Maj, w tym roku szczególnie zimny i taki jakiś nieprzytulny mija z trochę cieplejszym powiewem, dzisiaj było u nas aż 20C. Wszystkie prace na działce są wykonywane z wielkim opóźnieniem, co daje mi możność więcej czasu, niż zazwyczaj każdej wiosny, poświęcać swoim robótkom. Na mój ostatni eksperyment wybrałam włóczkę z mieszanki bawełny i lnu. Po raz pierwszy len trafił na moje druty i byłam ciekawa, jak uporam się z tym wyzwaniem. Chciałam zrobić taki letni top, bo niby skład włóczki do tego nawołuje. Po zrobieniu próbki wyprałam ją i stwierdziłam, że płótno się kurczy, więc przy obliczaniu musiałam to uwzględniać. Wzór musiał być jak najprostszy, oczywiście bez zszywania, czyli reglan od góry, ściegi dobierałam sobie sama. No i trochę poskąpiłam tych dodatkowych oczek, aby bluzeczka była obszerniejszą, jak to się chce na upały. Ale jest, jak jest. Zużyłam 230 g włóczki, robiąc drutami 2,75 i ściągacze 2,5. Z tego projektu zostanie mi cenne doświadczenie o kaprysach włóczki z lnem.
Żeby nie było to jednorazową przygodą z lnem, to jednocześnie kupiłam na letni sweterek 100% len i 100% jedwab. Poszłam na całość, jeszcze takiego mixu nie miałam na drutach. Skusiła mnie do tego zakupu próbka w sklepie, po praniu miała bardzo ciekawą teksturę. No i ten kolor , którego niestety zdjęcie nie jest w stanie przekazać realnie. Zaczęłam już sweterek od dołu, będzie zszywany na bokach, jak widać odstępuję od tradycji. Na razie powstająca dzianina w dotyku przypomina kolczugę.
W tym roku zrobiłam też 11 par skarpet, bo ciągle ktoś je przygarnia. Oto co powstało.Ostatnie dwie pary zrobiłam sobie i mężowi, kiedy mieliśmy w domu dosłownie "biegun północny". Wykorzystałam resztki włóczki skarpetkowej i dodałam cieniutką niteczkę moherową, akurat sprułam przed tym stary wysłużony sweterek córki. To było to, czego potrzebowaliśmy na nasze zziębnięte stopy.
Ja również jaki i wielu z was mam szereg autorów, po książki których sięgam bez wahania, bo nie zaznałam rozczarowań. Jest to Henning Mankell, Fredrik Backman, Jo Nesbo, Jodi Picoult. Ostatnio dołączyły też do tego towarzystwa Valerie Perrin, oraz Freida McFaden .
Książka ,która ostatnio mnie najdłużej "trzymała" z opisywanymi perypetiami bohaterów , to "Krwawy księżyc" Jo Nesbo. Nie było to dla mnie wielkim zaskoczeniem, bo Nesbo, to jest Nesbo... Ale po jej przeczytaniu doszłam do wniosku, że już z niektórymi opisywanymi sytuacjami gdzieś się spotykałam . Zaczęłam sobie przypominać i dochodzę do wniosku, że nawet u kilku polskich autorów natknęłam się na prawie taki sam schemat powieści, jak u Nesbo. Zdolny, geniusz , wyga śledczy jest odsuwany od pracy z powodu nałogu. Przeżywa kolejne powikłania z życiowymi partnerkami. Omal identyczny "obraz" przestępcy, jak u jednego autora fascynuje się ślimakami, to u kolejnego wężami, itd, itd... Oczywiście sprawdziłam, kto napisał wcześniej, i to był Jo Nesbo.
Freida McFaden "Nie kłam". Gorąco polecam tym, kto lubi dobry thriller.
Anna Rybakiewicz "Lekarka nazistów" oraz "Ocaleni dla miłości" Obie pozycje śmiało polecam tym, kto lubi dramaty życiowe. Przeczytałam i szczególnie przy tej pierwszej musiałam dłużej porozmyślać.
Grzegorz Brudnik "Szafarz", "Chrzściciel", "Ceremoniarz" Polecam wszystkie trzy tomy, w wymienionej kolejności czytać.
Mieczysław Gorzka "Nie Anioł"i "Zła przeszłość". Nie chciało się rozstawać z dzielnymi pracownikami komendy wrocławskiej , więc po pierwszej wymienionej książce chętnie zaczęłam czytać drugą. Polecam.
Na koniec chcę wszystkim tu zaglądającym życzyć naprawdę ciepłego lata i dobrej literatury.
Pięknie się u Ciebie dzieje! Idealnie leży ta bluzeczka, bardzo podoba mi się układ wzorów i linia rękawa. Kolczugowa dziania też zapowiada się ciekawie. A ilością skarpetek onieśmielasz, na szczęście ostatnio zrobiłam sobie jedną parę ciepłych skarpet z resztek i tęsknotę za tą formą dzianiny zaspokoiłam;-) Dziękuję za przypomnienie o możliwości dodania moheru do skarpet, kiedyś widziałam takie skarpety i zapomniałam o tym, a tak się składa że mam dość gryzący moher, w skarpetkach będzie to atut:-) Życzę pięknego czerwcowego czasu, w ogrodzie, przy drutach i przy lekturach:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystkie dobre słowa. Mam nadzieję, że czerwiec będzie łaskawszy na ciepło, więc sporo czasu skradnie nam działka i robótki trochę się odłoży na bok. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTyle skarpet, robi wrażenie. Udanych nowych pomysłow życzę.
OdpowiedzUsuńDziękuję, staram się.
OdpowiedzUsuńO, jaki dziewiarski wysyp, a co jedna rzecz, to ładniejsza. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńTak się składa, że mam wolnego czasu , więc staram się czegoś nowego nauczyć. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWszystko śliczne u Ciebie, bardzo ciekawa jestem tego jedwabiu. U mnie też len z bawełną i przypomniałaś mi o moim jedwabnym kardiganie do sprucia - będzie przez głowę. Pozdrawiam serdecznie, dziś u nas zimno, ciemno i deszcz. Ale czyta się wtedy jeszcze lepiej ❤️
OdpowiedzUsuńTo byłam ja, czyli Czajka w jedwabnym kardiganie, uściski
UsuńWitaj, Czajko. Zgadzam się, że kiedy za oknem ponure niebo, to z książką w sam raz. Co do jedwabiu, to ponieważ połączyłam z 100% lnem, to naprawdę męczę się przy tej robocie. Płótno powstaje szorstkie, nie ślizga się po drutach, nie jest na razie przyjazne w dotyku. Próbka po wypraniu zmiękła, więc mam nadzieje, że skoro zrobiłam plecy, to już nie wycofam się z tego projektu, ale w przerwach z przyjemnością rzucam się do skarpet. Co do samego jedwabiu, to chyba bez lnu byłoby bardzo cienki wyrób. Na razie jest , jak jest. Pozdrawiam serdecznie , u nas też jesienna pogoda.
UsuńJa mam dwa udziergi z cienkiego jedwabiu, są bardzo lejące.
UsuńAle to prawda co piszesz, źle się przerabia, wolę wełnę, najlepiej kudłatą
Nie ma, jak wełenka...
Usuń