Translate

poniedziałek, 15 października 2018

Baby, BABIE LATO!



    W tym roku mamy najprawdziwsze, a nie jak zawsze - tylko kalendarzowe "babie lato". Lato, które rozgościło sie u nas na dobre.  Słońca nie brak, termometr wskazuje typową dla naszej szerokości geograficznej temperaturę letnią. Dusza się cieszy, i tylko chyba parasole mają swój "kryzys ekonomiczny", bo na razie zapomnieliśmy o nich całkowicie.
     Na działce  nie da się wykonywać niektórych odpowiednich na pażdziernik prac ogrodowych, bo kwiaty jeszcze kwitną, a trawa buja. Dalie, które musiałyby być już ułożone w skrzynkach do snu zimowego, raczą nas ładnymi kwiatami.




                     Jak widać ze zdjęcia, zupa z dyni będzie u nas często na stole.


 


       W sobotę, po drodze na działkę, musieliśmy chociaż na pół godziny wejść do lasu, aby nasycić się widokami, ciszą, zapachami. Ale okazało się, że czekały na nas jeszcze ostatnie już chyba w tym roku "trofea".



        







  Ogromny, ale zdrowy  podosiniak, bo tak u nas mówi się na "koźlarza czerwonego".




          I jeszcze do wszystkich zalet ciepłego jak nigdy pażdziernika, musimy zaliczyć tą paletę rozsiewanych dookoła barw.
   
         A i jak tu nie lubić swojej  pracy, skoro po  drodze do szkoły mijam  takie miejsca i cieszę się  takimi widokami.





     Trudny zazwyczaj  dla nauczycieli  wrzesień minął mi spokojnie i łagodnie. W tym roku tylko wykładam i nie prowadzę klasy wychowawczej, a to automatycznie zwalnia mnie z wielu bardzo czasochłonnych prac: pisania planów, zebrań i narad, z częstego obcowania z rodzicami. W tym roku mam 18 lekcji tygodniowo i 3 dodatkowe na konsultacje z uczniami zdolnymi, albo z tymi, u których fizyka nie należy do przedmiotów lubianych. I w taki sposób mam akurat 0,8 etatu. Poniedziałki mam wolne, trzy dni z rzędu idę dopiero  na trzecią lekcję i najpóźniej o 16- tej bywam już w domu. Mam czas i na książki, i na robótki.
 

        Taki miś pomaga Milence z Wrocławia w zasypianiu. Ponoć polubili się.



   Kiedy rozdawałam swoim dzieciaczkom maskotki w dniu "Ostatniego dzwonka", to nasz szkolny fotograf zatrzymał się w mojej klasie na całą lekcję. We wrześniu, na pierwszej radzie pedagogicznej, podszedł do mnie i powiedział, że nie może zapomnieć  o tej lekcji i maskotkach. Wiedziałam, że z małażonką spodziewają sie w grudniu pierworodnej, więc poobiecałam , że coś udziergam dla nich z tej okazji.
       
         Mała zającówna czeka, aż  urodzi się jej Pani.


      Czas pochwalić się przeczytanymi książkami. Z godnych polecenia chcę wymienić "Shantaram" Gregorego Davida Roberts, oraz Jaume Cabre "Głosy Pamano".    Obie książki pokaźnych rozmiarów, więc raczej na długo zanurzamy się w świat bohaterów.
     W  " Shantaram" dostępnym językiem przekazana historia zbiegłego więznia z Australii do Bombaju. Razem z bohaterem poznajemy kulisy życia tego miasta, najbiedniejsze jego dzielnice. Odkrywamy iż  w tym kraju pełnym kontrastu najbardziej ludzkie relacje układają się pomiędzy mieszkańców slumsów. Barwna powieść o kulturze, religii, i mafii. O upadku na same dno, i szukaniu swojego miejsca, o przyjaźni, wierności i miłości. Polecam wszystkim, a,szczególnie młodym.
    
      Kiedy trafiła mi się książka Jaume Cabre "Głosy Pamano", to nie miałam watpliwości, jakich wrażeń doznam, bo byłam zachwycona jego powieścią  "Wyznaję". Nie rozczarowałam się, chociaż początek już sugerował, iż będzie to powieść nie należąca do relaksujących i niełatwa w czytaniu. Styl autora i rzucanie czytelnika po czasie i przestrzeni  sprawia, iż w pewnych momentach trudno połapać się, kto jest kim. Cabre potrafi na całej stronie wymieniać dziesiątki hiszpańskich nazwisk i rodów, co też momentami irytuje. Ale trzeba przez te, chyba ze sto sronic, przebrnąć, aby potem zrozumieć, jak świetna jest to książka,  jak trudny temat jest w niej podejmowany, bo ujawniający  historię o partyzantach, faszystach i anonimowych bohaterach. W trakcie czytania nasuwają sie pytania, a jak bym ja postapił na miejscu bohatera? Czy zawsze należy wybrać prawdę, czy czasami lepsze jest przemilczenie. Autor po mistrzowsku  rysuje złożone portrety psychologiczne bohaterów, i w trakcie czytania powieści rozumiem, że pragnę przeczytać i inne jego dzieła.
    
          Wszystkim, kto do tego miejsca dobrnął, chcę podziękować, że bywacie i często zostawiacie ślad w postaci komentarzy.   Ostatnio na blogach rozgorzały dyskusje o komentarzach, czyli raczej o ich niepisaniu. I najbardziej mnie dziwi, iż dla niektórych ilość odezw pod postem jest tak ważna, bo  decyduje, czy blog będzie istniał, czy nie. A gdzie przyjemność z pisania, chęć podzielenia się z kimś swoją radością, czy troskami? Smieszy mnie również, że niejedna  osoba czekająca na komentarze od innych przyznaje się, że bardzo dużo postów czyta, ale sama komentarzy raczej też nie zostawia. Więc dlaczego czekamy od innych tego, czego sami nie robimy? Słynne trzecie prawo Niutona głosi: " Jak ty mnie, tak ja tobie". ( tak z moimi uczniami interpretujemy go dla niektórych sytuacji życiowych) .
    

     Niech nas dalej cieszy ładna pogodna złota jesień, dobra książka i mili ludzie.







24 komentarze:

  1. Piękne widoki i miłe dla oczu maskotki ☺️
    Czytała już Pani "Tatuażysta z Auschwitz"? Bardzo jestem ciekawa Pani opinii.
    Czas na działce pewnie daje dużo przyjemności, zawsze jestem pełna podziwu, dla ludzi, którzy zbierają grzyby - ja zwyczajnie ich nie widzę 😁
    Co do komentarzy... Hmm... Bloga już nie mam, ale zawsze z wielką przyjemnością tu zaglądam i... No, miło się czyta.
    Pozdrowienia! ☺️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, Agatko. Bardzo podoba mi się Twoje postrzeganie rzeczywistości, bo podpatruję na FB, czym żyjesz. No i nawet podobne książki przechodzą przez nasze ręce. A co do "Tatuażysty z Auschwitz", to bardzo sie rozczarowałam książką. Ale może będziesz miała inne zdanie. Pozdrawiam cieplutko, chociaż niby od czwartku ma być ochłodzenie, akurat kiedy Zbyszek wpadnie do nas na kilka dni.

      Usuń
    2. Lubie, gdy ktoś mówi do mnie "Agatka" 😁
      Co do mojego spojrzenia na świat - niestety nie wszyscy uważają tak jak Pani ☺️
      Ja na razie nie zamierzam czytać książki bo mam w kolejce inne, ale kupiłam ja w prezencie i zastanawiam się, czy dobrze trafiłam. Tym bardziej, że osoba obdarowany jest wybrednym czytelnikiem.
      Wiem, że Zbyszek jedzie w środę, zawsze mu powtarzam, że pobyty w domu dobrze na niego wpływają.
      Życzę dobrej pogody, mimo wszystko. 😚

      Usuń
    3. Właśnie tak bez zastanowienia nazwałam, ale dobrze trafiłam. z uwzględnieniem naszej róznicy wieku mogę chyba tak Ci mówić. Pozdrowienka dla malutkiej.

      Usuń
  2. Lubię jesień. Zwłaszcza taką, jaką macie tego roku w Polsce, słoneczną, ciepłą, kolorową. Lubię delektować się ciepłymi promieniami słońca, otoczona żółcią, czerwienią, brązem.
    Cabre pokochałam również od "Wyznaję". Ostatnio skończyłam jego "Agonię dźwięków". Jak on potrafi wciągnąć w opowieść!!!
    Pozdrawiam z zachmurzonego Kuala. Zaraz będzie padać:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danusiu, ja mieszkam na Litwie, od urodzenia. Ale pogodę mamy bardzo podobną , szczególnie do polskich regionów wschodnich.A Polska jest w moim sercu, bo jestem Polką, i dzieci na razie też mam- córkę w Karakowie, a syna w Warszawie. Jeszcze raz mnie przekonałaś, że po książki Cabre trzeba będzie siegnąć. A jesień rzeczywiście mamy niepowtarzalną. Pozdrawiam ze słonecznego i ciepłego październikowego Wilna.

      Usuń
  3. Tegoroczna jesień jest przepiękna. Ja podobnie jak Ty w drodze do pracy i spowrotem zachwycam się kolorami otaczającej mnie przyrody. Chłonę to, bo wiem że za kilka, kilkanaście dni już tych barw nie będzie.
    Twoje szydełkowe maskotki są urocze!
    Jeśli chodzi o akapit o komentarzach na blogach, to mam podobne spostrzeżenia do Twoich. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Reniu, napawajmy się tymi widokami i kolorami, co nam październik "napędzlował', bo ponoć od czwartku już u nas będzie zmiana pogody na gorsze. Może przeprosimy parasole. Pozdrawiam i czekam na Twoje "perełki" w robótkowej krainie.

