Świąteczne pożegnanie ze szkołą odbyło się we czwartek, 24 maja. Mamy bogate tradycje szkolne, które może kogoś zaciekawią, więc krótko opiszę, jak wszystko u nas się odbywa.
Z rana, od godziny 9-ej, co dziesięć minut do szkoły uroczyście wkracza klasa maturalna z wychowawcą. Klas takich mamy co roku aż 7. Przed szkołą, pod muzykę i rzęsiste oklaski spotykają maturzystów koledzy z młodszych klas, administracja i nauczyciele. Oczywiście zawsze stawia się ktoś z rodziców, i cicho tą łezkę rozrzewnienia uciera. Następnie w klasach lekcję "życia" przeprowadza nauczyciel, którego uczniowie sami wybierają, i jest to zazwyczaj ktoś bardzo przez nich lubiany. Drugą zaś z rzędu lekcję przeprowadza wychowawca klasy. Jest to faktycznie "ostatnia" lekcja w szkole. Po tym udajemy się na uroczystą galę do auli szkolnej.
Więc, aby było ciekawiej i więcej zabawy, uczniowie zawsze starają się wymyślić jakiś ciekawy sposób wkraczania na dziedziniec szkolny. Chodzi o to, aby w jakiś wymyślny sposób "dowieźć " wychowawcę. Dlatego też z rana uczniowie zabierają wychowawcę z domu, i przed szkołą czeka przesiadanie do czegoś czym się ruszy z orszakiem idących uczni pod bramę szkolną.
Ponieważ mam do szkolnych drzwi od swojego mieszkania aż 80 metrów, więc w moim wypadku byłam od szkoły na kilkaset metrów odprowadzona dalej, bo tam czekała wynajęta czerwona limuzyna i tam też zbierały się klasy przed wyruszeniem do szkoły. Krótka sesja fotograficzna z chłopcami i ruszamy.
Klasę zastaliśmy ładnie upiększoną, a ponieważ trzecioklasistom poręczyłam, aby była namiastka dzieciństwa, więc ujrzeliśmy dużo zabawek pluszaków wykorzystanych do dekoracji klasy. I tu " moi" bardzo się roztkliwili na ten widok. No myślę: zaczekajcie, aż ja was zaskoczę prezentami.
Podczas swojego ostatniego występu przed klasą w skrócie przypomniałam o prawdziwych wartościach, więc było o patriotyzmie, o przyjaźni, o miłości, o rodzinie, o odpowiedzialności. A potem powiedziałam, że każdemu z nich zrobiłam własnoręcznie prezent z uwzględnieniem każdej osobowości. Miałam przemyślane intencje każdemu, i wręczając maskotki moje krótkie charakterystyki przeznaczone każdemu wywołały burze radości. Najważniejsze, zrozumiałam, że trafiłam do ich serc, bo byli tak mile zaskoczeni i swojej radości nie potrafili ukryć.
Przed rozdaniem.
I po rozdaniu.
Skończyłam dziergać ostatniego misia dopiero we wtorek wieczorem. Ale zdążyłam. Teraz trochę przybliżę uczestników całej tej "awantury".
Zaczniemy od "dziewczynek", było ich 16.
Chłopców zaś 12.
No i cała 4e klasa. Jak widzicie są podobni, ale nie ma dwóch identycznych.
Znowu "chłopcy-radarowcy" w plenerze.
No i jeszcze raz cała gromadka przed rozstaniem się.
Na dzisiaj już będzie tyle. Pozdrawiam wszystkich, a szczególnie swoich kolegów po fachu, bo zawsze w maju mamy mnóstwo "nadgodzin".
Jakie piękne tradycje! To wspaniałe podkreśla uroczystość. No i wzruszyłam się ich wzruszeniem. Teraz dopiero naocznie można sobie uświadomić wagę Twojego upominku. Abiturienci musieli się poczuć wyjątkowo. :) A banda świetnie wygląda w ogródku. :)) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za miłe słowa,które dla mnie też wzruszają. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWykonałaś niesamowitą pracę, przygotowując własnoręcznie zabawki. To taki prezent od serca. i cieszę się, że sprawił im radość, co widać na ich twarzach. Gratuluję wspaniałych dzieciaków, wyglądają na szczęśliwych. A teraz wakacje dla nich . Pozdrawiam bardzo ciepło:)))
OdpowiedzUsuńWakacji właśnie nie mają, bo egzaminy maturalne w toku. Dopiero w lipcu mamy bal maturalny,i potem już trochę odetchną przed rozpoczęciem studiów. A teraz po rozdaniu maskotek czegoś w domu dosłownie brakuje, ale ciesze się, że trafiły w dobre ręce. Pozdrawiam z upalnego Wilna.
UsuńCoś pięknego. Też się wzruszyłam. Piękne zakończenie!
OdpowiedzUsuńI sama tez czuję, że warto było... pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo, ale niespodzianke swoim wychowankom zrobilas ... i piekna macie mlodziez. Zycze wszystkim powodzenia. Pozdrawiam, Jagoda.
OdpowiedzUsuńDziękuję , Jagodo, Właśnie w taki dzień, kiedy się rozstajemy, to zapominają się wszelkie trudności i problemy. pamięta się tylko dobre, a tego było moc. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńHonorato, pomysł z misiami fantastyczny.
OdpowiedzUsuńPiękne pożegnanie okraszone tradycją. To wszystko wzbudza wiele ciepłych emocji. Chwila ta, pozostanie w pamięci Twojej i Twoich Wychowanków na długo.
Czego Ci życzę i gratuluję z całego serca:))
Misie, koty, pieski i zajączki. Myślałam, że długo już nie wezmę szydełka do rąk, a tu jakoś po wszystkim czuję, ze czegoś mi brakuje. Chyba znowu coś wydziergam. Uzależniłam się. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJaka elegancka pani profesor z Ciebie, a młodzież jaka radosna :-) Dziergane maskotki prześliczne :-)
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki... Musiałam w tym dniu wyglądać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękne i aż niewiarygodne :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się, czy to jest w ogóle możliwe? Ale doczytałam... Wilno!
Jestem pod ogromnym wrażeniem! Dobrze, że nie muszę gadać, bo głos by mi uwiązł w gardle ;)
Jednak nadal trudno uwierzyć mi w to, że jeszcze są nauczyciele, którzy kochają swoją pracę, dzieci, młodzież. Wychowawcy, którzy mają autorytet... szacunek...
Musi, że to inna planeta jest ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Z tego wszystkiego zapomniałam o maskotkach; )
Są śliczne! I na 1000% przez resztę życia będą im przypominać ten dzień :) Co ja piszę? Toż to cztery lata!
Moniko, mam nadzieję, że w Polsce również jest mnóstwo "oddanych' swojej pracy nauczycieli, moc wdzięcznych i grzecznych uczni. Mnie się powiodło, bo dostałam klasę bardzo zdolnych, kreatywnych i towarzyskich dzieci. Cztery lata nas bardzo zbliżyły, więc i dzierganie traktowałam jako sprawianie radości swoim najbliższym. Dziękuję za odwiedziny na blogu.
UsuńHonorato, wzruszylam sie niesamowicie Twoim postem, piekne tradycje i oby zawsze byly kultywowane, Moja corka tez w tym roku konczy liceum i od wrzesnia na studia rusza, takze dodatkowo ma to dla mnie osobiste znaczenie. Tak jak czytalam to zastanawialam sie, czy tez tak bylo jak moj dziadek przed wojna konczyl szkole srednia w Wilnie:)
OdpowiedzUsuńMisiaczki sa obledne i z pewnoscia beda zawsze towarzyszyc Twoim uczniom, za to ile wlozylas w to pracy, a co jeszcze wazniejsze ile serca. Pieknie wygladasz, pozdrawiam:)
Też jeszcze pozostaję wzruszona do dzisiaj. Bo akurat dzisiaj moi "maluszkowie" mieli konsultacje przed maturalnym egzaminem z litewskiego i wpadli czterej aby przywitać się i "poplotkować". I tak się nam dobrze gawędziło, że nie chcieli wychodzić. Co jeszcze raz potwierdziło nasze dobre relacje. A w przedwojennym Wilnie chyba tradycje były skromniejsze... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe i przyjemne te zwyczaje. Aż by chciało się zapozyczyc i zaproponować w szkole córki. :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie grupowe urocze. Te uczniowskie oraz te misiowe. :)
Musze przyznać, że wyglądała Pani cudownie. Napatrzec się nie mogę!
Pomysł z maskotkami to strzał w dziesiątkę.
Pozdrawiam! :)
Dziękuje , kochanie. Muszę przyznać, że tradycji ładnych mamy sporo. W lipcu na balu maturalnym na pewno też będą jakieś miłe niespodzianki.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń