Translate

niedziela, 30 marca 2025

Migawki z Egiptu




  Dotychczas ziemia egipska kojarzyła mi się z Biblią, Nilem i piramidami.To były takie kluczowe słowa pasujące do odkrywania tajemnic tego kraju. Oczywiście czytałam o bogatym w wydarzenia życiu Kleopatry, wiem, gdzie są słynne piramidy, ale nigdy jeszcze tego kraju nie odwiedziłam, bo zazwyczaj urlopować mogliśmy z mężem tylko latem, kiedy w Egipcie upały raczej odstraszają turystów od jego zwiedzania. W tym roku po szarej i nijakiej zimie w końcu lutego zdecydowaliśmy się na dość krótki, bo tylko 7-dniowy wyjazd do Hurgady w Egipcie. W tym czasie akurat kilku znajomych wróciło z takiej podróży i patrząc na ich szczęśliwe i opalone twarze załatwiliśmy sobie wyjazd i my.  W tym samym sprawdzonym składzie, z parą przyjaciół 25 lutego wylecieliśmy do Hurgady.   Akurat w dzień odlotu termometry w Wilnie wskazywały -5C.  

          Była to bardzo dobra, aczkolwiek prawie spontanicznie podjęta decyzja. Zwiedziliśmy bardzo ważne historyczne miejsca, wypoczęliśmy podczas krótkiego leżakowania łapiąc słoneczne promienie z witaminą "D", delektowaliśmy się smacznymi posiłkami, poznaliśmy niektóre tradycje i obyczaje narodu. Temperatura powietrza podczas naszego pobytu wzrastała z 19C do 25C. Wiatr od morza nam nie przeszkadzał, bo obsługa dbała o ustawienie parawanów pod odpowiednim kątem, no i po naszym Bałtyku żadne wiatry na plaży nas nie wystraszą. Hotel bardzo duży, czysty i zadbany. Pracują w hotelach  tylko mężczyźni. Pierwsze dni poświęciliśmy na zwiedzanie, no i oczywiście nie mogliśmy odpuścić sobie wycieczki nad Nil i do Doliny Królów. Dech zapiera od wrażenia... Od razu powstaje pytanie:Jak? Jak mogli ludzie stworzyć takie posągi, wznieść świątynie w skałach, tak zaprojektować grobowce faraonów, aby były  nieosiągalne rabusiom i zapewniały spoczynek wielkim? Może zdjęcia przekażą jakąś kroplę naszego zachwytu. Chociaż od razu nasuwa się wniosek, trzeba jednak tam być, aby doznać niepowtarzalnych wrażeń zanurzając się w otaczającą atmosferę.

 

 

 

 

 

          Pustynia z okna autokaru.

 

     Wielkie wydarzenia ukryte w tajemniczych tekstach na ścianach świątyń i w tunelach grobowców.

 

 

 

                                                                

   Słynne Kolosy Memnona

 

       Nie tylko mężczyźni rządzili krajem. Wielka władczyni Hatszepsut, jedna z pierwszych kobiet-faraonów pochowana jest w monumentalnej świątyni.

 No i oczywiście Nil, oaza obfitej flory i fauny.

 

 

   I kilka obrazków z naszego hotelu.


 

  Żeby nie powstało wrażenie, że tylko odpoczywałam, to składam relację,że mój kolejny  tegoroczny sweterek  był akurat zakończony przed wyjazdem do Egiptu. Kiedyś przeglądając oferty włóczkowych sklepów zaciekawiłam się mieszanką bawełny z akrylem, która była w ciekawym kolorze i dosyć dostępna w cenie. No i włóczka doczekała się realizacji. Na sweterek zużyłam 7 motków po 50g, Jeans Splash od YarnArtu.  Robiłam od dołu w jednym kawałku, aż do podkrojów na rękawa. Bardzo polubiłam ten swój wyrób  i często sobie go noszę.



    Jeszcze w międzyczasie powstało kilka par skarpet, ale o nich i o książkach będzie w następnym poście, w następnym już  miesiącu. 

        Wszystkim tu zaglądającym życzę, aby w waszym życiu nie zabrakło ciekawych wycieczek i wydarzeń, pięknych wrażeń i miłego spędzania wolnego czasu.




 

niedziela, 16 lutego 2025

Luty bywa w lód okuty


    A jednak mamy za oknem prawdziwą zimę. Luty nie zawiódł - skuł lodem rzeki i stawy, w nocy straszy mroźnym powietrzem, bo już dzisiaj nad ranem mieliśmy -13C. Trzeba ubierać się ciepło. Akurat w połowie stycznia zaczęłam planować  uszczuplanie  swoich zapasów  włóczkowych i na pierwszy ogień wybrałam pięć motków włochatego moheru, w dosyć ponurym rdzawozielonym kolorze. Rozumiałam, że z takiej ilości włóczki nie dam rady zrobić kardigan, bo taki fason swetra siedział mi w głowie, więc muszę zastosować miksowanie z innymi włóczkami. Miałam w zapasach jeszcze cieniutką niteczkę wełenki Haapsalu, oraz do ożywienia kolorów potrzebowałam czegoś jaśniejszego i tu dzielnie spisała się włoska alpaka, której dosyć pokaźne resztki zostały po swetrach wcześniej dzierganych. Po złożeniu wszystkich składników i po zrobieniu próbki byłam zachwycona nową gamą kolorów.

      Robiło się szybko, bo drutami  nr 5-4,5 , z góry, "zerowym" reglanem. Uwielbiam ten sposób roboty, bo można tak powstający sweter przymierzać oraz racjonalnie planować długość rękawa, jak też samego swetra. Lamówka powstała bez udziału moheru, i podczas jej wykonania przyszłam do wniosku, że będzie to kardigan bez guzików, bo podczas przymiarki widziałam iż dobrze się układa i trzyma fason bez zapięcia. Ale, będąc latem w Talinie  kupiłam dwa  guziki z jałowca. W Estonii jałowiec jest symbolem drzewa narodowego i jego owoce są dodawane do jedzenia (nalewki, masło) , a drewno jako surowiec używane jest do wyrobu pamiątek. Kiedy w sklepie wzięło się do ręki te cudownie wyszlifowane guziki, które jeszcze niosą ze sobą aromat tego drzewka, to nie można było ich nie kupić. I tak miałam dwa guziki o różnych kształtach, które schowane w pudełku nikomu nie sprawiały radości swoimi walorami, oraz kardigan bez dziurek na guziki. Spróbowałam  umieścić te moje pamiątki z podróży na swetrze, jako broszki, i tu wszystko się zeszło.






 

    Podczas roboty przy swetrze  często zakradała się myśl, że może nie będę go nosić, może nie  będzie na mnie pasował. Jednak była to myśl "pasożytnicza" , bo sweter polubiłam , jest ciepły , lekki, miękki i chyba nie za bardzo mnie poszerzający. Za tydzień wybieramy się do Egiptu, a tam wieczorami 14-15 C, więc sweter zabieram w podróż. Prawda, przed podróżą jeszcze zdążę ukończyć pulower bawełniany, bo zostały mi tylko rękawy. 

  Patrząc na moje zasoby włóczki skarpetkowej nasuwa się wniosek, że skarpetki też nie są wykreślone z moich planów, bo pogoda każe być przyszykowanym na wszystko. Kupiłam trafiony pokrowiec na przechowanie włóczki, który pomieścił prawie cały surowiec na skarpetki, zajmuje niedużo miejsca w garderobie, jest przezroczysty i ma wygodne zapięcia w postaci zamków błyskawicznych, dające wygodne dojście do każdego z czterech przedziałów.  Oczywiście jeszcze mam mnóstwo malutkich kłębuszków, które mieszczą się w pudle pod nazwą "resztkoteka".

    Druga para w tym roku, to męskie skarpety z "Opalu".

 

 I najprzyjemniejszy temat , czyli o książkach.

Lena Khalid " Córki chmur" O losach kobiet z Sachary Zachodniej nieustannie walczących o niepodległość swojego kraju, o ciężkim życiu w obozach uchodźców, o torturach w więzieniach marokańskich. Trudna literatura, ale też  przybliża czytelnikowi obyczaje i tradycje tego narodu.

Loreth Anne White " Sekret pacjentki", i " Nasze idealne małżeństwo"  Po przeczytaniu "Pamiętnika pokojówki" poszukiwałam książek tej autorki. Obie pozycje są warte plecenia.

Lucinda Riley " Dziewczyna z wrzosowisk" Można czytać, kiedy chce się lekkiej literatury. do której nie będzie się myślami powracało. Dla mnie za słodko, ale doczytałam. 

 

        Wszystkim tu zaglądającym życzę w te zimowe mroźne dni ciepłych relacji międzyludzkich, smacznej herbaty i dobrej książki.

poniedziałek, 27 stycznia 2025

"Lato" w styczniu?


                             

    Nie, lata jeszcze nie mamy, pogoda w Wilnie przybliżona raczej do średnio statystycznego marca. Chodzi o to, że ja dokładnie dwa  tygodnie po sylwestrze żyłam wspomnieniami lata, czyli zanurzyłam się w projekt od Renaty Witkowskiej "MEMORY  OF  SUMMER". Mimo iż bardzo chętnie zgłaszam się do analizowania nowych projektów Renaty, w owym czasie, kiedy ten sweter był przez koleżanki blogowe testowany, nie mogłam brać w tym ciekawym i pożytecznym zajęciu udziału. Powiedzieć, że byłam zachwycona wszystkimi pracami, które potem oglądałam na stronie Renaty, to za mało. Musiałam to mieć w swojej szafie. Szybciutko nabyłam opis i wiedziałam, że wybije ta godzina, kiedy do tego swetra się zabiorę. Długo nie mogłam zdecydować się jaką włóczkę wybrać, w końcu wypatrzyłam u Dropsa mieszankę bawełny z merino.

  Jak się należy zrobiłam na początku próbkę, i aby nadać trochę szyku między ażurowy wzór wplotłam kilka rzędów drobnych cekinów. Po upraniu próbki byłam całkowicie zadowolona włóczką, która bardzo ładnie się prezentowała , a i cekiny były jakby na miejscu. Kto zetknął się z projektami od Renaty to wie, że według jej opisów dzierga się "jak po maśle". Wszystkie potrzebne wskazówki są  na swoim miejscu, nigdzie nie musiałam nad czymś głowić się, bo autorka projektu tu dosłownie prowadzi nas "za rękę ". Zużyłam 10 motków tej włóczki. Tylko pozwoliłam sobie na mały odstęp od oryginalnego opisu i zrobiłam luźniejszy mankiet u rękawa. I byłam za tą swawolność ukarana, bo po przymiarce zrozumiałam , że wykończenie rękawa muszę zwęzić. Bez kolejnego prucia jeszcze żadnego swetra nie zrobiłam. Nawet na zdjęciach zobaczycie dwa warianty wykończenia rękawa.

 











 

 

    Po mojej ubiegłorocznej przygodzie ze skarpetkami postanowiłam  w tym roku więcej czasu poświęcić swetrom, bo włóczki na te pomysły zgromadziłam co niemiara. Więc już mam na drutach znowu sweter, który dla odmiany będzie wybitnie zimowy, bo  powstaje z połączonych trzech niteczek , które osobno nie dałoby się wykorzystać.

 

   Wiadomo, że nałogu nie sposób pozbyć się raptownie, więc po trochu, "po kryjomu"(prawie) powstała nowa para skarpet. Muszę przyznać, że jest to bardzo odpowiednia robótka do podróży, czy na film,  z nią łatwo się przemieszcza z fotela na kanapę , a i końcowy efekt zawsze kusi do dziergania. Wniosek taki, że skarpety na moim warsztacie się zadomowiły na długo. Ta pierwsza para tegoroczna powstała z Fabel od Dropsa.

 

 

 O książkach zacznę od przeczytanych w styczniu. Postanowiłam, że w tym roku podzielę się z czytelnikami blogu moją oceną każdej przeczytanej książki. System ten już kilka lat stosuję w swoich notatkach i jest on pięciogwiazdkowy.

     Elif Shafak "Bękart ze Stambułu"  ****. Po pierwszej przeczytanej książce  tej autorki "10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie" byłam zachwycona, jak w powieści o ciężkim kobiecym losie  w Turcj, jednocześnie  tak dokładnie i dostępnie  opisany jest  Stambuł, oraz  polityczna sytuacja w kraju.  Kunszt pisarski Elif tak mnie zauroczył, że śmiało sięgnęłam po jej następną książkę "Bękart ze Stambułu". Muszę zaznaczyć, że ta książka nie jest łatwa, bo zabiera czytelnika w przeszłość, o której Ormianie nie mogą zapomnieć, a Turcy woleliby nie wspominać. Polecam bardzo.

   Mieczysław Gorzka " Martwy sad"  **** Zaliczam do tych "udanych kryminałow", bo ciekawa fabuła i rozwijające się akcje śledztwa mocno trzymają czytelnika i wywołują w nim różne emocje w toku czytania. Polecam miłośnikom kryminałow.

  Charles Bukowski "Listonosz" *** Autor, o którym się często słyszało, ale nigdy niczego nie czytałam z pod jego pióra. Wybór mój padł na "Listonosza". Książka łatwa w czytaniu, pełna dobrego humoru, kiedy chodzi o wyśmiewanie biurokratycznego aparatu rządowego, ale... niestety przesycona wulgaryzmem, co mnie na razie  zniechęciło  do szukania jego innych utworów. Może z ciekawości sięgnę kiedyś po jego poezję, kto wie ...

    Izabela Janiszewska "Apartament"  ***** Thriller psychologiczny, który porywa czytelnika od pierwszych stron. Niby banalny problem małżeński, ale dziwne zachowanie głównego bohatera otwiera przed nami straszną historię skaleczonego psychologicznie dziecka, historię, która nie pozwała mu w dorosłym wieku funkcjonować w roli małżonka i ojca. Bardzo dziwne uczucie, ale po skończeniu książki byłam pełna wyrozumiałości i współczucia głównemu bohaterowi. Polecam bardzo.

 

          Wszystkim tu zaglądającym życzę  dobrego spędzania wolnego czasu...

poniedziałek, 30 grudnia 2024

I znowu mija rok

                                                  

         Grudzień   nam ucieka milowymi krokami, widocznie nie odpowiada mu taka pogoda, kiedy ani śniegu, ani  przyzwoitego, jak  na tę porę roku przystało, mrozu. Trochę dziwne te tegoroczne  Święta, bez tej bieli dookoła, ale musimy przyzwyczajać się do tego, iż niektóre zmiany zachodzą nie zważając na nasze chęci, czy oczekiwania.  W tym roku do wigilijnego stołu zasiadaliśmy w Warszawie, zaprosili nas syn z synową. Po pięciu godzinach od wyjazdu z Wilna byliśmy już  na miejscu.  Tak  uniknęłam tej gorączki przedświątecznego krzątania się, ustaliliśmy tylko, że przywozimy tradycyjne wileńskie pierożki, bo bez nich nie wyobrażamy kolacji wigilijnej. Na drugi dzień zachwycaliśmy się świątecznie udekorowaną Warszawą,  a szczególnie  szopką w kościele Kapucynów.
      Po powrocie do domu, zaczęłam układać plany nowych projektów robótkowych na przyszły rok, bo włóczka zajmuje zbyt dużo miejsca i w szafie, i w pudłach. Oczywiście, że projekt skarpetkowy już zakończony i to przed terminem. W następnym roku takich konkretnych zobowiązań nie będę sobie narzucała, bo to trochę pozbawia człowieka swobody wyboru. Wiem tylko, że podstawę moich przyszłych prac  będą stanowić swetry, na które uzbierało się niemało włóczki. 
     A teraz ostatnie pary skarpet z tych 52 par muszę pokazać. 
     
     Para nr 49 z Alize Wooltime.  Gruba włóczka , podobny metraż, jak w Fieście, ale włóczka bardziej szorstka i według mnie w porównaniu z Fiestą przegrywa.  Ale jest tańsza.   
 
 
 
            
        Para nr 50 Pro Lana Tessin. To męska para, którą chętnie przygarnie mąż. Wiernie mi kibicował w czasie trwania projektu i ciekawił się, czy układam w terminie. Więc w nagrodę dostał skarpety, bo systematycznie w domu nosi, zaś nigdy nie założył udzierganej przeze mnie czapki.
 
 
 
 
          Para nr 51 ,taka świąteczna i zimowa. Włóczka, to  "Fiesta" Drops, z której bardzo szybko się dzierga, wyroby z niej są mięciuchne, pasowałaby na czapki i szaliki.
   


 No i na zwieńczenie skarpetkowego wyzwania para nr 52, znowu z faworytki włóczek skarpetkowych, czyli z  Fiesty.



  No i postawiłam kropkę w projekcie. Pomysł mi rzuciła w komentarzach pod moim ostatnim postem ubiegłego roku Agniecha. Nie zawiodłam, słowa dotrzymałam.
 
   Córka  latem przeglądając strony internetowych sklepów  natknęła się na sweter. który jej się spodobał, ale już nie było ich w sprzedaży. Znając moje zamiłowanie do różnych wyzwań potrafiła w odpowiedniej chwili zadać mi pytanie, czy nie mogłabym czegoś podobnego stworzyć. Jasne, jaka padła odpowiedź. Uzgodniłyśmy, że będzie to z czarnej bawełny i wspólnie  dobrałyśmy kolory na paski. Dalej już musiałam wyszukać pomocne filmiki, gdzie podpatrywałam jak taki sweter od góry się robi. Bardzo dużo razy prułam, ale efekt końcowy zadowolił i mnie i obdarowaną. 








       Zdążyłam ze swetrem w grudniu, na urodziny córki. Cieszę się, że w końcu  rozgryzłam tą dotąd nieznaną mi metodę robienia swetra, dawno już ta forma i kształt mnie kusiły. Chyba zrobię podobny sobie.

      Zapraszam na krótki spacer po Wilnie. Na Placu Katedralnym co roku mamy pięknie ozdobioną choinkę. Były wypadki, kiedy na ten cel miasto przeznaczało zawrotne sumy, aby koniecznie zwyciężyć w plebiscycie na najlepszą choinkę Europy. Na szczęście stopniowo powracamy do tej tradycyjnej choinki, naprawdę przypominającej drzewko, a nie jakieś abstrakcyjne instalacje ( były i takie). W tym roku prawdziwa choinka została otoczona ramkami przypominającymi bombkę, i efekt przyjemnie zaskoczył. Oczywiście obok rozmieściły się kramiki jarmarkowe

 

 

 


 

 

 

                                                                           




 

 

           Jak każdego roku chcę ogłosić TOP 5 książek.

1. Kristine Hannah "Kobiety"

2. Valerie Perrie " Zapomniane niedziele"

3. John Ironmorgen " Wieloryb i koniec świata"

4. Ito Ogawa " Kameliowy sklep papierniczy"

5.Katarzyna Zyskowska "Nocami krzyczą sarny"

        Wszystkim tu zaglądającym życzę, aby w następnym roku ominęły was wielkie rozczarowania i kłopoty. Niech w roku "węża" nawiedzają was oryginalne pomysły, a nuda nigdy nie zagości w waszych domach.