Skoro tak jest z pogodą, to musimy się ubierać ciepło. W sam czas skończyłam dziergać ponczo-sweter, i już wypróbowałam go w pracy. Gdyby zaczynać od minusów, to przyznaję, że chyba z 10 cm do długości prostokąta dodałabym, i miałabym obszerniejszy z przodu. Ale z innej strony, jest teraz wystarczająco szeroki płat dzianiny z tyłu, i w sumie jestem zadowolona ze swojej roboty.
Na ponczo poszło 4,5 motków dropsowej alpaki, którą połączyłam z dwoma cieniuchnymi niteczkami wełny "Haapsalu". I mam rzecz ciepłą, lekką i przytulną. Na zdjęciu nie widać, iż jest to bardzo delikatny zielonoszary kolor.Na pewno nie jedno oko dziewiarki wyłapało, że nie zrobiłam na miejscu styku ładnego ukrytego szwa, i przyznaję się, że po prostu nie potrafiłam w danej sytuacji ładnie zamaskować miejsce zszycia. Dlatego też autorska praca Renaty Witkowskiej została uzupełniona szydełkową plisą, która przyszyta na szwie wszystkie moje "grzechy" schowała.
Nadal uważam, że takie miseczki ze sznurka zawsze znajdą zastosowanie, i dlatego lubię je dziergać i lubię nimi obdarowywać tych, kogo lubię. Koleżanka z pracy dostała tą właśnie, bo wyświadczyła mi pewną usługę.
Żeby nie wyglądało, że zaniedbuję czytanie, to chcę się usprawiedliwić, że akurat "połknęłam" kilka książek Michaela Palmera. Po "Siostrzyczkach" zaczęłam czytać "Efekty uboczne". Nigdy tak dużo jednym ciągiem nie czytałam książek tego samego autora, a tu widzę, że uzależniłam się na dobre. Dużo czasu spędziłam razem z pacjentami i personelem medycznym w różnych bardzo zawikłanych i często groźnych sytuacjach. Bo książki Palmera, thrillery medyczne, trzymające w napięciu, stopniowo podsuwające czytającemu stwierdzenie, że opisywane niektóre wydarzenia niestety bywają w rzeczywistości. Ale już na pewno po tej czwartej z rzędu książce autora zmienię, bo od każdego uzależnienia trzeba się po trochu uwalniać.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich, kto tu dzisiaj "zajrzał"i dziękuję za pozostawiane komentarze, które sprawiają mi dużo radości. WIOSNY wszystkim nam życzę, jeżeli jeszcze nie na dworze, to niech w naszych sercach.
Opłacały się zmagania z alpacą, swetro-ponczo wyszło idealne:)) Chyba trochę pomogła temu dodatkowa nitka.
OdpowiedzUsuńSzydełko nie raz mnie ratowało w nie koniecznie estetycznych wykończeniach:D
Znam autora z dość odległych czasów, bo chyba ze szkoły średniej. Pamiętam tę fascynacje podszytą dreszczykiem grozy...
Pozdrawiam z pod ciepłego koca...u nas dalej mróz trzyma i mało co odpuszcza:(
Oj wiem, jak to dobrze pod ciepłym kocykiem z dobrą książką... Mieszkamy na parterze i ciągle marzniemy w nogi, nawet udziergane skarpety niecałkowicie ratują. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSwetroponcho wyszło świetnie! A szydełkowa koronka dodała uroku. To taka wisienka na torcie. Wszystko wyszło idealnie.
OdpowiedzUsuńPięknej, śnieżnej zimy to wam trochę zazdroszczę. Okolica wówczas pięknieje, rozjaśnia się. U mnie pogoda jest przez cały rok taka sama. No, ale jak się nie ma co się lubi, to się kocha ciepło, słońce, zieleń.
Pozdrawiam ciepło:))
Dzięki za dobre słowa co do poncza. A mnie się zdaje,że akurat masz misję, aby naładować się tym ciepłem i słoneczną energią,bo przecież tym wszystkim z nami hojnie dzielisz. Ciesz się i używaj, i podrzucaj nam tą ciepłą pogodę poprzez swoje zdjęcia. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńi na wiosnę przyjdzie czas :) ponczo wyszło akuratnie według mnie :) a wykończenie szydełkiem to strzał w dziesiatkę :) ja się borykam z bólem zęba więc tylko tak króciutko ;) :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŻyczę aby ból natychmiast ustąpił, przez coś takiego też przechodziłam. A za dobre słowa dziękuję.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne ponczo - uwielbiam takie fasony. U nas na szczęście powyżej zera już. Niby jeszcze można wełenkę, ale już nie tyle warstw. :)
OdpowiedzUsuńAch, kiedyś to o tej porze całkiem wiosna bywała. ;))
Pozdrawiam!
W wiadomościach usłyszałam, że niebawem będziecie mieli nawet +17C.Ależ zazdroszczę, bo dzisiaj mieliśmy dosłownie śnieżną zamieć. pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńHonorato,z wielką przyjemnością zaglądam na Twego bloga.Tyle się u Ciebie dzieje,że z przyjemnością czytam i oglądam,co na nim umieszczasz.Jesteś wspaniała i bardzo aktywna.Gratuluję.Cieszę się,że mogłam Cię osobiście poznać.Pozdrawiam.Marysia
OdpowiedzUsuńJa też bardzo się cieszę z naszej znajomości i mam nadzieje, że jeszcze kiedyś spotkamy się w "naszym " Wilnie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO proszę, jaki ładny dogrzewacz wydziergałaś :-) Co do wiosny, to na jutro jutro zapowiadają +12 stopni nad polskim morzem, a dopiero co było biało i -12.
OdpowiedzUsuńWięc trzeba szybko przerzucić się na dzierganie z lnu, skoro zima cofa się. Zazdroszczę Ci tego morza, co to masz na co dzień.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada wersja Clivii z paseczkami :) maskotka i skarpetki urocze. Wrażeń książkowych współczuję.
OdpowiedzUsuńGenting Crown
Gclub