      Usuń
  4. u nas jest tak samo pięknie, aż sie chce powtarzać - chwilo trwaj, codziennie korzystam z tej pięknej aury i zaraz też wychodzę z domu :) a blog ostatnio traktuje jako notatnik dla sklerotyka, jak zapomnę co i jak robiłam lub wedle jakiego wzoru to szukam na blogu i mam :))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć, Aniu, ale w tym Twoim notatniku tyle informacji dla nas czytających, tyle inspiracji, że hej... A jeżeli o blogu mowa, to dla każdego blog też odgrywa różną rolę, bo jesteśmy wszyscy tacy różni. A mnie bardzo ciekawi, jak się spisały w tym roku posadzone rośliny ozdobne, czy byłaś wszystkimi zadowoloana? Pozdrawiam i uściskam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hm może powinnam podsumować faktycznie rok kwiatowy, muszę się zastanowić :) ale z każdej posadzonej roślinki w tym roku jestem bardzo zadowolona na wiosne zobaczę jak przetrwają zimę i wtedy chyba podsumuje :)

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Honoratko, wcale się nie dziwię, że fotograf myśli o maskotkach - ja nie widziałam ich na żywo, a też myślę. Piękny gest z zającówną. :)
    Co do komentarzy zgadzam się. Ja w dodatku zawsze jestem rozczarowana, kiedy autor bloga nie odpowiada. Cenię bardzo tych, którzy odpowiadają zawsze. Fakt, że komentarz jest mocniejszy niż wizyta bez słowa, ale ja z takich wizyt też się cieszę. Ktoś poświęcił swój czas, to bardzo ważne.
    Pozdrawiam słonecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeszcze dodam Moniko, że fotograf zbliża się do 50-tki, i to będzie jego pierwsze dziecko. Niedawno powiedziałam mu, że już mam przytulankę dla jego przyszłej córeczki, to człowiek tak się rozczulił, że nie mógł słowa wykrztusic.
      Co do komentarza to tez całkowicie się zgadzam, że musimy odpowiadać na wpisy. Sama też nie piszę komentarzy, jeżeli nie mogę wypowiedzieć się na jakis temat, albo mam inne zdanie od autora. Ale grzeczność przede wszystkim. Pozdrawiam. Twoje odezwy są mi na wagę złota.

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Szczerze, nie wszystkie udaje się udziergać tak, jak zaplanuję.Sa mistrzynie, które robią maskotki np. ze zdjęć dzieci. tam to jest klasa.
      Ale dziękuję za miłe słowa.

      Usuń
  9. Dobrnęłam do końca :-) I u nas babie lato - do końca tego tygodnia, a potem ponoć parasole pójdą w ruch. I miś i zającówna śliczne i urocze, takie do przytulania :-) Komentarze - miło jest, gdy są, bo wtedy wiemy, że ktoś nas czyta, a same wejścia na stronę nie zawsze o tym świadczą, ale żeby od ich ilości uzależniać prowadzenie bloga? Bez przesady. No chyba, że chce się na blogu zarabiać, to wtedy wiadomo, że liczba i wejść i komentarzy się liczy. Pozdrawiam złotojesiennie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już myslałam, ze długo nie wezmę do rąk szydełka i odpocznie od maskotek, a jednak ciągnie do nich. Chyba sama też tak masz z haftowaniem kartek. Co do komentarzy, to widzę, ze mnie rozumiesz. Pozdrawiam, aby nam te ciepło na dłużej zachować.

      Usuń
    2. Tak, z haftowanie m kartek mam tak samo i ostatnio zastanawiam się, po co mi kolejna, skoro i tak ich nie sprzedaję, a znowuż rodziny i znajomych nie mam tak licznych, żeby wychodzić na zero przy rozsyłaniu do nich, ale przestać nie potrafię.

      Usuń
  10. Honorato, jak ja Ci zazdroszcze , ze masz czas na wszystkie przyjemnosci:) U mnie jak na lekarstwo poki co, ale moze po nowym roku cos sie zmieni, jak prace sobie nowa znajde, piekne sa te twoje dziergane zwierzaczki:))) Lato wszedzie zatrzymalo sie na dluzej w tym roku...serdecznosci:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kamillo, kochanie, też miałam kiedyś urwanie głowy, była praca intensywna, małe dzieci, długie dojazdy, kolejki w sklepach i ci ągle brakło snu. Ale widocznie wszystko kiedyś ustatkowuje się. Pozdrawiam i życzę, abyś znalazła cudowna, ciekawą pracę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje, dam znac jak cos sie zmieni;) Jeszcze raz pozdrawiam:)

      Usuń
  12. Witam Honorato. Jestem tu pierwszy raz . Piękne prace tworzysz . Jak przeczytałam , że jesteś z Wilna ucieszyłam się bardzo. Wilno jest mi bardzo bliskie . Moi rodzice pochodzą z Wilna i po drugiej wojnie światowej powrócili na ziemie odzyskane . Moje całe dzieciństwo to opowieści dziadków i rodziców o Wilnie. Będę zaglądać z przyjemnością. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cieszę się, że o jedną miłośniczkę Wilna jest więcej. Zapraszam na bloga, będę się starała przy okazji napisać o naszym mieście.Dziękuję za tak pochlebne słowa o moich robótkach. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń