Nigdy dotąd nie miałam w domu wieńca adwentowego, a znowu wczoraj po przyjściu z kościoła doszłam do wniosku, że właśnie tego symbolu nam na stole brakuje. Oczywiście dotąd widziałąm mnówstwo ładnych, przemyślanie skomponowanych wieńców, z ładnymi czterema jednakowymi świecami, i rozumiałam, że moja kompozycja będzie "inna". Swiece miałam różne, a na imitację wieńca poszło wszystko co miałam pod ręką: kasztany, szyszki, kamuszki, muszelki i nawet kawałeczki bursztynu ( taki sobie litewski akcent). No i nawet ta raczej "taca adwentowa" jest do przyjęcia, a po zapaleniu świecy w domu zrobiło się cieplej i przytulniej.
Ponieważ miesiąc grudzień jest bardzo nasycony na wydarzenia, i często ciężko ze wszystkich obowiązkowych postanowień wywiązać się, to w tym roku 30 listopada napisałam sobie listę obowiązkowych prac i czynności, aby czegoś bardzo ważnego nie przeoczyć. Lista składa się prawie z trzydziestu punktów, a całkowicie skreślić na dzień dzisiejszy mogę tylko dwa. Rety!
Jednym z najbardziej pracochłonnych punktów, jest "sweter dla syna". Zamówiłam "Limę" dropsową, 19 motków, i planuę w dzień po jednym motku przerabiać, w taki sposób muszę zdążyć, i będę kontrolowała swoje tempo pracy. Ach te plany.
Ponieważ dawno nie chwaliłam się, jak mi gromadka rośnie, więc przy okazji trochę nowych zwierzaków dzisiaj :
Muszę jeszcze udziergać 8 maskotek, ale do ostatniego dzwonka jeszcze daleko.
No i ostatni bardzo " błyskawiczny" projekcik, to kapcie- baletki. Na udzierganie jednego potrzebowałam dosłownie godziny. Korzystałam z filmiku tu.
Na pewno jeszcze kilka par takich " balerinek" udziergam, bo można wykorzystać różne resztki włóczek, bo takie "coś" często jest bardzo przydatne w podróży.
Specjalnie w swoich planach grudniowych pominęłam punkt"czytanie", bo wówczas ucierpiałyby inne pilne prace. Więc na czytanie w grudniu chyba będę poświęcać czas nocny, co i tak u mnie często sie zdarza. Ostatnio przeczytałam Jodi Picoult "To co zostało" i Ewy Winnickiej "Był sobie chłopczyk". Obie książki z tych, co się nie da zapomnieć.
W książce Ewy Winnickiej opisana jest prawdziwa historia dwuletniego Szymka, którego martwe ciało wyłynęlo w jednym ze stawów Cieszyna. Osobom wrażliwym radzę nie czytać, bo pokazne jest ludzkie "dno", najgorsze instynkty, znieczulica środowiska, obojętność sąsiedzka. Najwięcej sympatii wzbudzają fukcjonariusze policji, którzy przez dwa lata pilnie starali się rozwikłać sprawę.
Jodi Picoult poruszyła w swej powieści wiele bardzo ważnych problemów.Jak często bywa w jej ksiażkach bohaterowie są powiązani ze sobą poprzez dawne wydarzenia z przeszłości.
" Każdy ma jakąś opowieść, każdy ukrywa swoją przeszłość, by siebie chronić, tylko niektórzy robią to skuteczniej niż inni."
Autorka próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, czy każdą zbrodnię można wybaczyć? W powieści przeplatają się losy ofiar Holokaustu i ich oprawców.
"Myślałam - mówię, opierając czoło na ramieniu
siostry - że piorun nie uderza dwa razy w to samo miejsce. - Uderza,
uderza. - zapewnia mnie siostra. - Ale tylko wtedy kiedy człowiek
popisze się głupotą i stoi dalej w tym samym miejscu".
Poozdrawiam serdecznie wszystkich tu zagladających i życzę racjonalnych planów i udanej ich realizacji.
aż chce się szybciej wracać do domu, tak tam przytulnie!
OdpowiedzUsuńCzekamy...
OdpowiedzUsuńNie wiem jakie będę miała święta w tym roku. Na pewno bez śniegu i na pewno z wysoką temperaturą. Nie robimy żadnych przygotowań. O przepraszam, robię szydełkowe gwiazdki. Jakoś święta nie pasują mi do tutejszej temperatury, ciepła, zieleni, świeżej roślinności.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają twoje zabawki. Szkoda, że nie jestem twoją uczennicą :))
Jeśli chodzi o książki, to czytałam książkę Ewy Winnickiej. Bardzo dobra.Temat niełatwy, ale bardzo dobrze opisana historia.
Wierzę w ciebie, że uda ci się zrealizować wszystkie spisane punkty. Trzymam kciuki i pozdrawiam:)))
Dzięki za porcję zaufania,że ze wszystkim nadążę. Będę się starać. Mam nadzieję, że mimo braku śniegu, i braku choinki, potraficie sobie stworzyć niepowtarzalną atmosferę. Może gdzieś sobie zaplanujecie wypad, i poprzez swoje reportażowe relacje też nam kawałwczek "nieznanego" przybliżysz. Uwielbiam czytać twoje posty. Życzę radosnych chwil przy dzierganiu, czytaniu i zwiedzaniu.
OdpowiedzUsuńŚliczna taca adwentowa! Jakoś u mnie nigdy się nie organizowało nic na adwent, robiłam tylko kiedyś ręcznie kalendarze (strasznie zgrzebne, bo to zgrzebne czasy były) dla dzieci.
OdpowiedzUsuńW zabawkach jesteś prawdziwą mistrzynią. Bardzo fajnie wygląda ta gromadka. Życzę Ci, żeby plany Ci się spełniły i pomieściły i czytanie i dzierganie.
A w przepis na baletki zajrzę, fajne są też dla gości (nie wiem jak u was, ale u nas goście zdejmują buty :))
Pozdrawiam serdecznie z deszczowego Zgierza!!
A my mamy mokry śnieg. Raczej ani jeszcze zima, ale już i nie jesień.Co do realizacji planów, to życie zawsze jeszcze potrafi po swojemu się wtrącić, i niektóre sprawy odsunąć na plan dalszy. My też na czyste podłogi w gościnie stąpamy bez butow, więc takie kapcie można sobie w torebce przynieśż. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńAle urocza gromadka - Twoi uczniowie to prawdziwi szczęściarze :-) W moim domu nie ma tradycji adwentowych ozdób. Książka Winnickiej kusi, ale chyba nie dałbym rady jej przeczytać.
OdpowiedzUsuńTeż zawsze upiekszałam mieszkanie przed Gwiazdką , a w tym roku coś mnie tak natchnęło. Ksiązka naprawdę bardzo trudna i nie dodaje dobrego nastroju czytelnikowi. Dzięki za odwiedziny. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHonorato,z wielką przyjemnością zaglądam na Twego bloga.Tyle się u Ciebie dzieje,że z przyjemnością czytam i oglądam,co na nim umieszczasz.Jesteś wspaniała i bardzo aktywna.Gratuluję.Cieszę się,że mogłam Cię osobiście poznać.Pozdrawiam.Marysia
OdpowiedzUsuń