Nareszcie widok z moich okien potwierdza, że rzeczywiście mamy zimę. Z rosyjskiego słowo "liutyj" oznacza "surowy, groźny..." Czyżby takie traktowanie miesiąca zostało utrwalone w jego nazwie? Szukając informacji natknęłam się na ciekawy artykuł tu.
Dowiedziałam się, że nazwa miesiąca jest powiązana z przymiotnikiem "luty", z prasłowiańskiej formy tego przymiotnika tłumaczy się jako srogi, okrutny, dziki, piekący.
"Luty dla człowieka mógł być zarówno mróz, jak i ogień, a także walka, bądź ból."
A ponieważ już kilka tygodni mamy temperaturę powietrza w granicach -10 stopni Celsjusza, więc trzeba uznać, ze na dworze panuje pan "luty". Tylko , że taką pogodę raczej "niemiłą' nie nazwiemy, bo wszystko ma swój czas, i trochę już stęskniliśmy za lekkim mrozem i ładnym sypiącym śniegiem.
W piątek, 16 lutego, Litwa obchodziła 100-lecie Niepodległości. W naszej szkole od samego rana panowały czasy z przed stu laty. Odpowiednie dekoracje, dobrane ubrania, i historyczne postacie całkowicie przywróciły atmosferę z roku 1918. Po naszej szkoły poważnie przechadzał się patron szkoły, Mikołaj Birżyszka z małżonką. Nasz szanowny dyrektor był ucharakteryzowany na prezydenta Smetonę i chętnie pozował do zdjęć. Był czynny bank, gdzie można było zarobić przy trafnych odpowiedziach w historycznych zgadywankach. Działała poczta, rynek, fryzjer, i nawet pucybucik się uwijał przed aulą, która stała się na jeden dzień restauracją z tamtych lat. Nie było żadnej uroczystej akademii, ale mimo wszystko było bardzo ciekawie, niezwyczajnie i patriotycznie. Pokażę niektóre migawki z naszego bardzo udanego święta. Aby odpowiednio wyglądać w takim dniu wyciagnęłam z szafy swojego lisa staruszka.
Od święta odchodzimy i trochę swoich ostatnich prac pokażę. Miałam kłopot z zakupioną dropsową alpaką, bo zupełnie mi nie układało się dzierganie z niej zaplanowanego kardiganu. Więc był spruty, włóczka odleżała, aż stwierdziłam, że czas powalczyć z zalegającymi zasobami włóczkowymi. Absolutnie nie miałam pomysłu na wykorzystanie tych niteczek, i wtedy na blogu u Renaty Witkowskiej natknęłam się na swetro-poncza. I od razu zachciało mi się dziergać prostokąt. Tak też i zrobiłam. Dobijam już do końca, zostało mi kilkanaście cm robótki, i zszywanie. Boję się, czy moje oczekiwania się sprawdzą, ale na blogu u Renaty wyglądają na ciepłe i przytulne, a o to mi właśnie chodziło.
Kolekcja maskotek powiększona o dwie misiaczki i jedną zającównę.
Na froncie czytelniczym też się dzieje. Z rozbiegu, będąc w temacie książek Michella Bussi , przeczytałam jeszcze jedną jego książkę "Nie puszczaj mojej ręki', która znowu jako kryminał okazała się słabsza od poprzednio czytanych.
Następnie zabrałam się do czytania książek Michaela Palmera, bo z relacji koleżanek blogowych zrozumiałam, że pisze o popełnianych przestępstwach w świecie medyków. " Piąta fiolka" -to książka o nielegalnej transplantacji organów. Wciąga, trzyma w napięciu, zmusza do głębokiego zastanowienia się nad tym, czy zostać dawcą organów... Polecam, polecam.
No i znowu z rozbiegu zaczęłam czytać "Pacjenta" tegoż autora. Początek bardzo ciekawy, bo opisuje się jak do poważnych operacji neurochirurgicznych używa się robocika, który potrafi usuwać tkanki nowotworowe. Książka kusi, i akurat mam przed sobą tydzień ferii, więc muszę trochę się zrelaksować.
Wszystkim czytelnikom, stałym i przypadkowym życzę dobrego tygodnia, ładnej zimowej pogody, a chłopcom na skoczni w Pjongczangu drużynowego zwysięstwa. Wczoraj podczas skoków na wielkiej skoczni, było u nas w domu najpierw bardzo nerwowo, a potem bardzo radośnie. Tak, jesteśmy z mężem wielkimi fanami tego rodzaju sportu, od czasów Małysza, i oczywiście kibicujemy gorliwie dzielnym Polakom.
Mogę pisać bez końca, słodkie są te twoje zwierzaki. Mają szczęście twoi uczniowie. że mają dziergająco-szydełkującą Panią.
OdpowiedzUsuńMichella Bussi nic nie czytałam, Palmera czytałam jeden kryminał i tak jak piszesz czyta się dobrze, szybko i najważniejsze, że trzyma w napięciu. Pozdrawiam bardzo ciepło:)))
Miło cię tu widzieć. Bardzo polecam książkę Michella Bussi "Czarne nenufary", bo mi tak wygląda, że poznałam twój gust. Raczej wszystkie przez ciebie polecane książki do mnie bardzo "przemówiły". Gorące pozdrowienia, i trochę tego naszego "mroziku" na te wasze upały przesyłam.
UsuńJaka zima w Winie!?!? Na kaziuki się wybieram to mam nadzieję że jeszcze zobaczę prawdziwą zimę bo w warszawie już dawno takiej nie było. Maskotki śliczne, oj mają szczęście Twoi uczniowie:)
OdpowiedzUsuńJak będzie na Kaziuki, to nie wiem, pogoda bywa też kapryśną panią.Ale dzisiaj z Warszawy przyleciał w odwiedziny syn, to się bardzo ucieszył, że zobaczył tyle dużo śniegu. My raczej taką zimę lubimy, kiedy trochę szczypie w uszy, bo przeczież ma się ciepłe czapki. Pozdrawiam
UsuńHonorato, wspaniela celebrowaliscie w szkole Swieto Niepodleglosci. PIeknie wszyscy wygladali w ubraniach z tamtych czasow...to byly jednak piekne czasy:) Zwierzaczki Twoje cudne i przybywa ich , milego odpoczynku zimowego z lektura, dzierganiem i mam nadzieje zlotymi medelami dla naszych skoczkow:) Buziaki:)
OdpowiedzUsuńMedale już mamy, brąz przez nich zdobyty wart więcej aniżeli złoto, bo tak dzielnie walczyli. Przy dzierganiu i czytaniu odpoczywam, i ładuję akumulatory na bardzo pracowitą wiosnę. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPiękna uroczystość:) Młodzież bardzo kreatywna, widać że nie zawiodła:-)
OdpowiedzUsuńDoświadczenia z alpaką mam podobne. Też sprułam daleko posuniętą prace i zrobiłam nowy projekt. Niebawem pokażę.
Do tego samego poncza zabieram się już od dłuższego czasu, tym bardziej czekam na Twój finał i oczywiście prezentacje:D
Pozdrawiam:))
A już niedługo chyba zaprezentuję, bo dzisiaj mam zamiar prostokąt zamknąć. Nie wiem, jaki będzie wynik, ale coś do noszenia zyskam. Pozdrawiam, dziękuję, że wpadasz.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na uczczenie święta niepodległości - i młodzież, i starsi - super :-) Dziergane maskotki przeurocze, swetro-poncza bardzo jestem ciekawa :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńSwetro-ponczo już po kąpieli, teraz tylko blokowanie. Dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJaki ciekawy pomysł na obchody święta - nic tak nie przybliża dawnych czasów, jak takie osobiste zaangażowanie (bardzo elegancko wyglądasz w tym lisie :)).
OdpowiedzUsuńU nas śniegu bardzo mało - przynajmniej w centrum. czekam na koniec poncza. Nowe maskoteczki śliczne :)))
Pozdrawiam serdecznie!
Śniegu i mrozu (bo dzisiaj mamy -13C)mogę pożyczyć. Ale podobnie, że i do was już dociera prawdziwa zima. Z ponczem mam problem, bo muszę jakoś zamaskować szew, który jest zbyt widoczny. Ponczo blokuje się, a ja mam łamigłówkę,jak zatuszować niedoskonałości. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPiękna uroczystość:) Młodzież bardzo kreatywna, widać że nie zawiodła:-)
OdpowiedzUsuńGenting Crown
Gclub