Nadal chcę przybliżać czytelnikom piękne zakątki nie tylko mojego rodzinnego Wilna, ale również i innych regionów Litwy.
Tydzień temu z wpółpracownikami mieliśmy szkoleniowo-rekreacyjny wyjazd do uzdrowiska w Druskienikach. Chyba nie muszę zachęcać do odwiedzania Druskienik i korzystania z usług sanatoriów, SPA, parku wodnego, czy Snow Areny ze zjazdem narciarskim, czynnym przez cały rok. Polacy od czasów międzywojennych stanowią niemały odsetek wypoczywających w tej miejscowości.Bardzo lubił tam odpoczywać sam Józef Piłsudski. Uzdrowisko przyciąga dobrą obsługą i dostępną ceną.
Dzisiaj chcę opowiedzieć o pewnym miejscu, które według mnie warto odwiedzić będąc w Druskienikach, albo podróżując po przyległych okolicach. Mowa będzie o pewnym obiekcie zwanym "Piramidą". Kilkanaście kilometrów od Druskienik, w sosnowym borze jest niezwykłe miejsce, które od 2002 roku przyciąga jak"ciekawskich i sceptycznie nastawionych" , tak i "wierzących w jej moc energetyczną", oraz "czekających cudu i uzdrowienia". Wstęp jest wolny, mimo, że obiekt znajduje sie na terenie prywatnym.Gospodarze od zwiedzających oczekują tylko porządku, szacunku i tolerancji .
Trochę historii. 20 sierpnia 1990 roku w lesie, przy swoim domku, siedmioletni chłopak Povilas wraz z rodziną obserwuje dziwne zjawisko: nieokreślony potok świetlny z nieba. Chłopakowi zjawisko to nie daje spokoju, i traktuje go jako znak, że teren ma szczególną moc energetyczną i należy to miejsce zrobić dostępnym dla ludzi. W 2002 roku zostaje zbudowana "piramida"- trójboczna metalowa konstrukcja, która ponoć skupia energię. Do tego miejsca pociągnęły pielgrzymki zwiędzających. Ta konstrukcja, według Povilasa, miała służyć do energetycznego uzdrawiania duszy i ciała, miała uspokajać i pomagać w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące pytania. Dla osłony konstrukcji od deszczu ,śniegu i słońca dobudowano po kilku latach szklaną kopułę o wysokości 12,5m.
Słyszałam o tej piramidzie, ale odnoszę się do tych " niewierzących " w takie cuda. Przecież uczę fizyki i mogę o świetlnych zjawiskach mówić opierając się na teorie naukowe. Jadąc w stronę Druskienik, planowaliśmy zahaczyć o "piramidę" , więc miałm nadzieję skonfrontować zasłyszane opowieści z własnymi wrażeniami.
. Co mnie urzekło na miejscu? Porządek i zadbany teren. Przy kopule stoi domek z bierwion, który organicznie wpisuje się w otaczający pejzaż. Zwiedzających spotyka drewniana brama z napisem: "Odnajdż siebie - poznasz mnie". Od pierwszych kroków nic mnie nie irytowało i niczego nie chciało sie krytykować, ( a tak bywa nie za często).
Już przed bramą pomyślałam, że każdy ma prawo po swojemu odbierać swą misję i informować innych o swoim światopoglądzie. Przecież ten chłopak, biolog z wykształcenia, nikogo nie zmusza tu przyjeżdżać , spodziewać się cudu, czy wierzyć. Za wstęp nikt opłaty nie pobiera. A jeżeli on swój czas i zdolności organizacyjne poświęca nie demolowaniu stadionów, nie piciu alkoholu, tylko chce pomagać ludziom w odnalezieniu spokoju, w wyciszaniu się - więc pozwólmy mu to robić w taki sposób.
Przy wejściu do kopuły są umieszczone wskazówki dla odwiedzajacych, również w języku polskim.
