Translate

piątek, 31 grudnia 2021

Oczekując na Nowy...



     

      Większość z nas oczekując na Nowy Rok spodziewa się, że kłopoty, problemy i różne niepowodzenia zostawimy w mijającym, bo nie muszą nam towarzyszyć ciągle. A więc warto pomarzyć, że będzie akurat tak, jak się spodziewamy. Życzę wszystkim, aby marzenia się realizowały.

        Rok mijający był dla mnie rokiem wielkich wydarzeń i niemałych zmian w moim życiu. W ciągu trzech dni potrafiłam stać się i teściową, i emerytką. Dużo wolnego czasu dla siebie, dużo książek i filmów. A jak filmy, to z robótką w rękach. Tradycyjnie ostatnią moją maskotką w odchodzącym bywa symbol nadchodzącego roku. Byczka zmienia tygrys, więc musiałam trochę pomachać szydełkiem przy tworzeniu tego zwierzątka.



         Jak co roku podsumowuję przeczytaną literaturę. Sporo tego było, aż 68 książek. Przeglądając  listę przeczytanych pozycji tradycyjnie wybieram 5 najlepszych (dla mnie):


 1 Olga Tokarczuk   " Prowadź swój pług przez kości umarłych"

Charlotte McConaghy "Migracje"

3 Joanna Bator "Gorzko, gorzko"

4 Sally Heptworth  "Dobra siostra"

5 Jakub Małecki "Rdza"

        A teraz pokażę, jak W tym roku Wilno przystroiło się na Święta. 

        Zgadzacie się, że to miasto warto odwiedzić?

         DO SIEGO ROKU!!!

niedziela, 28 listopada 2021

W oczekiwaniu...

           Wczoraj na naszym Placu Katedralnym była uroczyście odsłonięta choinka, jako symbol  oczekiwania na Święta. W domu zaś tradycyjnie rozpoczynamy ten okres zapalając świecę na wieńcu adwentowym, który, jak każdego roku,  robię z tego  co mam pod ręką. Dlatego też świece są różnorakie, gałązki zielone z naszego jodłowca, cały wieniec  taki "niedoskonały", ale nam się podoba. 



       Kalendarz przypomina nam, że nadchodzi zima, która  może też sypnąć śniegiem i postraszyć mrozami. Dlatego też aktualnymi prezencikami są jak zawsze skarpety. Kilka par otrzymała już moja koleżanka z Niemiec, inne zaś czekają  na przypadkowych właścicieli. Ponieważ w tym roku mam niemało włóczki skarpetkowej, więc jeszcze kilka par  nowych na pewno powstanie. Po różnych próbach i refleksjach przyszłam do wniosku, że na razie najbardziej "moim" modelem jest skarpeta dziergana od palców, z klinkiem, z piętą robioną rzędami skróconymi ( z podwójnym owijaniem nici). Zbierałam te doświadczenia   z różnych kursików i poradników, i teraz tylko tak dziergam. Prawda, chcąc udowodnić sobie, że i będąc na emeryturze można rosnąć i doskonalić się, kupiłam druty do dziergania dwóch skarpet naraz. Więc stoję przed wyzwaniem, że muszę tego sposobu się nauczyć.

        Jakiś czas temu powstały takie dwie  maskotki.Prawda, laleczka już wyszła z domu, a Harry też jest  przeznaczony pewnej jego fance.      

 

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

 

                                                                                   

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Z książkowej półki.

 Beth Morrey "Uratować Missy". Z zapałem zabrałam się do czytania, bo na okładce książki przeczytałam, że jest ona przeznaczona dla czytelników " Mężczyzna imieniem Ove"(Fridrik Backman), oraz " Eleonor Oliphant ma sie całkiem dobrze" ( Gail Honeyman). I chociaż o Eleonorze nie czytałam, za to byłam zafascynowana historią Ove. Więc spodziewałam się również podobnych wrażeń. Ale od razu napotykam kilka wątków "żywcem " ściągniętych z książki o Ove. Dalej czytając widzę bardzo wielkie podobieństwo głównej bohaterki Missy do Olive Kitterige z powieści  Elizabeth Strout. Niektóre sytuacje są identyczne. Przeczytałam do końca, ale pozostał jakiś niesmak, coś mi przeszkodziło wczuć się w perypetie życiowe bohaterki. Takie są moje wrażenia. 

Wojciech Chmielarz "Farma lalek". Ciekawy kryminał, aktualny temat.  Lubię twórczość Chmielarza, a wybór akurat na tą książkę padł wówczas, kiedy moja córka po jej przeczytaniu będąc na wycieczce w kopalni uranu odkrywa iż wszystkie wydarzenia opisane  odbywały się akurat tam,w Kowarach, które w książce są nazwane Krotowicami. Zaintrygował mnie ten zbieg okoliczności, przeczytałam i mogę śmiało książkę polecić miłośnikom kryminałów.

