Translate

wtorek, 29 kwietnia 2025

Moje eksperymenty dziewiarskie

 Na dzień dzisiejszy muszę przyznać, że nie mogę się obyć bez wyzwań w sferze mojego hobby. W tym roku nikt mnie nie namawiał do produkowania konkretnej ilości wyrobów dziewiarskich, ale sama sobie gdzieś podświadomie  narzuciłam  plan "minimum" - co miesiąc sweter. Jak na razie idę z wyprzedzeniem terminu. Kończy się kwiecień, a ja mam pięć  gotowych swetrów za 2025 rok. Z początku argumentowałam to tym, ze chcę  oderwać się od skarpet i jednocześnie uszczuplić nagromadzone zapasy włóczki. Potem zaczęłam  analizować, a jakich wyrobów mi konkretnie brakuje. No i internetowe przykłady koleżanek uzależnionych od drutów spędzały mi sen z oczu. 

     Po co taka ilość swetrów? Ma się rozumieć, że  gotowe wyroby trafiają nie tylko do moich szaf. Więc czasami udaje mi się kogoś uszczęśliwić ( staram się nie na siłę). No i chyba najważniejsza przyczyna, która trzyma mnie przy tych robótkach, to jest to, że lubię uczyć się czegoś nowego, pokonywać trudności powstające w trakcie robót. Staram się eksperymentować w dokładnym tego słowa znaczeniu. Jako była nauczycielka fizyki bardzo często kojarzę moje powstające wyroby  jako produkt wychodzący z laboratorium dziewiarskiego. No bo wszystko zaczyna się od studiowania teorii, potem w głowie powstaje hipoteza- jak wezmę "tą" włóczkę i zastosuje "ten" wzór, to oczekiwany wynik musi być "taki". Potem następuje dobieranie materiału roboczego ( włóczka), narzędzi pracy (druty, markery i inne...). Planuję wykonanie pracy w "takim" terminie. I następuje dzień, kiedy po wykonaniu kilku próbnych podejść ( małe próbki), zapuszczam eksperyment. Jak w każdym laboratorium bywają nieoczekiwane wyniki, często trzeba powtarzać eksperyment od nowa ( prucie).  W toku pracy często zwracam się do literatury pomocniczej, lub do porad ekspertów. No i wreszcie koniec pracy często bywa uwieńczony sukcesem. Czemu swoje wyroby nazwałam eksperymentami, bo w moim laboratorium zazwyczaj każdy wyrób jest "inny", zmieniam włóczkę, wzory, staram się oswajać nieznane dotąd mi techniki przy pracy z drutami. Dlatego nigdy się nie nudzę, no i myślę, że tych nowych "innowacyjnych" pomysłów wystarczy mi na długo. Po różnych próbach, dojrzewam, aby sięgać po bardziej ambitne włóczki, takie co są nie tylko droższe, ale i bardziej kapryśne w trakcie dziergania. Wczoraj po raz pierwszy dziergałam próbkę z mieszanki bawełny z lnem. Jak dotychczas z lnem nie pracowałam. Więc teraz zapraszam wszystkich do zdjęć, bo dwa swetry, jako najnowsze produkty z mojego laboratorium pragnę zaprezentować. 

    Początkowo ten sweter musiał być z resztek. Kiedyś z wielką radością stworzyłam sweter "Open to warm" według projektu Reni Witkowskiej z   Brushed Alpaca Silk nr 26. Ponieważ ta włóczka jest bardzo wydajna więc kilka motków nietkniętych zostało. Sweterek był tak lubiany i często noszony, że rękawy przetarły się dosłownie do dziur. Postanowiłam dokupić po kilka motków innych kolorów tejże włóczki, aby zrobić sobie ciepły pasiak. Kiedy weszłam na stronę sklepu, to trafiłam na superową przecenę i nakupiłam sobie trochę ponad plan. W marcu doszłam do wniosku, że już nadszedł czas na ten akurat eksperyment, chciało mi się pasy układać ukośnie, jak w czarnym bawełnianym sweterku dla córki. 

 

 

 

 

    Ciepluchny, mięciuchny, przytulny. Zużyłam tylko cztery motki, 200g. Myślę, że będzie lubiany i często używany. Ten eksperyment zaliczam do udanych.

    Nie sposób nie zauważyć, że na przestworzach internetu bardzo często są pokazywane cieniuchne swetry - pajęczynki z moherku. Taki nowy eksperyment zagnieździł się w mojej głowie, i po uzgodnieniu z córką co do koloru włóczki, zakupiłam odpowiednią ilość Kid Silk od Dropsa nr 27 i przystąpiłam do realizacji planu. Robiłam drutami nr 4, więc wyrób nie jest zbyt dziurawy. Reglan od góry, samymi prawymi oczkami. Akcent padł na długie bufiaste rękawy, które skupiają na sobie uwagę.

Poszło 115g. Po naradzie i debatach kolejny mój  eksperyment został uznany za udany, a laboratorium dziewiarskie jest zachęcane do przedłużenia serii kolejnych prac .     

 

  

 

    Obiecałam, że w tym poście będą nareszcie relacje o przeczytanych książkach. Kolejno opiszę swoje emocje po przeczytaniu. Niektórych autorów z tych już czytałam i czekam na ich nowe pozycje.

Freida McFaden  "Dobra przyjaciółka", "Pomoc domowa . Z ukrycia". Obie powieści są godne polecenia. Autorka potrafi czytelnikiem zawładnąć aż do ostatniej strony utworu. 

Remigiusz Mróz "Bezkarny" Mam mieszane wrażenia po przeczytaniu kilku książek tego autora. Tu byłam mile zaskoczona, dlatego ""też polecam gorąco, szczególnie kobietom przed podjęciem decyzji zamążpójścia.

Izabela Janiszewska "Amok" Wielkie rozczarowanie, bo było oczekiwanie na dobry kryminał. Przecież inne jej  książki były na poziomie. Niestety, tej nie polecam.

Magdalena Oliwia Sobczak "Kolory zła" W tej serii " Czerwień"," Czerń", " Biel", "Żółć". Ciekawe, trzymające czytelnika w napięciu, ostre ze zbyt brutalnymi scenami. Polecam, ale nie wszystkim. 

Shelley Read " Popłynę przed siebie jak rzeka" Cudowna powieść, w której obok bohaterów zamieszkujących farmę w Kolorado bohaterem również jest o dziwo- brzoskwiniowy sad. Książka, która nie zostawi nikogo obojętnym na opisywane wydarzenia. Bardzo polecam. 

    Wszystkim tu zaglądającym chcę życzyć udanych eksperymentów życiowych.