Translate

niedziela, 7 marca 2021

amigurumi zamiast "Kaziuka"

        

           

 

   Gdyby był zwyczajny kolejny rok, bez wirusów i pandemii, to dzisiaj tradycyjnie zamieściłabym relacje i zdjęcia z Kaziuka wileńskiego. Z  jarmarku, który od 4 marca na kilka dni zagarniał nasze miasto i jego starówkę, aby swoimi straganami przyciągnąć tłumy wilnian i turystów.  Na "Kaziuka " po prostu trzeba było iść, czy z zamiarem  kupowania tradycyjnych palm, koszy lub domowych przysmaków, czy nawet   tylko  pogapić się na wszystko i na wszystkich.. To był  jakby zwiastun nadchodzącej wiosny. W tym roku jarmarku nie ma, mamy nadzieję, że chociaż wiosna nie zawiedzie.

       Po kilku parach wydzierganych skarpet poczułam potrzebę na zmianę tematu w robótkach. Aczkolwiek na nowe zakupy włóczkowe nie pozwalam sobie  do czerwca, (takie coroczne postanowienia) więc przyglądając się zawartości swoich pudeł próbowałam wypatrzyć z posiadanych motków i kłębuszków jakieś niewielkie prace, co to i zadowolenie przynoszą, i często bywają pożyteczne. I tak jakoś wzrok utkwiłam w bawełnie, z której zazwyczaj szydełkuję maskotki. Miałam już sporą przerwę od takiego zajęcia, a i pomogło w tym postanowieniu ostatnie wydarzenie, kiedy w ciągu kilku minut musiałam   obdarować małego solenizanta. I tu na pomoc przyszedł wydziergany na sylwestra byczek, w sam raz na przytulankę dla malucha.

      Więc postanowiłam "uczynić " kilka maskotek- amigurumi. Zawsze zaczynam według jakiegoś opisu, ale zazwyczaj wprowadzam w toku dziergania swoje korekty, więc raczej nie mogę twierdzic, że do końca przytrzymywałam się opisów.

     Zaczęło się od króliczki małej, bo chciałąm maskotkę mieć na zaraz. Chociaż na rosyjskiej stronie "amigurumi.ru" są niezliczone ilości wzorów z opisami ( o dziwo- wszystkie darmowe, co już raczej jest rzadkością), to do mnie przemówiła swoja pracą Diana Packun.

      Królisia powstała prawie identyczna, pominęłam tylko naszywanie materiału na uszkach , bo odpowiedniego nie miałam.  Ale i tak jest dobrze. Czy mam rację?

      Po rozgrzewce  rąk poczułam  potrzebę na coś ambitniejszego. Wybór padł na lalkę. Nie chciałam dużej, ale musiałam robić taką, która zmusiłaby mnie poćwiczyć haftowanie oczu. Dawno już w planach miałam ustawioną  poprzeczkę tak, aby z tym wyzwaniem się uporać. 

       Po bardzo długich poszukiwaniach trafiam na lalkę, której wzór jest potrzebny mi tylko na szydełkowanie ciała, resztę, to znaczy cały strój zmieniłam, bo u autorki była to lalka w stroju ludowym. I tak po trochu powstawała moja Dosia. Kiedy się dziergało ciało, nie miałam pojęcia, jakie zrobię jej oczy, i w co  ją ubiorę. Miałam niemały problem z włosami. To znaczy niczego odpowiedniego na włosy nie miałam, bo większość lalek ma teraz włosy "kupione", i  o ich przyszywaniu pełno jest instrukcji w Internecie. Loczki dziergane szydełkiem, też są bardzo pracochłonne. Na szczęście miałam kłębuszek dropsowego Airu w żółtym kolorze ( resztka po swetrze). No i przydały się te pulchne mięciuchne niteczki. Dosia czasami ma warkoczyki, jak na zdjęciach, ale do twarzy jej i z kucykami. nawet można upiąć kok. I jeszcze muszę się pochwalić, że nie tylko oczy były moją "premierą" , ale również  uszyłam jej buciki z filcu. ( też  dawne marzenie). Prawda nie są zbyt udane, ale myślę, że zawsze można się doskonalić. Więc na wasz sąd - Dosia.













   Na dniach do towarzytwa dołączył mały miś. Autorka projektu proponowała ten sam wzór na ciałko dla zajączka i misia. Kiedy zaczynałam maskotkę, to miał być zajączek, przy wykańczaniu nie chciało mi się dziergać długich uszu, i skorzystałam z wskazówek do stworzenia  mordki misiowej i malutkich uszków.






    

         I cała nowo powstała gromadka razem.





    Jak zawsze  się czytało. Nawet było tego niemało, ale niektóre, bardzo objętościowe książki mnie rozczarowały. Zacznę od tych, które  chce się polecić do przeczytania. 

    Marc Levy "Złodziej cieni"- Na początku można  zarzucic autorowi, że opisuje jakieś nierealne wydarzenia, bo tylko w bajce   może chłopiec obcować z cieniami, i zdobywać od nich informacje. Jednak powieść jest o najtrudniejszych chwilach w życiu dziecka,  kiedy ojciec z walizeczką odchodzi na zawsze... Dlatego też cień, który towarzyszy mu prawie zawsze jest tak ważnym bohaterem tej powieści. Czyta się bardzo lekko, mimo trudnego tematu głównego jest bardzo dużo prawdziwej przyjaźni i ładnych czynów....

    Remigiusz Mróz "Lot 202" - Porwany samolot z premierem na pokładzie. Kto zagustował w książkach Mroza znajdzie tu wiele przeplatających się wątków: polityka, terroryzm, narkotyki, miłość...Oceniam ją jako średnio udaną, czytałam jego o wiele lepsze książki, ale było kilka też dużo słabszych.

  Nina Roberts "Kryjówka". Przypadkowo trafiła w moje ręce, bo w naszej  bibliotece możemy tylko u progu oddawać książki i o potrzebne prosić. Nowa bibliotekarka po kilku rejsach od półek do progu  przyniosła tą książkę, i nie wypadało mi kolejną odrzucić, bo nie dostałam tych, po które przyszłam. .

Kiedyś latem przeczytałam jakiś jej krótki kryminał i miałam raczej nastawienie, że tu znowu będzie jakaś zagadka do rozgryzienia. Nic bardziej mylnego. Żadnej zagadki, ani intrygi. Ale za to świat śmietanki Hollywoodzkiej pokazany iście po amerykańsku- zbyt błyszcząco. Bohaterzy są super ładni, mili i ciagle uśmiechnięci.Wszystko zbyt sztuczne, żeby dało się uwierzyć.  Jak spojrzę teraz na tą grubą książkę, nie mogę zrozumieć,  jak wytrwałam z nią do końca. Nie polecam. 

  Niedawno na litewskim blogu dziewiarskim koleżanki poleciły  rosyjską stronę z audioksiążkami.

Trochę ostrożnie podchodziłam do tej praktyki, ale po pierwszych opowiadaniach byłam zachęcona do dalszego słuchania. Na początek zaczęłam od klasyki, bo wiadomo, że nie rozczaruje.

 Następnie wysłuchałąm opowiadania Ludmiły Pietruszewskiej. Kiedyś natrafiłam  w telewizji na jej wywiad i byłam zachwycona tą barwną nietuzinkową postacią. Po wysłuchaniu jej opowiadań, które rzucają nas w lata 90-te dwudziestego wieku, zrozumiałam, że jeszcze do jej prozy powrócę. Widziałam, że są wydane  jej książki w przekładzie na polski, więc mogę śmiało tą autorkę polecać. W jej prozie znajdziemy i kroplę samoironii, i lekką dawkę  nostalgii, i zaskakuje nas swą wielką spostrzegawością w małych sprawach.

  I jescze jedna książka, która bardzo mną wstrząsnęła swoją treścią. Chodzi o Aleksandrę Maryniną

Bardzo znana i lubiana autorka kryminałów. Chodzi o książkę, której chyba nie ma w przekładzie. Z rosyjskiego brzmiałoby to tak " Aniołowie na lodzie nie dadzą rady" . Otóż w tej książce autorka bardzo szczegółowo nakreśliła schematy, jak w Rosji "handluje się" osiagnięciami sportowymi w  jeździe figurowej na lodzie. Otóż zawczasu są omawiane wyniki turniejów w kraju. Inaczej mozna powiedzieć sa kupowane i sprzedawane. Sędzia  jest proszony o lepsze oceny dla określonych sportowców, bo za to ma obiecaną kwotę. Kiedy utalentowane dziecko po żmudnej pracy ze swoim trenerem  osiągnie znaczące wyniki, jest odbierane i "przekazywane innemu trenerowi, który ma chody w Federacji ... Po przeczytaniu tej książki potrafiłam nawet niektóre nazwiska znanych działączy ż tej branży skojarzyć z bohaterami opisywanych wydarzeń. Chce się wierzyć, że nie we wszystkich dziedzinach można zwycięstwo kupić. No przecież Piotr Żyła  na pewno jest nie do przekupienia. 



      Wszystkim tu zaglądającym życzę wiosennego nastroju, wiosennych nadziei, dobrych książek, oraz ciekawych zajęć.


 














 

12 komentarzy:

  1. Bardzo lubię twoje zabawki. Są przecudnej urody i bardzo dopracowane. Ja jeszcze do nich nie dorosłam. choć bardzo chwytają mnie za serce, jak je widzę.
    Mroza czytałam tylko na początku, jak sie pojawił. Teraz szkoda mi czasu. Jest tyle dobrych książek. Przeczytałąm polecane przez ciebie Ukochane równanie profesora. Niesamowita książka! Takie historie lubię czytać, niebanalne, z klimatem.
    Pozdrawiam gorąco i słonecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za miłe słowa. Całkowicie się zgadzam z Tobą , co do "twórczości " Mroza, ale czasami coś wpadnie pod rękę i bardzo nie lubię książki "odrzucać". Brnę dalej w czytaniu, daję szansę autorowi. Najczęściej potem bardzo żałuję za zmarnowany czas, ale... Pozdrawiam serdecznie, miło od Ciebie dostawać wiadomości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabawki są śliczne! Co za wspaniałe oczy u lali! Bardzo udane wszystko. A lala pożyczyła sweterek od koleżanki?
    Miejmy nadzieję, że tradycyjne jarmarki wrócą niebawem i znów będzie można oglądać piękne wyroby i radośnie ulegać straganowym pokusom. Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wciągnęło mnie te haftowanie oczu, muszę jeszcze poćwiczyć, bo z bliska widać uchybienia. A co do sweterka, to masz rację, trzeba trochę wiecej ich udziergać, aby każda miała swój, bo jeszcze pogoda kaprysi. Pozdrawiam i dziękuję, że tu bywasz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zabawki są słodkie:-) Bardzo starannie wykonane. Podziwiam zwłaszcza tę największą. Chyba zrobiona jest na drucianym szkielecie i może wyginać ręce i nogi. Ja nigdy nie porwałam się na taki stopień trudności. Włosy dające się układać w różne fryzury - po prostu czad. To jest to, co małe dziewczynki lubią najbardziej:-) Haftowane oczy- wyższa szkoła jazdy!
    Zainspirowałaś mnie i chyba pochwalę się moimi amigurumi;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po trochu staram się doskonalić, ale na długo przy tym samym zajęciu nie lubię zostawać. Więc taki przerywniki,i chyba zaraz wyróbuję coś innego. Tak, masz rację, ta wieksza lalka, zrobiona jeszcze latem, jest na drucianym szkielecie. Może na jakiś czas "zdradzisz" swoje skarpety i powrócisz do maskotek? Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziergana gromadka urocza - miło na nią popatrzeć :-) Czy wileńskie biblioteki nie prowadzą katalogów online, umożliwiających rezerwację książek z domu? Wtedy rzeczywiście nie przekraczasz progu biblioteki, tylko oddajesz i dostajesz książki w drzwiach, ale dostajesz te, które sama wybrałaś. Ja z takiej opcji korzystam od lat. Pozdrawiam wiosennie :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, oczywiście możemy zamawiać książki wirtualnie, ale akurat teraz nie było tych, o które mi chodziło, a przeczytane chciałam oddać, więc taki trochę rozgardiasz powstał przy tym bibliotecznym progu... serdeczne pozdrowienka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne wydziergane pracę. Ładna kolekcja się utworzyła :) a na zdjęcia i relacje z Kaziuka czekamy za rok!!! Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak, bardzo szkoda, że jarmarku nie było, bo to zawsze to były niepowtarzalne widoki i wrażenia. Pełne relacje z takich jarmarków możesz obejrzeć w moich marcowych postach z ubiegłych lat. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem zachwycona tymi szydelkowymi cudami. U nas też nie było corocznego Jarmarku Wielkanocnego a tak lubię ta imprezę. O Kaziukach wiele słyszałam i nasz jarmark pewnie na nich się wzoruje. Pozdrawiam srdcznie😊

    OdpowiedzUsuń