoszniczym ściegiem, ale od rogu i z pikotkami od Dagmary. I o dziwo, produkt okazał się do przyjęcia. Może kogoś obdaruję, a może sama
będę się otulała.







          Bardzo dawno nurtuje mnie pytanie. Jak i co dziergacie dla puszystych? Ponieważ mam z tą kategorią pań dużo wspólnego, bardzo starannie poszukuję wszędzie modeli na takie projekty i prawie niczego nie znalazłam. Piszę o tym, bo czasami po zrobieniu sweterka trzeba go komuś podarować, bo niestety " lustro  prawdę ci powie..." Więc taki problem istnieje, a jakoś nigdzie nie spotkałam jakichś wskazówek, podpowiedzi, aby coś optycznie pomniejszyć. Jeżeli ktoś zna tajniki (tylko nie piszcie, że trzeba mniej jeść-sama o tym wiem), to może użali się nad nami " puszystymi"i podzieli sie swoimi spostrzeżeniami.

       Pozdrowienia z jesiennego słonecznego (dzisiaj) Wilna.
       Honorata

poniedziałek, 14 września 2015

Wieczór z Osiecką

Nie kupujmy marzeń jak mebli,
nie bądźmy zanadto przebiegli,
Nie kupujmy nieba na kredyt,

nie planujmy szczęścia ni biedy,
nie grajmy w dwa życia jak w kości,
tylko dajmy, dajmy, dajmy się zaskoczyć miłości.



/Agnieszka Osiecka

  Wczoraj półtorej godziny spędziliśmy w miłej atmosferze w naszym Domu Kultury Polskiej. Działające tam  Polskie Studio Teatralne zaprosiło polskiego widza na spektakl "Próba kabaretu. Raz jeszcze Osiecka". Prawdę mówiąc trochę baliśmy się "amatorszczyzny", bo to Studio zrzesza miłośników poezji i sztuki, ale zawsze to nie są zawodowcy. Jakimże było nasze zaskoczenie, kiedy ze sceny popłynęły   pierwsze piosenki, starannie przeplatane wypowiedziami poetki o życiu, miłosci ,samotności kobiet... I poziom wykonania był na podziw wysoki.


      Wielkie brawa jak dla wykonawców, tak i dla reżyserki Liliji Kiejzik.


            Niby taka drobnostka jak spektakl, a jesienny wieczór zyskał  taki jakiś miły odcień.  Takim balzamem na duszę była  po brzegi wypełniona sala. Znaczy ciągnie nas jeszcze do tego słowa brzmiącego po polsku...

           Historia Polaków na Litwie zaciekawiła niektóre blogerki, wiec dzisiaj trochę informacji.

          1386 rok. Wielkie Księstwo Litewskie i Państwo Polskie połączył ślub litewskiego księcia Jagiełły z królową Polski Jadwigą.

                  Po unii lubelskiej (1569r.) każdy nowo koronowany król Polski staje się również władcą Litwy, a oba państwa tworzą Rzeczpospolitą Obojga Narodów. O tym jak w różne czasy przeplatały się dzieje litewskiego i polskiego narodów pięknie w swoich utworach opiewają : A.Mickiewicz "Grażyna', czy też H.Sienkiewicz w swojej Trylogii. Bardzo polecam również książkę H.Auderskiej "Smok w herbie.Królowa Bona".
        Ilu nas tu jest? Według spisu ludności około 200 tys.(ponad 6%). Jesteśmy najliczniejszą mniejszością  narodową na Litwie. Oczywiście największym skupiskiem  Polaków jest miastoWilno i jego okolice. Mieszkańcy stolicy i kilku rejonów mają możność odawać dzieci do szkół  z polskim językiem wykładowym. Prawie we wszystkich kościołach w Wilnie bywają też nabożeństwa po polsku. Mamy gazetę
"Kurier Wileński". Językiem państwowym jest  oczywiście język litewski. O tym co się dzieje w środowisku polskim można dowiedzieć się ze strony internetowej     www.wilnoteka.lt/
      Rodzice  moi do 1939 roku mieszkali w polskim Wilnie, które po wkroczeniu wojsk radzieckich było przyłączone do Litwy i już w 1940 roku stajemy się nieodłączną częścią wielkiego komunistycznego mocarstwa światowego.
           Tak się złożyło,że nie zmieniając miejsca zamieszkania w 1991 roku z obywateli  Związku Radzieckiego staliśmy sie obywatelami  niepodległej już Litwy.  
               A na robótki czas... Ponieważ czasami zdaża się kupić jakiś moteczek nie pasujący do naszych planowanych rękoczynów, więc szybko kombinujemy jak tego najszybciej się pozbyć, aby nie napominał ten moteczek o naszych nieprzemyślanych zakupach. Tak też było niedawno, po prostu sam wpadł do koszyka motek (całe szczęście, że jeden) "Alize" ( CASHMIRA). Widocznie byłam głodna na włóczkę, a i kolor pociągał, bo taki ładny "brudny " róż. A w domu okazało się , że ani chusta, ani komin, bo raczej szorstkawa ta niteczka. Tylko czapka może uratować. Dziergałam w dwie nitki, wszystko kombinowałam z głowy, wzór ze starej gazetki. Co wyszło, to wyszło ,przynajmniej będzie ciepło.

               

  






            Gdybym uczestniczyła w zabawie "12 czapek w rok" to byłabym już przy listopadzie. Ale ich nie liczę, tylko często wyrabiam resztki włóczek i obdarowuję czapkami dzieci krewnych i znajomych.

    


       Malutka Emilka z Brukseli chętna do pozowania. Oj rośnie nam modelka.

      Wszystkich serdecznie pozdrawiam, nie dajmy się jesiennej chandrze ani przeziębieniom. I na zakończenie jeszcze raz Agnieszka (oczywiscie Osiecka)

"Niech się niebo nie kojarzy tylko z deszczem, 
  niechaj rzeka nie kojarzy z rzeką łez..."