    Każdemu tu zaglądającemu życzę, aby czas oczekiwania ( nieważnie czego)  upływał w dobrej  atmosferze, z dobrą książką.





 

piątek, 19 listopada 2021

Uszczęśliwianie na siłę

     

     Czy zdarzało się wam uszczęśliwiać kogoś na siłę, obdarowywać czymś  człowieka, który mówi, że tego nie potrzebuje, nie będzie używał, nie założy itd...?  Raz na kilka lat rozgrywa się u nas w domu taka scenka, kiedy przed nadchodzącymi przymrozkami stwierdzam, że mąż nie posiada czapki. Otóż nie znosi czapek, nie zakłada ani latem ( nawet ochronnej przed słońcem na plaży), ani zimą. Musiałam z tym się pogodzić.  Często dobieramy kurtki z kapturem, aby ratował sytuację nawet chociażby  przed wiatrem lub deszczem( parasoli też nie uznaje). Ale uważam, że wełniana czapka, na wszelki wypadek musi być. W tym roku pozbyliśmy się starych okryć głowy i na nową męską czapkę zakupiłam dwa motki Drops Soft Tweed, nr 09. Na zdjęciu włóczka wygląda lepiej, ale na czapkę, która najwięcej czasu spędzi w szafie na półce aniżeli na głowie właściciela, może być. Zużyłam 60g, dziergałam drutami nr 3,5. Nie do wiary, nawet udało mi się namówić na wypożyczenie głowy do  kilkusekundowej fotosesji.


 
 
 
 
 

    Mając teraz cały dzień do swojej dyspozycji,  więcej czasu spędzam przed ekranem ( ale z robótką w ręku). Przypadkowo natrafiłam na : "Sprzątanie z Marie Kondo". Bardzo spodobała mi się jej propozycja, aby rozstając się z wysłużona rzeczą "porozmawiać " z nią, dziękując, że była z nami. Przeglądając zawartość swojej szafy natrafiłam na sukienkę, którą często zakładałam do pracy, lubiłam ją i dobrze w niej się czułam. Nie chciałam jej wynieść do konteneru na ubrania, a do noszenia w domu nie pasowała. Ale przecież od sukienki do tuniki jeden krok.  Tylko, że  przed nadchodzącymi chłodami chciało się ciepłej tuniki, a tu te krótkawe rękawy i niemały dekolt  nie pasowały mi. Ale kiedy w domu tyle drutów i różnych resztek włóczki, to plan  metamorfozy sukienki bardzo szybko zrealizował się.  Na zdjęciach widać, jak było "przed" i jak jest "po". Ciepły duży kołnierz-golf i przedłużone rękawy uciepliły tunikę tak, że mogę zakładając ją pod kurtkę zapomnieć o szaliku. Prawda miałam jeszcze zrobioną kieszeń, ale  po przypięciu jej stwierdziłam, że "obciąża" całość i z niej zrezygnowałam..


       Kiedy trafiam na książkę, która mnie  długo "trzyma", zaczynam poszukiwać innych pozycji tegoż autora, bo mam do niego zaufanie. Czasami  znowu zachwycam się, czasami się rozczarowuję.  Po przeczytaniu "Rdzy" Jakuba Małeckiego wiedziałam, że chcę przeczytać i inne jego książki. Przy okazji natrafiłam na "Święto ognia" i znowu zachwycałam się, jak autor potrafi  subtelnie poruszać tak trudne problemy z jakimi niemało ludzi się styka. Nastka choruje na porażenie mózgowe, nie mówi, nie chodzi, ale potrafi porozumiewać się ze starszą siostrą Łucją, która ciężko haruje, aby w teatrze udowodnić, że jest jedną z najlepszych baletnic i jest warta głównej roli. Ojciec dziewczynek musi pogodzić pracę i opiekę nad młodszą córką, jednocześnie borykając się ze swoimi problemami i traumami. Książka uczy tolerancji, wyrozumiałości. Bardzo polecam.

      Wojciech Chmielarz też jest autorem , po którego książki chętnie sięgam.  Pierwszą była "Wyrwa", po niej " Żmijowisko". Byłam zachwycona tymi książkami, bo mimo wątku kryminalnego, najbardziej uwagę czytelnika przykuwają charaktery bohaterów.  Następnym kryminałem tego autora był "Dług honorowy". Tu było niemałe rozczarowanie, bo po kilkunastu stronach domyśliłam się już, kto tu "zawinił", a takiej gafy autorowi nie daruję. Ale po jakimś czasie dałam mu znowu szansę, zabierając sie do czytania "Rany". Ciekawa, z mocnymi scenami z życia, trzymająca w napięciu. Polecam miłośnikom dobrego kryminału.


  Mój grudnik, jak i większość w tym roku, zaszalał już w pierwszej połowie listopada. Specjalnie polowałam na białe kwiaty, natrafiłam na niego  przed dwoma laty w Lidlu. Szkoda, że tak krótko trwa kwitnięcie. Życzę wszystkim tu zaglądającym pogodnego nastroju, mimo czasami ponurych widoków zza okna .



