Jak co roku na starówkę ciągną tłumy mieszkańców i gości miasta
. Od 4 marca trwa tradycyjny, znany już szeroko poza naszym krajem "
Kaziukowy Jarmark". Wilnianie mówią na jarmark - "Kaziuki".
W
dokumentach historycznych o kiermaszu wileńskim wspomina się przed
czterystu laty. Obecnie jest to trzydniowa impreza, która nawet
gościnnie przenosi się do niektórych polskich miast, gdzie jest niemało
kresowiaków. Dzisiaj mimo dość zimnej pogody na zakończenie jarmarku zebrało sie bardzo dużo ludzi. Oprócz wilnian było sporo turystów, często rozbrzmiewała też polska mowa, oraz były nawet polskie stragany.
Nie wszyscy przychodzą na zakupy. Wielka część publiki idzie po prostu pogapić się, oddać sie tej świątecznej atmosferze, pochodzić między stoiskami z różnymi często "dziwacznymi" wyrobami miejscowych i przyjezdnych mistrzów.
Chcę przekazać tą niecodzienną atmosferę miasta poprzez zdjęcia. Ponieważ było bardzo dużo emocji, i aby nie pogubić się wśród nich, postanowiłam rozdzielić zdjęcia na trzy grupy: "Stragany i stoiska", "Ludzie", "Palmy".
Stragany i stoiska
Ludzie
Najmilszym
akcentem jarmarku były uśmiechnięte twarze odwiedzających. Aż dziwnie,
że wśród tylu ludzi nie było widać zgorzkniałych min, ani nie było słychać narzekań.
Więc- jarmarki muszą być.
Palmy
Chyba wielu przekonałam, że zwiedzać Wilno warto w marcu ze względu na "Kaziuki".
Pozdrawiam wszystkich -Honorata
mnie tam przekonywać nie trzeba :) chętnie bym odwiedziła to piękne miasto jeszcze raz, nawet plany na ten rok były ale w sierpniu mam ślub syna i wyjazd musi poczekać niestety ;)
OdpowiedzUsuńTrzy stoika wpadły mi w oko 1 - miodowe - 2. z dzierganym rękawiczkami i skarpetami - różnorodność ogromna - 3. słodkości - :)
Palm takie ilości, wielkości i pomysłu nie widziałam u nas w jednym miejscu faktycznie nigdzie. Wileński chociaż słowiański język do łatwych chyba nie należy ;) próbowałam rozczytać te nazwy i .... nic ...nic nie kumam :) pozdrawiam
miało być litewski język... ale tu nie mam opcji edytuj i popraw :)
UsuńAnno, liczą się chęci. Do Wilna się powraca. Świadczą o tym słowa Czesława Miłosza: "Nigdy od ciebie miasto". Napewno jeszcze odwiedzisz Wilno i kupisz len i palmy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWspaniała relacja z jarmarku! U nas też były "Kaziuki", ale nieco inne. Pod kościołem była lada-ławeczka, stali ludzie z Caritasu i sprzedawali pierniki. Dochód miał byc przeznaczony na studentów polskich ze Wschodu. Pierniki oczywiście kupiłam :) Ale takiej różnorodności nie mamy, niestety...
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, czy litewski to nie inna grupa języków, niż słowiański. Zaraz sobie sprawdzę :)
Pozdrawiam serdecznie,
Asia
I już wiem! To język bałtosłowiański, mający mnóstwo archaizmów z języka staronordyjskiego - dlatego na myśl przyszedł mi język Wikingów.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz pozdrawiam :)
W tytule chyba powinno być "Rękodzieła wileńskie", bo "Rękoczyny wileńskie", kojarzą mi się raczej z "bijatyką" ludzi z Wilna.
OdpowiedzUsuń