Translate

sobota, 30 listopada 2024

Zahaczyłam o listopad.


        Sama się dziwię,  że chyba jeszcze w listopadzie zdążyłam z kolejnym wpisem. Nie wycofałam się oczywiście ze swojego skarpetkowego projektu " 52 pary w tym roku" i już mam zrobione 50. Więc planuję wykonać swoje zobowiązanie.  Dzisiaj dwie ostatnie pary  nie pokażę, bo się blokują po upraniu. Oczywiście, że w przyszłym roku nie będzie szału skarpetkowego, ale na pewno jedną parę w miesiąc udźwignę, bo bardzo wielkie zapasy włóczki skarpetkowej nagromadziłam. Przekonałam się, że w mojej sytuacji ilość przerasta jakość. Nie, żebym robiła niedbale, ale w pierwotnych postanowieniach miałam uczyć się nowych technik, okiełznać "żakard", ale terminy naciskały i na inowacje nie starczyło czasu. Więc kiedy w przyszłym roku wezmę się za skarpety, to będę starała się wyczarować jakiś oryginalny wzór, nieszeregowy model. Takie są plany na przyszłość. A teraz dalej katalogujemy skarpety w takiej kolejności, w jakiej z drutów schodziły.

           Para nr 41. Włóczka Fabel nr 11. Komuś na  małe nóżki...  



 

   Para nr 42. Krótkie, z różowej włóczki Opal. Muszę przyznać, że w motku włóczka prezentowała  się lepiej, aniżeli w wyrobie.
 
 


Para nr 43.  Opal nr 11255. Tak mnie urzekła ta włóczka i szczególnie kolorystyka, że powiedziałam sobie, "a czemu to szewc nie może w butach chodzić?", i postanowiłam , że będą moje.
 
 
 
Para nr 44 . Skarpety, o tak radosnej kolorystyce, że w trakcie roboty nazywałam je "słonecznymi". Oczywiście, że Opal. Dostała je w urodzinowej paczce koleżanka Marianne z Niemiec. 
 
 




 
 
Para nr 45. Włóczka Naco Boho. Producent kusi kolorami, ale nie dorównuje jakością. Zamierzam w przyszłości tej włóczki  nie kupować.
 

 

 
 
 Para nr 46, bardzo jesienna. Powstała  z resztek Fabel i Opal. 


 
Para nr 47.  Uwaga, uwaga, U Dropsa zjawiła się nowa skarpetkowa wlóczka "Fiesta", która od razu przypadła mi do gustu. Jest trochę grubsza, bo w 50 g ma 110m. ale skład ma  iście skarpertkowy, bo 75% wełny i 25% poliesteru. Robiłam drutami nr 3, nie muszę nikogo przekonywać, że powstają takie skarpety o wiele szybciej. Są mięciutkie i milutkie w dotyku. Trzech motków po 50 g wystarcza na dwie pary damskich skarpet.
         
 
 
   

    
         Para nr 48. Kolejna " cukierkowa" para z Fiesty. zakupiłam tej włóczki trochę, bo mają bardzo ładne i raczej dziewczęce kolorki. 
 
 
 
 
 
Na Yuo Tube jest bardzo dużo robótkowych blogów, gdzie dziewiarki dzielą się swoim doświadczeniem, demonstrują wyroby, analizują popełnione błędy. Niektóre lubię odwiedzać, bo  czerpię z nich korzystne mi porady. I zauważyłam, że bardzo często kobiety mają jednocześnie dużo rozpoczętych prac, stopniowo posuwają się w robocie do przodu i po kilka projektów potrafią ukończyć prawie w tym samym czasie. Chciałam być nowoczesną i ja, ale nie udaje mi się podzielić czas na skarpety i rozpoczęty czarny sweter dla córki. Jak siedzę w czymś, to chcę to doprowadzić do końca, a potem dopiero wchodzić w nowe. Sweterek czeka, aż skarpety przestaną mi się śnić.


Moje czytanie. W tym roku było niemało dobrych kryminałów, i dlatego często potem powracałam do czytanych już autorów. 

Freida McFadden "Skazany". Początek bardzo  intrygujący, stopniowo rosnące napięcie i jednak zbyt naiwne i słabe zakończenie. Widocznie po pierwszych jej przeczytanych  książkach zbyt wysoko umieściłam poprzeczkę swoich oczekiwań.

Szczepan Twardoch "Król". Zanurzyłam się w tym klimacie przedwojennej Warszawy chodząc jej ulicami razem z siejącymi strach i spustoszenie  Polakiem Janem Kaplicą i Żydem Jakubem Szapiro. Brutalna rzeczywistość, gdzie przeplata się skrajna bieda jednych i  haniebne przestępstwa oraz niezliczone bogactwa innych. Polecam.

"Kristine Hannah " Kobiety"Losy kobiet, które jako pielęgniarki trafiły podczas wojny do Wietnamu. Surowe warunki polowych szpitali, niebezpieczeństwa czyhające ze strony miejscowych partyzantów, niezliczone sytuacje bez wyjścia... A jednak po powrocie do kraju czeka na te wycieńczone psychicznie i fizycznie kobiety największe wyzwanie- pogarda ze strony społeczeństwa, zanik więzi rodzinnych... Bardzo polecam . 

  I nowo poznana autorka Loreth Anne White "Dziennik pokojówki" . Dobra książka na jesienne wieczory dla miłośników kryminałów. Będę czytać jej kolejne powieści.

        Życzę, aby wszystkich tu zaglądających grudzień zaskoczył miłymi niespodziankami, rozpieszczał łagodną pogoda i słonecznym niebem.