       

środa, 27 października 2021

Ciepłe warstwy ochronne


 

    Bardzo długo nie było wpisu o moim mieście,  więc taka też ze mnie patriotka. Korzystając z okazji, że jesień to pora roku najbardziej bogata w barwy, chcę pokazać, jak wygląda te nasze Wilno w jesiennej szacie. Może ten, kto nigdy jeszcze tu nie był, zaplanuje sobie na przyszłość podróż, a kto chadzał naszymi uliczkami przywróci w pamięci miłe wspomnienia.



  
                           

 

   

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Ładne słoneczne dni październikowe były przeplatane ponurymi i deszczowymi. I wtedy przypominało się sobie   o  istnieniu   szalików, chust, swetrów, czapek, rękawic, skarpet. Zanim włączono w mieszkaniach ogrzewanie ratowaliśmy się przed zimnem naciągając na siebie po kilka warstw ochronnych, czyli ubieraliśmy się "na cebulkę". W takim to czasie przekonałam się , jak komfortowo czuje się w swetrze z Air Drops. Jest przy swoich 350 gramach bardzo cieplutki, akurat na jesienno- zimowe wieczory. Dziergałam go prawie dwa lata temu, ale był tak dobrze opisany proces tworzenia, że powstał bardzo szybko. Wyglądał tak:

 

    A w tym roku Drops oferował tą włóczkę z wielka zniżką. Kupiłam sobie 8 motków w kolorze koralowym (nr 23), i powtórzyłam znowu tą samą wersję najzwyklejszego "zwyklaka", robiąc od góry. Ponieważ sweter przy noszeniu trochę się rozciągnął, więc teraz zmniejszyłam go na oko, narzucając mniej oczek. Robiłam drutami nr 5, ponieważ ściągacz jest podwójnie złożony, więc przy nim korzystałam z drutów 4 i 3. Został mi jeszcze cały moteczek, więc akurat 7, czyli 350 gramów  pochłonął sweter.

 





A teraz rozważania o przeczytanych ostatnio książkach.

Hanya Yanagihara "Małe życie"   Książka, którą czyta się z bólem, z rozpaczą.  O przyjaźni, o sztuce bycia razem, o najokrutniejszych  wspomnieniach z dzieciństwa. Czyta się w mękach, ale razem z bohaterami, czterema przyjaciółmi brnie się przez te 660 stronic do końca powieści. Ludziom wrażliwym nie polecam.

Maria Paszyńska "Instytut piękności" Doktor Mada Walter w okupowanej Warszawie prowadzi salon piękności, gdzie pomaga kobietom wyprowadzonym z getta  nie tylko zmieniać kolor włosów, ale też uczy  dostosowywać się do życia po aryjskiej stronie.  Polecam.

Noah Gordon "Spadkobierczyni Madicusa" Książka o trudnych i często radosnych chwilach w życiu lekarzy. Przeczytałam i prawie zapomniałam.

Robert Dugoni " The Extraordinary Life of Sam Hell". Podałam tytuł w języku angielskim, bo tak wygląda iż przekładu na polski nie ma. Czytałam po litewsku. Wywarła ogromne wrażenie, jest to dramat chłopca, który jest inny i musi stawić czoła wielu wyzwaniom,  bo urodził się z czerwonymi oczami. Bardzo polecam

.Marcin Margielewski    " Koszmar arabskich służących" O tym jak w Dubaju są traktowani najemni robotnicy z Indonezji, Filipin, Indii.  Autor opisuje losy kobiet, które przywożone są na służbę do bogatych pracodawców. Często są bite , gwałcone i po niektórych po prostu zanika ślad. Pozbawione paszportów nie mogą się poskarżyć, czują się nabytym towarem.

Isabel Allende "Niezgłębiony zamysł"  . Nie jest perełką wśród  dorobku autorki, ale Isabel potrafi posługując się swoim piórem kolorowo przekazać świat meksykańskiej mniejszości w Kalifornii. Czytałam i współczułam bohaterom, rozumiałam ich. Polecam.

Joanna Bator "Gorzko, gorzko". Książka - saga o losie czterech kobiet. Berta, Barbara, Violetta i Kalina. Dolny Śląsk, poniemieckie i polskie tereny. Prababka. babcia, matka i córka. Wszystkie żyją w biedzie, ale najbardziej dotyka każdą brak miłości i czułości rodzicielskiej. Są samowystarczalne, wybierają nieodpowiednich mężczyzn. Idą przez życie popełniając przestępstwa i  starając się podnieśc.... Autorka po mistrzowsku przeplata chronologiczne wypadki, po trochu wprowadzając czytelnika w określone wydarzenia. Byłam pod wielkim wrażeniem, dotychczas myślami powracam do tej książki. Bardzo polecam.

       Życzę wszystkim udanych dni, tygodni...