.
W samej kopule nie doznałam żadnych szczególnych emocji. Ponieważ było nas bardzo dużo, i przez to nie dało się skupić. Moi koledzy po fachu (ale nie fizycy) byli zafascynowani, że bardzo dziwnie rozbrzmiewały głosy mówiących. Oczywiście to wszystko dzięki ustawionym pod odpowiednimi kątami płytkom szklanym, tworzącym kopułę. W środku są ustawione krzesła wzdłuż obwodu kopuły, każdy może posiedzieć w skupieniu, rozważając, modląc się, czy medytując.
Na terenie posesji czuje się się rękę ogrodnika. Jest przytulny placyk zabaw dla dzieci, czyściutkie WC (bez opłaty!)
Po zwiedzeniu tego dziwnego zakątka przekonałam się, że często bardzo bezmyślnie nadajemy ludziom różne "epitety"- a to dziwak, a to aferzysta. A przecież każdy ma prawo być takim jakim siebie widzi, jeżeli to nie przeszkadza otaczającym. I właśnie tu przy tej dziwnej konstrukcji poczułam głęboki szacunek do Povilasa, który nie wyrzekł się swoich ideałów, nie wycofał się w pół drogi, nadal jest przekonany,że skoro może pomagać ludziom, więc musi to robić. Nie dopatrzyłam się w tym obiekcie żadnych szkodliwych cech. Kto nie chce- niech nie odwiedza.
Czy radzę odwiedzić "Piramidę w Merkinie"( tak nazywa się ta miejscowość) turystom z Polski? Jak najbardziej. Po pierwsze, jest w uroczym miejscu i obok w Merkinie jest słynny kopiec z cudownym widokiem na zlewisko rzek.. Po drugie, jest to bardzo dziwny obiekt, który naprawdę zachwyca chociażby tylko swoją konstrukcją. Po trzecie, wiemy, że człowiek wierzący w moc piramidy może odczuć jej pozytywny wpływ.
Czy chciałabym jeszcze raz odwiedzić to miejsce? Jak najbardziej. Tylko nie z grupą rozgadanych turystów, a w małym gronie i koniecznie latem.
A co z robótkami? Ostatnio nie za dużo miałam wolnego czasu, bo mieliśmy koniec pierwszego półrocza w szkole, a przy tym, jak zawsze dużo pracy "papierkowej, która teraz przekształciła się w pracę "komputerową". Jednak nie mogłam nie załapać się do testowania szalika u Dagmary. http://yellowmleczyk.blogspot.lt/2016/02/dawata.html
Dziergało się jak zawsze według jej opisu lekko i "bez nerwów". Ponieważ miałam włóczkę z domowych zapasów, ( bo ślubowałam w tym roku "niewchodzenie do pasmanterii nawet pod lufą karabinu") więc szalik mój jest z tych "grubszych" i nie taki delikatny i filigranowy jak u autorki projektu. Ale mamy za oknem śnieg, i jeszcze zima nie wycofuje się, więc i taki szalik jak mój ma prawo być.
Prawdziwy kolor szala mamy na żółtym tle.
Marny ze mnie fotograf, albo "technika" do niczego. Tak ostatnio często na aparat narzekam przy mężu.
A na warsztacie znowu " Publiczna" w czarnym kolorze z alpaki. Mam chęć sprawić radość pewnej bardzo sympatycznej osóbce.
Serdeczne pozdrowienia z Wilna. Teraz jest brzydka pogoda, ale z nastaniem wiosny zachęcam do ułożenia swoich tras turystycznych tak, aby zahaczyć o Wilno, bo warto.
Honorata
W Piramidzie nie byłam, ale okolicy Druskienik i Merkine rzeczywiście bajeczne! zwłaszcza na spływ kajakowy
OdpowiedzUsuńA jaki smaczny szwedzki stół w sanatorium "Egle'
OdpowiedzUsuń