Sama się dziwię, że chyba jeszcze w listopadzie zdążyłam z kolejnym wpisem. Nie wycofałam się oczywiście ze swojego skarpetkowego projektu " 52 pary w tym roku" i już mam zrobione 50. Więc planuję wykonać swoje zobowiązanie. Dzisiaj dwie ostatnie pary nie pokażę, bo się blokują po upraniu. Oczywiście, że w przyszłym roku nie będzie szału skarpetkowego, ale na pewno jedną parę w miesiąc udźwignę, bo bardzo wielkie zapasy włóczki skarpetkowej nagromadziłam. Przekonałam się, że w mojej sytuacji ilość przerasta jakość. Nie, żebym robiła niedbale, ale w pierwotnych postanowieniach miałam uczyć się nowych technik, okiełznać "żakard", ale terminy naciskały i na inowacje nie starczyło czasu. Więc kiedy w przyszłym roku wezmę się za skarpety, to będę starała się wyczarować jakiś oryginalny wzór, nieszeregowy model. Takie są plany na przyszłość. A teraz dalej katalogujemy skarpety w takiej kolejności, w jakiej z drutów schodziły.
Para nr 41. Włóczka Fabel nr 11. Komuś na małe nóżki...
Moje czytanie. W tym roku było niemało dobrych kryminałów, i dlatego często potem powracałam do czytanych już autorów.
Freida McFadden "Skazany". Początek bardzo intrygujący, stopniowo rosnące napięcie i jednak zbyt naiwne i słabe zakończenie. Widocznie po pierwszych jej przeczytanych książkach zbyt wysoko umieściłam poprzeczkę swoich oczekiwań.
Szczepan Twardoch "Król". Zanurzyłam się w tym klimacie przedwojennej Warszawy chodząc jej ulicami razem z siejącymi strach i spustoszenie Polakiem Janem Kaplicą i Żydem Jakubem Szapiro. Brutalna rzeczywistość, gdzie przeplata się skrajna bieda jednych i haniebne przestępstwa oraz niezliczone bogactwa innych. Polecam.
"Kristine Hannah " Kobiety"Losy kobiet, które jako pielęgniarki trafiły podczas wojny do Wietnamu. Surowe warunki polowych szpitali, niebezpieczeństwa czyhające ze strony miejscowych partyzantów, niezliczone sytuacje bez wyjścia... A jednak po powrocie do kraju czeka na te wycieńczone psychicznie i fizycznie kobiety największe wyzwanie- pogarda ze strony społeczeństwa, zanik więzi rodzinnych... Bardzo polecam .
I nowo poznana autorka Loreth Anne White "Dziennik pokojówki" . Dobra książka na jesienne wieczory dla miłośników kryminałów. Będę czytać jej kolejne powieści.
Życzę, aby wszystkich tu zaglądających grudzień zaskoczył miłymi niespodziankami, rozpieszczał łagodną pogoda i słonecznym niebem.