Jestem przeciwniczką koniecznych obdarowywań solenizantów wiązankami kwiatów. Czasami to wygląda nawet dosyć problematycznie, kiedy trzeba potem dżwigać do domu naręcza kwiatów, które potem ustawia się we wszystkich pojemnikach , we wszystkich pokojach, w kuchni i czasami na balkonie. Oczywiście są okazje szczególne, kiedy przysłowiowy kwiatek musi być. Cieszy mnie bardzo, że coraz częściej zapraszając gości na ślub i wesele młodzi podkreślają, że spodziewają się gości bez wiązanek. A jeżeli jeszcze do tego jest ustawiane pudło na zabawki czy ksiażki dla domów dziecka, to tylko serce się raduje, za tak mądre podejście do sprawy.
W ubiegłą sobotę mąż mojej koleżanki, bardzo miły, uczynny i grzeczny
człowiek, miał jubileusz, i oczywiście byliśmy zaproszeni do kawiarni na
obchody. Nie lubię darować kwiatów dla mężczyzn. Już kiedyś byliśmy u niego bez kwiatów, i okazało się, że też wyróżniliśmy się, bo wszyscy stawili się "jak trza"' z naręczami róż. Więc żeby teraz nie wyglądać głupio postanowiliśmy kwiaty zanieść, ale jakie... Otóż nasz solenizant jest aktywnym "uprawiaczem" działki, więc postanowiliśmy kupić mu różnych cebulek kwiatowych do posadzenia. Aby nasze kwiaty jako tako wyeksponować, udziergałam ze sznurka pojemnik, w którym potem ułożyliśmy naszą "wiązankę".Przynajmniej czuliśmy sie dobrze, bo po pierwsze - nie byliśmy "bez kwiatów", a po drugie - nasze kwiaty mogą w przyszłości ( dopielęgnowane na działce) długo cieszyć oko gospodarza. A tak wygladało to, co wymyśliliśmy na tą okazję.
Na robótki czasu było niewiele, ale nie wypada zjawić się na spotkaniu z Maknetą bez niczego. Zmobilizowałam się i dokończyłam małą króliczkę. Pierwszy raz nakleiłam oczka i jestem trochę rozczarowana, bo jakoś wyhaftowane (chociaż i krzywo czasami) są weselsze i ciekawsze.
Z przeczytanych za ten czas książek chcę polecić ( oczywiście nie wszystkim) zbiór kazań księdza Jana Kaczkowskiego pod tytułem " Grunt pod nogami". Wiemy, że ksiądz Jan był (niestety już go nie ma) żródłem niepokoju dla duchowieństwa, polityków i wielkiej części społeczeństwa.
" Dopóki pan Bóg da mi siłę, a nowotwór nie przeżre mi czachy, dopóty bedę sie starał głosić rekolecje, kazania, żebrać na hospicjum, dbać o jakość jego funkcjonowania i dawać z siebie maksimum, mimo, że czasem może się to wydawać nierozsądne".
Już niczego nie można dodać po tych słowach, tylko chcę napisać, że ksiądz Jan ukazał mi inną"drogę krzyzową", odnalazłam w tym zbiorze kazań odpowiedzi na wiele nurtujących mnie dotąd pytań.
Życzę wszystkim spokojnych dni i ciepłej wiosny.
Swietny pomysl z tymi cebulkami kwiatow. Zgadzam sie z Toba co do tych kwiatkow. Milo jest dostac od meza, czy dzieci, bliskich przyjaciol czasami, ale jak juz na szczeblach politycznych zawsze leca z tymi wiazankami to mi to komuna traci;)))) Przepraszam. Kroliczka jest cudna, a ks. Jana bardzo lubie i wielka szkoda, ze tak szybko od nas odszedl, ale ile madrosci zostawial w swoich ksiazkach. Musze koniecznie kupic sobie jego ksiazki, ale jeszcze jak zyl ogladalam z nim wywiad i byl niesamowitym czlowiekiem, o wielkim sercu i wielkiej milosci do ludzi. Oby wiecej takich ksiezy bylo wokol nas. Pozdrawiam cieplutko Ciebie i piekne Wilno:)
OdpowiedzUsuńMiło mi, że zgadzamy się w wielu sprawach, a co do ksiażek to chyba też po inne ks. Kaczkowskiego siegnę. Czytałam jego "Życie na petardzie", też bardzo mną wtsrząsnęła, i chyba mnie jednak trochę zmieniła.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, o tej ksiazce tez czytalam, ze robi wrazenie...oj musze sobie pozamawiac:)
UsuńCo do kwiatów, to ja nigdy nie wiem komu jakie można wręczyć. Króliczka całkiem fajna.
OdpowiedzUsuńChyba najlepiej co do kwiatów intuicja podpowiada kiedy jakie, albo żadne..
UsuńWow świetny pomysł z tymi cebulkami. Działkowicz na pewno był zadowolony. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziałkowicz jak zareagował po ochłonięciu z wrażenia nie wiem, ale koleżanka ucieszyła się, że otrzymała pojemnik na kosmetyki.
Usuńpomysł świetny miałaś z tymi sadzonkami - kupuję :)
OdpowiedzUsuńa co do Kaczkowskiego już od dawna się zbieram, żeby go przeczytać. Pozdrawiam
Warto przeczytać, jak najbardziej.
OdpowiedzUsuńDobrze, że są tacy ludzie.
OdpowiedzUsuńPomysł z nasionkami bardzo fajny i we własnoręcznym koszyczku chyba. I króliczka też - jaka elegantka. :)
Pozdrawiam serdecznie!
Koszyczek już w łazience zagospodarowała koleżanka.
OdpowiedzUsuńFajnie. :)
UsuńKupiłam właśnie "Grunt pod nogami" ks. Kaczkowskiego. :D
Mnie najbardziej wzięło traktowanie "Drogi krzyżowej".
UsuńZa księdza biorę się i biorę i zabrać nie mogę. Może w końcu się uda, bo warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńMoja chrzestna była nauczycielką - rozpoczęcie/zakończenie roku szkolnego, Dzień Nauczyciela - jej mieszkanie tonęło wtedy w kwiatach, bo nie przyjąć ich nie wypadało, więc brała, choć czasami miała serdecznie dość. Królisia urocza, a prezent z nasionkami świetny. Miłej niedzieli :-)
Też na rozpoczecie roku szkolnego mam mieszkanie udekorowane kwiatami. Ale ta tradycja już u nas bardzo się zakorzeniła.
OdpowiedzUsuń